2011-12-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nałóg, jak każdy inny. (czytano: 920 razy)
Jestem nałogiem, mogę to stwierdzić z całą pewnością. Jeszcze rok temu, ba, pół roku, bieganie sprawiało mi czystą, nieskrywaną przyjemność. Czasami wychodziłem na trening cztery razy w tygodniu, czasami pięć, albo trzy, w zależności jak mi się chciało.
Gdyby ktoś dzisiaj się spytał czy bieganie sprawia mi przyjemność, pewnie odrzekłbym, że tak, ale po dłuższym zastanowieniu, odpowiedź nie byłaby już taka prosta. Doszedłem do wniosku, że dopadł mnie nałóg, działam schematycznie. Przyjemność, sama w sobie, tli się gdzieś z boku. Za to jest plan, zaprogramowany trening, niechciana przyjaźń z bólem, instynktowne, codzienne "przelatywanie" portali biegowych......, jednym słowem nałóg jak nic.
Nie mam nic przeciwko takiemu uzależnieniu, ale myślę sobie, że aby nie popaść w swoistą biegową apatię, trzeba stopniowo wprowadzać nowe bodźce (nie tylko w samym przebiegu treningu). Spróbuję w najbliższej przyszłości opracować jakąś nową trasę w okolicy. Obecnie mam dwie- asfaltową i leśną, po których mógłbym biegać z zamkniętymi oczami. Od jakiegoś czasu plącze mi się też po głowie myśl o zakupie czołówki i pośmiganiu w egipskich ciemnościach, może wyjazd w góry?
Powoli dochodzę do wniosku, że nie można karmić się samymi celami, jakimi są przyszłe starty w zawodach, bo tych zakładam tylko kilka w nadciągającym sezonie w myśl zasady, jakość a nie ilość. Gro czasu to żmudne przygotowania i tu na pewno będę szukał urozmaicenia (nie stricte planowego) w ramach poszukiwania nowych, dzikich endorfin, bo te które mam, już się zdążyły oswoić.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |