2011-11-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Odznaka,prolog (czytano: 496 razy)
![](sylwetki/opusta_d.gif)
Skończyły się piękne dni w Aranjuez pobytu…
Pomysł wypchnięcia nas(Niki i mnie)na brązową odznakę zaświtał Klaudynce już wcześniej. Uczyliśmy się jeszcze latem, ale Niki po wakacjach wyjechała do Rudej i pozostałem sam na placu boju. Kiedy kupiliśmy Arkana, dodatkowy jeździec stał się koniecznością .Zaplanowaliśmy egzamin na lutego, acz jeszcze w październiku pojechałem do SJ Szarża zobaczyć,jak taki egzamin wygląda. Z pozoru łatwo, nawet ja byłem w stanie wychwycić błędy egzaminowanych(i na nich się uczyć). I wtedy Klaudynie zapaliło się światełko, czy by a nuż nie spróbować? No i zaczęło się! Najpierw pojechaliśmy do znajomej instruktorki do Przykorów. Jazda na szkółkowych koniach, to istny horror. Dlaczego? Otóż te konie dawno zatraciły entuzjazm i tylko naprawdę MOCNE działanie pomocami daje jakiś efekt. Niekiedy to jak ruszenie własnym ciężarem lokomotywy(tak miałem np. z Boliwarem). Na pierwszego listopada umówiliśmy się na jazdę w Szarży. Znów klęska-po paru minutach instruktorka oddała mnie innej dziewczynie na…lonżowanie. Jak początkującego dzieciaka, szkoda, że nie na prowadzankę! Od początku mojej jeździeckiej przygody jeździłem instynktownie w typowym, rajdowym półsiadzie i właściwie tylko teren(błąd zbyt wczesnej specjalizacji), a tu wymagają ode mnie czegoś zupełnie innego, w dodatku zadając gwałt moim Achillesom. Co wyglądało łatwo, wcale takie łatwe nie jest, ale zostało nam trzy tygodnie. Te trzy tygodnie będą długo śnić mi się po nocach.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Truskawa (2011-11-22,20:09): Jeszcze trzy tygonie?? Myślałam, że już po.. :) euro40 (2011-11-22,20:33): A czy ja mógłbym też zostać oddany dziewczynie na ... lonżowanie? Nie wiem co to znaczy, ale na sam dźwięk tego słowa mam ciarki... :)))
|