2011-07-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Powstańcza sobota (czytano: 420 razy)
W tym roku do Biegu Powstania podszedłem na luzie - to miał być bieg na rozpoczęcie 2. czę¶ci sezonu, takie mocne szybkie wprowadzenie do treningów. I rzeczywi¶cie tak było - życiówka jest, ale trudno żeby było inaczej skoro to był mój debiut na tym dystansie. 18:58 netto. Pierwszy kilometr najwolniejszy, ponieważ to co działo się na starcie można opisać tylko niewybrednymi słowami. Nie jestem szybkim biegaczem - na 10 km regularnie łamię 40 min, złamałem trójkę w maratonie, ale nigdy nie przychodzi mi do głowy pchać się w wielkiej imprezie do pierwszego czy pi±tego szeregu startuj±cych. Zakładam, że one s± dla profesjonalistów i ewentualnie vipów. Stan±łem więc w 10-15 rzędzie. Okazało się, że większo¶ć osób, która ustawiła się przede mn± wcale nie jest szybka, ani do¶wiadczona. Do tego stopnia, iż musiałem przepychać się przez 200-300 metrów przez tłum ludzi, z których niektórzy wpadli na pomysł, żeby zaraz po starcie STANˇĆ na ¶rodku ulicy i sprawdzać co¶ na zegarku czy komórce, a inni wpadli na romantyczny pomysł biegania za ręce. Rozumiem, że biegi uliczne s± dla wszystkich, ale zasady jakie¶ na starcie powinny obowi±zywać. Nie tylko dla szybko¶ci pokonywania trasy, ale przede wszystkim dla bezpieczeństwa. Przepychaj±c się pewnie musiałem kogo¶ szturchn±ć, ponieważ w pewnym momencie po prostu dostałem pię¶ci± w plecy... W każdym razie udało się potem przyspieszyć i pierwszy kilometr pokonałem w jakie¶ 3:57 min, drugi i trzeci były szybkie - po około 3:35, czwarty trochę wolniejszy, ale ok. 3:50, za¶ pi±ty (pod górkę) również wyszedł poniżej 4:00, co w rezultacie dało zakładany wynik.
A po biegu... tradycyjne picie piwa i jedzenie kebabów - do niedzielnego ranka. Było ¶wietnie, a w ostatniej z knajp, które odwiedzili¶my na telewizorze leciały reklamówki Maratonu Warszawskiego. S± bardzo udane!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |