2011-06-27
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Finisz (czytano: 428 razy)
Mam osatnio jakąś niechęć do pisania bloga ale nie o tym chciałem tylko o czymś co sprawiło mi niesamowitą przyjemność.
Odkąd zabrałem się troszkę bardziej za treningi to okazał się że krótsze dystanse robię dość przyzwoicie. Udaje mi się jak wielcy przykazują przyspieszać w drugiej połowie dystansu. Tak też się stało wczoraj w Niepołomicach. 15 km biegłem sobie równo od połowy zacząłem przyspieszać delikatnie. Dzięki temu do mety tylko kilka osób mnie wyprzedziło za to ja czułem się jak struś pędziwiatr wyprzedzając kolejne osoby. Bardzo miłe uczucie. Najpiękniejsze jednak zostało na koniec. Mam zwyczaj pięknie finiszować najlepiej ścigając się "ile fabryka dała (i ile zostało)" z biegaczem który akurat jest w okolicy. Wczoraj postawiłem sobie wyzwanie. Wybiegłem na ostatnią prostą gdzie już było widać metę. Ładne kilkanaście metrów przede mną biegła para - on i ona. Postanowiłem że to z nimi będę finiszował - o ilę ich dogonię a tego nie byłem pewny. Wyciągnąłem badyla, zacząłem mocniej machać rękami i sapać jak parowóz. Szło mi dobrze bo upatrzona para biegła tempem przelotowym nie przyspieszając na finiszu. Byłem kilka metrów za nimi kiedy ktoś im krzyknął o moich niecnych planach. Przyspieszyli. Chłopak odpuścił, dziewczyna jak to dziewczyna podjęła walkę a że warunki i chyba siły miała to i namachać się trzeba było, gnaliśmy na złamanie karku. Delikatnie ją wyprzedziłem, napadła mnie myśl i zwolniłem. Myśl była taka że "wiem że ją pokonałem i mogę być pierwszy, będę gentelmanem i pozwolę jej wygrać". Chwilę potem przyspieszyłem kiedy dopadła mnie następna myśl: "to będzie nieuczciwe". Przyspieszyłem i wbiegłem przed nią na metę. Oczywiście potem podziękowania za wspaniały finisz - uwielbiam tą chwilę. Wyglądało na to że oboje byliśmy z niego zadowoleni. Miłe wspomnienia i dzień potoczył się dalej.
W biegach bez względu na to czy to jest 5 km czy 42 km najbardziej podoba mi sie ostatnie kilkadziesiąt, kilkaset finiszu i krótkie spojrzenie w oczy rywala, uścisk dłoni i radość z pięknego finiszu.
P.S. W oficialnych wynikach stoi iż imć waćpanna Katarzyna była przede mną - choć rękę dałbym sobie uciąć że byłem pierwszy. Co tam wspomnienia wspaniałe i jeszcze długo będą gościć w mojej głowie poprawiając humor.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2011-06-27,23:23): najważniejsze, że Tobie się podobało :) Sheng2 (2011-06-28,18:10): Bardzo się podobało a to za kim wbiegłem zupełnie mnie nie interesuje. Najważniejsze dla mnie jest świetna zabawa i pokonanie samego siebie.
|