2011-04-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Siłownia i lans (czytano: 428 razy)
Niedawno zapisałem się na siłownię. Nigdy wcześniej nie chodziłem na siłownię, więc to była dla mnie nowość. Na początku przeraził mnie tłum jaki tam był, ale jak się człowiek wyłączy to nie ma tak źle. Co mnie natchnęło na siłownię? Było kilka powodów.
Jednym z nich była rywalizacja z pewną osobą na moim polu. Do tej pory ścieraliśmy się w domenie tej osoby, gdzie miała większy staż, doświadczenie i osiągnięcia – o czym nie omieszkiwała mi przypominać. Chciałem się zmierzyć w mojej domenie. Siłownia oferuje również różne zajęcia fitness, m.in. Fight Club - zajęcia oparte na boksie. Boksu nigdy nie ćwiczyłem, a mówiąc szczerze uważam za barbarzyński i mało finezyjny. Tak więc oboje zaczynaliśmy jako początkujący. Miałem nadzieję na ostrą rywalizację i wzajemną mobilizację. Niestety osoba ta nawet nie podjęła rękawicy – na zajęcia chodzi ale chyba nie za bardzo się do nich przykłada. Nie spodziewałem się tego po niej.
Drugim powodem, ważniejszym od pierwszego było pięterko tej siłowni. Jest tam ring – jeden chyba z nielicznych w Europie (bo prostokątny, a nie kwadratowy) i worki. Tego brakuje mi w moich treningach – pracy na workach. Dzięki wizytom na siłowni mogę nadrobić te braki. Ktoś pomysłowy w okolicy postawił też bramkę z ciężarkami, tak więc w przerwach pomiędzy obijaniem worków mogę popracować np. nad mięśniami skośnymi brzucha, czy kompleksem mięśni niezbędnych do mocnego gyaku tsuki.
Trzecim powodem były bieżnie. W obliczu obaw Oli o moje bezpieczeństwo nie mogę biegać wieczorami, a więc moje treningi ograniczają się do jednego biegu tygodniowo. Dzięki bieżni ilość moich treningów biegowych zwiększyła się do trzech.
Chodzę więc sobie na tą siłownię i mam okazję obserwować ludzi. Teraz będę pisał o swoich odczuciach i przemyśleniach na ten temat i nie weryfikowałem swoich spostrzeżeń z obserwowanymi, więc spostrzeżenia mogą być mylne, jeśli kogoś urażę przepraszam.
Zauważyłem, że większość ludzi chodzi tam chyba tylko po to, żeby się polansować, jak to się teraz mówi. Ja spocony jak nie wiem co zasuwam ile mam sił, a tymczasem większość chwilkę poćwiczy albo pobiega, potem pospaceruje na inną maszynę lub z jednej bieżni przechodzi na inną bieżnię i znów chwilka i znów zmiana. Wydają się te zmiany przypadkowe i nie ma w nich żadnych znamion robienia jakiś serii czy coś w tym stylu. To samo zauważyłem na workach. Gość stoi koło worka. Seria kilku ciosów w worek i pogaduszki z dziewczyną, następna seria i znów pogaduszki potem przejście do innego worka – kopniak parę ciosów i do dziewczyny no i koniec treningu na workach. Na Fight Clubie jest już o wiele lepiej bo tam jednak ludzie przychodzą coś porobić – choć i tam widać, że niektórzy raczej przyszli się polansować i nawiązać nowe znajomości, a nie ćwiczyć. Ostatnio nawet instruktor chciał jedną taką parę wywalić.
Może jestem starej daty, ale po co chodzić na siłownię, płacić za nią i nie wykorzystywać. Powiem szczerze, czasem głupio się czuję spocony wykończony pośród ludzi na których czole nawet kropla potu nie zagościła. Czy nie lepiej tym ludziom iść do kina czy restauracji. Nie wiem, nie rozumiem jaka jest idea takiego wykorzystania siłowni.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Gerhard (2011-04-13,09:52): A te obawy "o Twoje bezpieczństwo" są jakoś uzasadnione? Systematycznie biegam wieczorami i moja żona też się o to martwi. Moim zdaniem bezpodstawnie. Sheng2 (2011-04-13,10:00): Gerhard - też mi się wydaje że bezpodstawny ale dla Jej spokoju ducha znalazłem wyjście pośrednie.
Wiechu - o ja głupi nieszczęśliwy - masz rację tak to jest jak się nie ćwiczy a potem przyjdzie na siłownie a tam sami wymiatacze dla których to co ja robie to pestka ;) dex-ter (2011-04-13,22:52): HAHA Trafny wpis:) Sam staram się chodzić raz w tygodniu na siłownię, ale z kolei moim zainteresowaniem cieszy się ergometr(wioślarz ale na prawdę profesjonalny na który mnie nie stać:). W każdym razie swoją posturą czuję się tam jak kurczak, ale uśmiecham się szczerze do moich barczystych kolegów, gdyż mam świadomość, że w razie zagrożenia żaden z nich by mnie nie złapał:P
Ale lans musi być:)
Pozdrowienia z Limanowej!
|