2010-05-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| yyy... ten.... no.... yyy... My¶libórz (czytano: 528 razy)
I jak kto¶ mi powie, że można zrobić dobry czas w trakcie chorobotwórczych chwil w ciele, to mu uwierzę, bo mnie się to stało.
Po wyczerpuj±cych harcach i taplaniu się w gruzie z wat± szklarniow± na przed dzień startu, po całonocnych fikołkach z pyralgin± we żoł±dku a potem wesi±knietym w pidżamem, na starcie z głowobólem i zawalonymi górnymi drogami oddysznymi, się okazało, że 10km można przelecieć tak szybko jak nigdy od t±d do t±d w 38:21 ujawnione na końcowym raporcie, a 38:19 na zegarku ręcznym.
No i oczywi¶cie Papa by nie był sob±, jakby nie zaznaczył swojej obecno¶ci na zawodach kolejnym eksperymentem lekowo-podkręcaj±cym. Oczywi¶cie wynik wy¶rubował na kolejny start, ale i przekonał się jeszcze raz, że mieszanie kawy z ibupromem i jeszcze czym¶ tam na spalanie i przy¶pieszenie nie idzie w parze z dobrym samopoczuciem po biegu.
Już w drodze powrotnej przeb±kiwał co¶, że po prostu nie weĽmie czego¶ tam i będzie dobrze (czyli zamiast 4/4 weĽmie 3/4 specyfików) - no to już mi ulżyło:D
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |