Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [34]  PRZYJAC. [52]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ZBYSZEK1970
Pamiętnik internetowy
TRUCHTEM PRZED SIEBIE

Zbyszek Mamla
Urodzony: 1970-02-03
Miejsce zamieszkania: Warszawa
39 / 52


2010-02-17

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
V Bieg Wedla (czytano: 362 razy)

 

Drugie podejście do Bochni i drugi raz szczęście ominęło moją sztafetę. Szkoda, być może za trzecim (lub którymś tam kolejnym) razem się uda. Wyobrażam sobie jaka jest radość tych ekip które zostały wylosowane, może i mi kiedyś dane będzie to przeżywać.

Na szczęście na osłodę pozostał V Bieg Wedla rozgrywany dzień później (13.02.2010). Tym razem nauczony doświadczeniem z Chomiczówki zdecydowałem się tylko na jeden bieg, na dystansie 9 kilometrów. Owszem kusiło bardzo by pobiec wcześniej jeszcze 5,43 km, ale postanowiłem być niewzruszony na tego typu wewnętrzne podszepty. I tak mam za swoje. Koniec stycznia i początek lutego to 2,5 tygodnia bez biegania, a teraz po kilku treningach wcale nie jest lepiej. Wracając do Biegu Wedla, to w tym roku dodatkową trudnością do pokonania przez biegaczy była nie odśnieżona trasa, co rekompensowała trochę przyjemna temperatura ok. -1 stopnia. Sam bieg oceniam bardzo pozytywnie. Od samego początku starałem się biec sporo szybciej niż na treningach, trzymając się za plecami będącego w dobrej dyspozycji Adama. Tempo to udało mi się utrzymać zaledwie na niespełna trzech z pięciu okrążeń po Parku Skarszewskim. Potem kolega przyspieszył, ja zwolniłem i tyle go było widać. Czwarte kółko to walka z sobą i swoimi słabościami. Może faktycznie powinienem jeszcze odpuścić sobie na jakiś czas bieganko? Z gardłem było ciężko, na szczęście uspokoiłem oddech i piąte kółeczko znowu pobiegłem w czasie podobnym do tego jaki miałem na początku biegu. Przed skrętem na metę zaczynam finiszować, wyprzedzając jeszcze 4 osoby. Meta, medal, torebka ze słodyczami i czas 0:47:56. Jak na mnie, typ treningu jaki teraz robię i te ciągłe potyczki z mikrobami to wynik jest dużo lepszy niż mogłem przypuszczać. Gdybym jeszcze potrafił uchronić się przed tymi infekcjami i gdybym miał szczęście trafić na lekarza z prawdziwego zdarzenia…ehhh pomarzyć. Dzień później w niedzielę robię prawie 14-sto kilometrowe wybieganko po sporym śniegu i postanawiam odpocząć 5-6 dni. Czas na podleczenie się, choć po wczorajszej wizycie u lekarza (twierdził że w zasadzie jest OK jednak dostałem kolejne medykamenty i przestrogę by nie biegać na zimnie… no coments) to z trudem przychodzi mi być optymistą w temacie szybkiego powrotu do NORMALNEGO BIEGANIA i startu w Wiązowej.

Foto: Na pierwszym kółeczku gęsiego za Adasiem:-)


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Isle del Force (2010-02-17,16:12): Odpocznij pare dni, a potem w obroty aż tyle :)
Kkasia (2010-02-18,09:43): no pianknie! a czas jaki piankny i to w tych warunkach. Masz śmoc! a czwarte kółko jest zawsze zabójcze...
Marysieńka (2010-03-10,15:45): "Zajączka" dobrego mieliście..:))) Fotka...super:))







 Ostatnio zalogowani
marczy
13:09
biegacz54
13:03
lukasz_luk
12:45
StaryCop
12:42
waldekstepien@wp.pl
12:38
42.195
12:26
Grzegorz Kita
12:26
ProjektMaratonEuropaplus
12:22
p.1
12:21
mazurekwrc
12:21
mct
12:10
1223
12:05
malkon99
11:59
akaen
11:27
jaro kociewie
11:18
Arasvolvo
11:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |