2009-11-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XXI Bieg Niepodległości w Warszawie (czytano: 285 razy)
Rok temu XX Bieg Niepodległości w Warszawie oglądałem w telewizji. Dokładnie rzecz ujmując to krótkie relacje z tego biegu. Obserwując uczestników biegu i zazdrościłem im tego, że są w stanie przebiec dystans 10 km. Owszem biegałem już trochę i nawet uczciłem biegowo 11 listopada uczestnicząc w 3,6 kilometrowym Białołęckim Biegu Niepodległości. Jednak patrząc przez pryzmat trudów ówczesnego mojego biegania każdy, kto ukończył wtedy dystans 10 km kimś niesamowitym. I tym razem – po roku intensywniejszego biegania – tak patrzę na każdego kto zdecydował się uczcić nasze narodowe święto stając na starcie XXI Biegu Niepodległości. Pomimo deszczowej pogody na starcie stanęło ponad 5000 biegaczy tworząc ogromną, żywą biało czerwoną flagę. Wśród nich ja, mała czerwona cząstka układanki. Takie chwile pozostają długo w pamięci – tuż przed 12.00 odśpiewujemy hymn po którym Pani Irena Szewińska daje znak do startu. Ruszamy na nową trasę Biegu Niepodległości. Tym razem biało czerwony potok rozlewa się po ulicach centrum Warszawy. I to jest duży plus, choć niektórzy będą oczywiście marudzić, że stara trasa była szybsza itp. itd. Może tak, za to biegacze mają więcej kibiców, którzy mimo złej pogody licznie stawili się na trasę i dopingują biegaczy. Przez chwilę mam nawet wrażenie, że ludzi jest więcej niż podczas ostatniego Maratonu Warszawskiego, rozgrywanego przy pięknej słonecznej pogodzie. Duże brawa!!!
Co do mojego startu, to jestem z niego umiarkowanie zadowolony. Niby gdzieś w duchu nastawiłem się na poprawienie swojej życiówki z Uniejowa, jednak albo moja słabsza dyspozycja albo warunki biegu nie pozwoliły mi na zrealizowanie tego planu. Faktycznie na samym początku biegu było bardzo tłoczno i sporo biegaczy na wyrost oceniło swoje szanse stając w nieodpowiednich strefach czasowych, co skutkowało biegiem slalomowym przez pierwsze kilometry. Widok idących ludzi już po ok. 2 kilometrach trasy nie był rzadkością, a przecież właśnie Ci piechurzy musieli stać w strefach na 35, 40, 45 minut. To trochę irytowało. Nie było dość dobrze oznaczonej trasy i kontrolowanie tempa wzięło w łeb. Bramka pomiaru czasu na 5 kilometrze była dla mnie jedynym wyznacznikiem przebiegniętego dystansu. Zapewne jakoś trasa była oznaczona jednak pech, lub moja wrodzona ślepota nie pozwoliły mi na odnalezienie choćby jednej tabliczki. Szkoda. Pomysł z puszczeniem na trasę zawodników z kijkami też nie był zbytnio szczęśliwy (powinni wystartować wcześniej). Ostatnie półtora kilometra to nieustający slalom pomiędzy idącymi obok siebie zawodnikami nordic walking. Nie mam osobiście nic do nich, jednak finisz w wykonaniu wielu zawodników (mam świadomość że także i mój) wyglądał dość zabawnie, taki mały cross na Alejach Niepodległości:-) Nie ma róż bez kolców, tak też było w przypadku wczorajszego biało czerwonego bukietu. Na szczęście kolce te są bardzo łatwe do wyeliminowania już przy kolejne edycji biegu. Za rok może być tylko piękniej, a mój wynik 0:49:59 brutto (0:49:02 netto) chyba był taki, na jaki rzeczywiście było mnie stać tego dnia.
Foto - mój finisz (nr 1656)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Isle del Force (2009-11-12,16:34): Wreszcie mnie przegoniłeś, muszę się przyzwyczaić do tego stanu rzeczy. Kkasia (2009-11-12,20:24): Braaawo!! ZBYSZEK1970 (2009-11-13,08:37): Dzięki Kasiu, a Ty Adaś mnie tu nie podpuszczaj:-))) Jak dotąd Twój poziom biegowy jest dla mnie nieosiągalny:-) fog (2009-11-13,09:21): Widać, że rzetelne treningi przynoszą efekt. Gratulacje!!A ja chyba muszę popracować nad sobą Marysieńka (2009-11-13,10:29): Gratuluję...jak nadal będziesz tak solidny w treningach...to 45 minutek, w nowym sezonie startowym, padnie Twoim "łupem..czego życzę:)))
|