2009-10-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ??? (czytano: 264 razy)
W środę byłam jakoś dziwnie podekscytowana. Na efekty podniesionego poziomu emocji nie trzeba było długo czekać. Dopadłam do kompa i wpisałam się na listę uczestników biegu Przemysła. To 10,7 km.
Hmm...... niby nic wielkiego tylko dyszka. Większość z Was nie jedną taką biega na codziennych treningach. A dla mnie aż dyszka i to z haczykiem. To taki mój mini mini maratonik.
Minęły dwa dni i zastanawiam się czy ja aby na pewno tego chcę, czy to nie za wcześnie, przecież dopiero zaczęłam biegać, a co jak kolano znów na 7 km zacznie ze mną dyskutować. Ja wtedy zawsze z nim przegrywam i zniechęcam się.
Zdarzało mi się nie raz podejmować decyzje i robić różne rzeczy pod wpływem emocji. Zazwyczaj mimo radości i przyjemności, które po nich następowały, okazywało się że straciłam więcej niż zyskałam. Zaczynam mieć wątpliwości, może niepotrzebnie, ale mam. Jestem niecierpliwa, a mój zapał trwa zazwyczaj krótko więc jeśli pobiegnę poniżej moich oczekiwań i założeń, jeśli mi po prostu nie wyjdzie, to nie wiem czy będzie mi się chciało. A do tego ta destrukcyjna jesień i razem z nią huśtawki nastrojów, to jakaś wielka kumulacja. Mam poplątane w głowie i tyle.
Dobrze, że jest kilka życzliwych osób, które wierzą we mnie i wiedzą więcej ode mnie o moich możliwościach i chęciach:)
Muszę przekonać samą siebie, sprawdzić czy się do tego nadaję, sprawdzić czy „chcieć to móc”. Może jutro jak to przeczytam będę się z siebie śmiać, z moich głupich wątpliwości, ale to będzie albo nie będzie jutro. Na razie powtarzam sobie „uda mi się, uda mi się” tylko czy to zadziała.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Gosiulek (2009-10-09,09:38): jasne chłopaki, dzięki, ale ja to wszystko bedę wiedzieć dopiero jutro:)tak myślę:)))
|