2009-09-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| PRZYBYŁAM, PRZEBIEGŁAM, ZWYCIĘŻYŁAM:) (czytano: 293 razy)
Parafrazując znane słowa można krótko określić mój debiucik w zawodach. który miał miejsce wczoraj. Interrun Poznań 2009.
Już od rana zapowiadał się niezły upał. Przy biurze zawodów zaczynało robić się coraz bardziej niebiesko (w takich koszulkach startowaliśmy), jakby jaskrawo rozświetlone promieniami słońca niebo użyczało swych barw.
Miałam wrażenie, że na czole mam wypisane „żółtodziób”, ale obserwując zbierające się wokół tłumy widziałam, że nie jestem jedyna. Wielu było początkujących, debiutujących, a nawet takich, którzy nigdy w życiu nie przebiegli 100 m. Nie zabrakło również fachowców. Niejednokrotnie można było usłyszeć wymianę doświadczeń na temat przygotowań do zbliżającego się poznańskiego maratonu.
I tak po wspólnej dość nietypowej rozgrzewce, ci co dopiero zaczęli lub zaczną biegać i ci co zaczęli już dawno temu przeszli na linię startu, aby punktualnie w południe, gdy słonko przygrzewało najbardziej:))), przebiec dystansik 5,7 km (lub 11 km jeśli przyszła komu taka ochota). Zaobserwowałam różne typy biegaczy: byli „ścigacze” – koniecznie pierwsi na mecie, „szybkobieżni przepychacze” tracący często moc w połowie dystansu, rozpierane energię dzieciaki, rozradowani tatusiowie pchający wózki, pary trzymające się za rączki i tacy jak ja, dla których wielkim zwycięstwem i radością było dotarcie do mety i pokonanie siebie.
I nawet podbieg na 200 m przed metą, pod dość wysoką górkę z trawą, piachem i wystającymi korzeniami, który wydobywał resztki energii (tej której nie zdążyło jeszcze pochłonąć świecące cudnie słonko), nie zepsuł mi humoru. Z wyszczerzonymi w uśmiechu ząbkami wbiegłam na metę, dostałam medal na szyję (mój pierwszy medal:))))))), banana w jedną i flaszkę wody w drugą rękę. Byłam w tak wielkiej euforii, że zapomniałam wyłączyć stoper, a i dobrze, bo nie czas był dla mnie najważniejszy. To był mój pierwszy raz i tylko to się liczyło:)))
No i jeszcze to, że mogłam moje emocje dzielić z najbliższymi i przyjaciółmi, którzy mi kibicowali:))) jedni osobiście, inni duchowo, dziękuję Wam kochani:)
A Temu, który swym nie znoszącym sprzeciwu tonem namówił mnie na zgłoszenie się do biegu dziękuję szczególnie;) On wie, że jestem uparta, ale w gruncie rzeczy posłuszna;)))
A na zdjęciu z córką Anią - moim najwierniejszym kibicem
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora golon (2009-09-28,14:27): Gosia gratulacje debiutu , świetnie wyglądasz na fotce z medalem :* :) Gosiulek (2009-10-06,11:59): :)tak jest...kolejny na pewno kiedyś będzie;)))
|