2009-08-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| XIX Bieg Powstania Warszawskiego (25.07.2009) (czytano: 270 razy)
Pierwszy raz startowałem w zawodach o tak późnej porze. I przyznam bardzo mi się to podobało. Ponad 2500 osób na starcie, to już robiło wrażenie. Do tego powoli pogrążające się w mroku ulice warszawskiej Starówki (i okolic) sprawiały, że chciało się biec. Tuż przed godziną 20.45 przedstaiono biegaczom honorowych gości - powstańców. To dla nich to wszystko. Są głośne brawa! Po strzale startera jest bardzo ciasno na trasie i trudno o bieg bez lekkich potraceń i kolizji. Biegnę spokojnie, często odklaskując bijącym brawo kibicom (szkoda, że nie było ich zbyt wielu). Pierwszy kilometr w marnym czasie 6:20 a wcale nie robi się luźniej na trasie. Dopiero stromy zbieg na Karowej pozwala na żywsze tempo. Tutaj biegnie mi się bardzo dobrze i sporo nadrabiam. Potem dluga prosta Wybrzeżem Gdańskim i sławny już ze słyszenia podbieg na Sanguszki, który okazał się jednak nie taki straszny. Na półmetku prawie 26 minut, jednak robi się już znacznie luźniej, bo ponad 900 osób kończy bieg po 5 kilometrach. Próbuję biec spokojnie swoim tempem urozmaicając sobie ten trucht urywaną rozmową z biegnąca obok Basią z Zakopanego. W okolicach Katedry Polowej grupa młodych ludzi przebranych w mundury powstańcze odgrywa scenki jak żywo przeniesione z sierpnia 1944 roku. Sa nadal oklaski kibiców (najmilej wspominam róg Miodowej i Krakowskiego Przedmieścia), więc odpowiadamy grzecznie tym samym. I znowu Karowa i znowu odrabianie czasu na zbiegu. W okolicach Nowego Zjazdu mały incydent z głośno urągającym nam człowiekiem. Odkrzykujemy w jego stronę - niestety zdarzają się i tacy ludzie. Chwilę potem kolejna walka z ulicą Sanguszki, tym razem już czuję to w nogach. Lekki kryzys na kilkaset metrów przed metą? Nie, nie może być o tym dzis mowy. Zaczynam ostry sprint, podczas którego wyprzedzam jeszcze kilkanaście osób. Czas 0:50:41 brutto gorszy tylko o 3 sekundy od rekordu, za to pomiar netto już rekordowy 0:50:15. Odbieram dyplom i medal. Rozmawiam trochę z Pawłem i pędzę do depozytu i szatni. Tutaj ogromne brawa dla organizatorów. Tyle startujących osób a wszystko odbywa sie bez kolejek. Spiesze się by zdążyć na dekorację zwycięzców, podczas której wyświetlane są archiwalne zdjecia z powstania.
Tyle bieg, który zapalił iskierkę nadziei przed Maratonem Warszawskim. Zresztą klamka już zapadła, start na 42.195 opłacony - nie ma więc zmiłuj, będzie walka...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora golon (2009-08-01,16:13): No to musiał być super bieg , pomyślę o nim w przyszłym roku a ten podbieg na Sanguszki pamiętam do dziś
|