2009-05-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| odpoczynek... (czytano: 384 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://plfoto.com/1841266/zdjecie.html
Po długim okresie bez biegania kwiecień był już taki jak powinien. Dużo, coraz dłuższego biegania. I chyba było to na tyle dużym szokiem dla skostniałego i osłabionego chorobą organizmu, że pod koniec kwietnia zaczął dawać o sobie znać. Pojawiły się jakieś bóle, kręgosłup przypomniał o tym, że go mam a nogi jakoś nie chciały współpracować z głową podczas biegu. Postanowiłem dać sobie kilka dni oddechu, a długi majowy weekend (powiększony o jeden dzień urlopu) był doskonałym czasem na podładowanie bateryjek. Czwartek rano wyjazd do Suwałk (tu mieszka siostra mojej żony). W ostatniej chwili wrzucam jednak swoje asicsy do bagażnika. A może jednak się przydadzą… Na miejscu błogie lenistwo, spacerek z dziećmi po parku nad Hańczą, biesiadowanie a wieczorem kilkadziesiąt kilometrów na rowerze z aparatem fotograficznym. Zero biegania! 1 maja jednak się złamałem. 7 rano butki na nogi i nad zalew. Jest dość zimno, bardzo przeszkadza wiatr. Chyba nie tak miało wyglądać odpoczywanie od biegania… Do pokonania 5 okrążeń wokół zalewu na Hańczy po około 2 kilometry każde. Już po pierwszym nie żałuję swojej decyzji. Biegnę po cudownym parku, wkoło tylko kilkudziesięciu rybaków siedzących nad swoimi wędkami. Napajam się widokami, których próżno szukać na moim blokowisku. Cisza, która aż boli. Nawet osób biegających jest tu jak na lekarstwo. Spotykam raptem jednego biegacza. No tak porównanie z liczbą biegaczy na Tarchominie wypada dla suwalszczan marniutko. Po piątym kółeczku wracam jeszcze ponad kilometr oganiając się od kilku błąkających się piesków. Tu też widać to, że nie jestem u siebie… W sumie wyszło około 12 km bieganka, co nakręciło mnie bardzo pozytywnie do dalszej części dnia. Energii starczyło na zwiedzanie pokamedulskiego klasztoru na Wigrach, szwendanie się po Sejnach i wypad na Litwę. Jednak może te bieganie to jest jakiś sposób na życie?. Wieczorem cała wycieczka przenosi się do moich teściów mieszkających tuż przy granicy litewskiej gdzie pozostajemy aż do niedzielnego poranka. W międzyczasie sobota upływa na grillowaniu, łapaniu ryb, podglądaniu bocianów i totalnym nic niezrobieniu! Tym razem wytrwałem w postanowieniu nie biegania. Nie na długo jednak. W niedzielę po powrocie kolejne 12 km. Tym razem jakoś tak bez większych sensacji zdrowotnych. Ciekawe na jak długo starczy tego suwalskiego odpoczynku? Mam nadzieję, że udało mi się choć na chwilę „oszukać” mój prawie 40-letni organizm, który jak tylko może przypomina o braku przepracowania zimy i innych mniejszych lub większych dolegliwościach.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2009-05-04,12:11): Nie narzekaj, nie narzekaj!!!...Co ja mam powiedzieć, jak mój organizm "oszukiwać"???? Jak powiadają SPORT TO ZDROWIE:)))) ZBYSZEK1970 (2009-05-04,12:43): OK, Marysiu obiecuję mniej narzekać a więcej biegać:-))) fog (2009-05-04,13:30): Twoje rozkręcanie się udziela...:) ZBYSZEK1970 (2009-05-04,13:38): Ok, no to kolejna obietnica (dzizas, może jednak powinienem zostać politykiem, heh...)! Olu, obiecuję sie rozkręcać nadal i udzielać... no chyba, że owe rozkręcanie spowoduje totalny rozpad na cześci pierwsze...:-))) fog (2009-05-04,16:18): To może nazwijmy to podkręcaniem... ;))) ZBYSZEK1970 (2009-05-04,17:40): To brzmi już lepiej;-)
|