Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [28]  PRZYJAC. [47]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
ArtekP
Pamiętnik internetowy
Lubię się zmęczyć...

Artur Pszczółkowski
Urodzony: 1974-03-26
Miejsce zamieszkania: Warszawa
5 / 17


2009-04-09

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Dylemat biegacza. (czytano: 556 razy)

 

Powoli mija 6-ty tydzień mojego 8-tygodniowego BPS-u do Cracovia Maraton. Rozpocząłem go zaraz po niezwykle dla mnie udanym Półmaratonie Wiązowskim. Realizuję plan według Petera Greifa na 4 treningi w tygodniu (mój piąty trening to cotygodniowy 40 minutowy mecz piłkarski w hali na sztucznej trawie) z założonym tempem maratońskim 5:00/km czyli na wynik w okolicach 3:30. Jednak moje przedsezonowe założenia wynikowe mówią wyraźnie o łamaniu 3:40 a nie o żadnym 3:30! Właściwie to dosyć ściśle trzymam się tego planu, a jedyne odstępstwa w ciągu tych 8 tygodni to 3 biegi na 10km. 2 z nich już za mną, były to nasze kabackie dyszki (9,87km) w ramach grand prix Warszawy w marcu i kwietniu. Moje założenie na cały tegoroczny sezon grand prix to łapanie się w pierwszej setce każdego biegu. Na razie się udaje, ale nie jest to proste, bo każdorazowo wymaga to ode mnie wyniku w okolicach życiówki, a podczas ostatniego startu (4.04) wręcz znacznego poprawienia najlepszego wyniku. Tak też się stało, pobiegłem ponad minutę szybciej od dotychczasowego najlepszego biegu, a mój wynik to 41:13 (finiszowe metry na zdjęciu). Z wyniku oczywiście bardzo się cieszę, bo widać, że trening Greifa działa, ale miejsce ciągle tylko 89. Widać, że poziom naszego warszawskiego (kabackiego) amatorskiego biegania coraz wyższy. Z tych moich odstępstw od planu pozostał jeszcze start w biegu zoo na 10km 18.04. Ciekawa trasa, atest jest, więc może zawalczę o życiówkę na atestowanej dyszce? Po niej już tylko regeneracja i łapanie kompensacji przed maratonem w Krakowie. A wracając do BPS-u to po 4 tygodniach jego realizacji plan zakładał start kontrolny w półmaratonie. Bardzo mi to odpowiadało, bo przecież akurat terminem pasował największy półmaraton w Polsce, czyli warszawski. Pobiegłem oczywiście i nawet urwałem 39 sekund z wyniku wiązowskiego, ale mam jakieś takie mieszane uczucia. Pewnie dlatego, że biegło się ciężko. Od początku ściśle kontrolowałem tempo, na 10-tym km byłem 2 minuty szybciej niż w Wiązownie, więc nie mogłem tak fajnie przyspieszyć w drugiej części trasy, która wydała mi się trudniejsza od wiązowskiej, a raczej od tegorocznej wiązowskiej, bo tam przecież zwykle decydują warunki pogodowe. Najbardziej doskwierał mi jednak brak izotoników na trasie. Były co prawda, ale dopiero na 18-tym km, więc za późno jak dla mnie, a i tak zatrzymałem się na kilkanaście sekund, żeby wypić kilka kubków. Swoją drogą to ciekawe, że kiedyś biegałem w ogóle bez picia, a teraz do szybkiego półmaratonu potrzebuję izotoniku po drodze, a sama woda nie wystarcza. Przyzwyczajenie? Psychika? A może rzeczywiście organizm tego potrzebuje? Nie mam pojęcia. Ostatecznie nie mogę narzekać, bo nabiegałem życiówkę 1:37:42, ale gdzieś tam w głowie się kołacze, że mogło być jeszcze ciut lepiej. W tym roku już raczej szybkich półmaratonów biegać nie będę, więc ten wynik ostanie się na dłużej. Co do samego treningu, to trzymam się założonych akcentów, a więc w kolejnych tygodniach: bieg ciągły (10 lub 15km), interwały (1, 2 lub 3km), dłuuuuuuuugie wybieganie (34km w moim przypadku) i łagodne truchtanie jako ostatni trening. Jak dotąd (odpukać) nie opuściłem żadnego treningu, zawsze utrzymywałem zakładane tempo, a nawet biegałem ciut szybciej. Kilometraż 70-80km tygodniowo. Dlatego też tak sobie myślę, że chyba powinienem spróbować o te 3:30 zawalczyć. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu także wyniki startów kontrolnych. Muszę jednak przyznać, że trochę się obawiam. To chyba jakaś bariera psychologiczna jest. Jak pomyślę, że mam biec cały maraton po 5:00/km, to jakoś tak niepewnie zaczynam się czuć. Pocieszam się jednak, że z definicji jestem asekurantem, taki mam charakter. Wolę się miło zaskoczyć niż niemiło rozczarować. Zobaczymy. Mam jeszcze 2 tygodnie do namysłu. Może ktoś mi pomoże podjąć decyzję?

PS. Wesołych Świąt wszystkim życzę.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


Isle del Force (2009-04-09,16:36): Wola walki w Tobie jest czyli 3:20 w Krakowie jest do osiągnięcia.
kluseczka (2009-04-09,21:23): o kurczę, ale jesteś zatwardziały w treningach, życzę powodzenia w Krakowie:)
mazi1975 (2009-04-10,09:13): "Wola walki w Tobie jest" - w stylu mistrza Yody przemawiającego do Luke'a Skywalkera :) moim zdaniem raczej 3:30 w twoim zasięgu jest biorąc pod uwagę nie kalkulacje ale dotychczasowe starty maratońskie,może trochę mniej hurraoptymistycznie niż Adam piszę,ale kurde,jakbyś nabiegał 3:20 to co Ty będziesz miał do roboty potem?!;)
ArtekP (2009-04-10,13:34): Adam, z tym 3:20 to trochę przesadziłeś, ale dzięki, że we mnie wierzysz...
ArtekP (2009-04-10,13:35): Mazi, zdecydowanie zgadzam się z przedmówcą, z Tobą znaczy...







 Ostatnio zalogowani
Pawel63
20:30
GriszaW70
20:26
kaes
20:15
mieszek12a
20:14
jacek50
20:07
fit_ania
20:05
chris_cros
20:03
Wojciech
19:38
marianzielonka
19:26
Czapi123
19:11
maciekc72
18:48
bobparis
18:23
stanlej
18:22
dejwid13
18:07
JW3463
18:05
aktywny_maciejB
17:24
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |