2009-04-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Berlin zdobyty. (czytano: 343 razy)
Zupełnie niespodziewany wynik na płaskiejm łatwej trasie Berliner halbmarathon. Pobiegłem prawie o 10 minut lepiej od zeszłotygodniowego biegu w Poznaniu. Nowa życiówka to 1:27:45. Miejsce 618/17888.
Wynik cieszy tym bardziej, iż udało się nabiegać taki czas po mocno zapracowanym tygodniu. Między innymi przez pracującą sobotę nie udało się wyjechać dzień przed biegiem. Była taka opcja, polegająca na noclegu w mieszkaniu Popeya. Ostatecznie wyjechałem z małżonką o 6:55 spod domu, o 8:50 zostawiliśmy samochód pod IKEĄ na Tempelhof. Podjechał po nas Popeye i podążyliśmy w kierunku startu.
Po dobrej 30 minutowej rozgrzewce wbiliśmy się do strefy B. Za nami około 17.000 ludzi, przed nami najwyżej 1000. Minutę przed startem staliśmy na linii dzielącej strefę A i B.
Trasa płaska, pogoda idealna, 12 stopni, czyste rześkie powietrze po wczorajszym deszczu. Przez większość trasy wydawało mi się, że biegnę cały czas z górki, dość mocno obawiałem się ewentualnych podbiegów, ale okazało się, że było to tylko złudzenie. Początek ostrożny, pierwsze 2 kilometry w tempie około 4:20, później leciałem poniżej 4:10, momentami schodząc nawet na 3:55.
Szczęśliwy i niezmiernie zmęczony dotarłem do mety. Wyglądałem raczej nieciekawie, gdyż 5 metrów za metą dopadł mnie lekarz, próbujący ustalić czy nie zemdleję. Na szczęście obyło się bez interwencji.
Na mecie woda, herbata, banany i uwaga… piwo erdinger alkoholfrei! Smak niesamowity.
Z minusów: słabe punkty odżywcze na trasie, jedynie woda, brak powerade itp.
Czas ustalić nowe cele na rok 2009;)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |