2009-03-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| niestety... (czytano: 186 razy)
pogoda rano przywitała mnie wymarzona. Słońce, 11 stopni na plusie, bezwietrznie... Pomy¶lałem sobie, że nawet je¶li się nie biegnie to warto być w Dronfield w wiosenn± niedzielę. Ja oczywi¶cie postanowiłem spróbować.
Przed startem poznałem dwóch Polaków, którzy mierzyli w 50 minut, ja mierzyłem w ukończenie tym razem. Zacz±łem spokojnie truchtać ale od pierwszego kroku czułem ból w kolanie pomimo wmasowanego Ben-Gaya i opaski stabilizuj±cej. Chyba jednak 10 dni to za wcze¶nie żeby narażać więzadła, które jeszcze nie wróciły do normy na drgania i wstrz±sy wywoływane każdym krokiem.
Fajnie było znów ustawić się razem z kolorowym tłumem na starcie, usłyszeć wystrzał startera i ruszyć. Postanowiłem nie ryzykować pogłębienia kontuzji i po niecałym kilometrze grzecznie zszedłem z trasy. Udałem się w okolice mety, oddałem chipa i oklaskiwałem biegn±cych.
Zwycięzca zameldował się z wynikiem 34'06" a ja moje 45'00" złamię innym razem:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2009-03-20,10:49): Wiem co się czuje, gdy schodzi się z trasy, ale podj±łe¶ słuszn± decyzję, a życióweczkę jeszcze będzie okazja poprawić:))
|