Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 264 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Bieg Rzeznika
Autor: Mirosław Bieniecki
Data : 2004-07-08

Do udziału w I Biegu o Puchar Rzeźnika zgłosiło sie ostatecznie 10 osób: 4 drużyny i dwóch zawodników niezrzeszonych, którzy, ze względu na regulamin biegu, biegali razem jako jedna drużyna. Start odbył sie kilka minut po wschodzie Słońca, o 3.24, sprzed kościoła w Komańczy.

Uczestników biegu na trasie asekurowały dwa samochody – tutaj wielkie podziękowania za pomoc – które podawały zawodnikom napoje izotoniczne oraz posiłki na czterech punktach regeneracyjnych (tam, gdzie trasa biegu przecinała drogi, pom których dało sie jecahc samochodem). Pogoda była własciwie idealna – chłodno i pochmurnie, ale bezdeszczowo. Deszcz padał w nocy przed biegiem. Trasa prowadziła częściowo przez las, a częśćiowo połoninami. W niektórych miejscach dość błotnista: na początku (od ok. ósmego do mniej wiecej 15go kilometra – podejscie na Chryszczatą) i mniej więcej pomiędzy 50ym a 55ym kilometrem (podejście na Smerek), na długich odcinkach kamienista. Podejścia i zejścia miejscami bardzo trudne i strome, suma przewyższeń ponad 3500m (wg. wskazań GPS). Ogólnie—trasa ciężka i długa. Blisko 75km wg. wskazań GPS. Jak to powiedział jeden z uczestników: Kurwa, ale to jest wysoko i daleko!

Opis trasy:
Trasa: Czerwony szlak bieszczadzki z Komańczy do Ustrzyków Górnych: Komańcza (ok. 8 km asfaltem) Duszatyn (ok. 480m n.p.m.), a dalej czerwonym szlakiem: Chryszczata (997) - przełęcz Żebrak (816) - Wołosań (1071) - Cisna (ok. 550)- Małe Jasło (1102) - Jasło (1153) - Okraglik (1101) - Smerek (560)- Smerek (1222) - Przeł. M. Orłowicza (1078) - Połonina Wetlińska (1253) - Berehy Górne (740), Połonina Caryńska (1297) - Ustrzyki Górne (ok. 640).

Wyniki:

Jarosław Bieniecki (1980), Adam Postek (1980) – OTK Rzeźnik (drużyna I) - 11h24min, Jerzy Natkański (1954), Piotr Morawski (1976) - Klub Wysokogórski Warszawa - 11h36min, Mirosław Bieniecki(1975), Arkadiusz Załęcki (1975) – OTK Rzeźnik (drużyna II)- 11h46min, Sławomir Żółkowski (196?) – niezrzeszony – 13godzin 20minut, Grzegorz Tarczyński(1974), Jerzy Wyka(1976) - Maraton Pęgów – 13godzin 30minut, Grzegorz Witkowski (1957) – niezrzeszony- nie ukończył z powodu kontuzji.

Moja refleksja z biegu...

Na starcie zabrało się nas w końcu 10 osób, pięć drużyn po dwóch zawodników. Ja biegałem z Arkiem Załęckim, z którym wcześniej byłem kilka razy w Bieszczadach, ale pochodzić tylko, nigdy biegać. Asekurowaly nas 2 samochody (jeden dzięki uprzejmości kibiców Klubu Wysokogórskiego, którym raz jeszcze serdecznie dziekuję za pomoc!) z napojami, jedzeniem, etc. Start w Komańczy o 3.15, a tak naprawdę o 3.25, parę minut po wschodzie Słonca. Początek, czyli odcinek poniędzy Komańcza a poczatkiem podbiegu na Chryszczata biegniemy spokojnie. Do samego podbiegu pod Chryszczatą dobiegliśmy właściwie wszyscy razem, z tym, że Arek i ja na końcu stawki, przed nami na prowadzeniu Jarek Bieniecki z Adamem Postkiem, czyli nasi klubowi koledzy, za nimi drużyna Klubu Wysokogórskiego, dalej drużyna Maratonu Pęgów oraz Grzegorz Witkowski i Sławek Żółkowski, którzy wobec braku własnych druzym biegali razem jako „niezrzeszeni z Warszawy”. My, jak wspomnialem, na końcu, ale na razie wszyscy w zasiegu wzroku.

Pierwszy powazny podbieg. Całą noc i parę dni wcześniej lało, wiec podbieg na Chryszczata błotnisty, poprzecinany strumieniami. Miejscami biegniemy po ścieżkach, którymi zwozi się drewno z lasu. Stromo i błoto. Trasa biegnie głównym bieszczadzkim szkaliem, ale mimo to miejscami jest źle oznaczona. Wszyscy oprócz Jurka i Grzegorza z Maratonu Pęgów gubimy sie na podejsciu. Tracimy czas, nadkladamy, ale spoko, znajdujemy szlak i lecimy dalej. My tracimy w sumie niewiele, ale zawodnicy z klubu wysokogórskiego i młodzi Rzeźnicy nadkładaja prawie 15 minut. Jeziorka Duszatyńskie witamy o brzasku-- pięknie, brak słów - w przewodniku bieszczadzkim jest zdjecie tych jeziorek o świcie. Polecam tym, którzy nie widzieli. Tam nas doganią Rzeźnicy którzy zgubili się gdzieś wczesniej i teraz nadganiają. Powoli robi się coraz stromiej i nagle, kiedy rozmawiamy z doganiajacymi nas własnie Grzegorzem i Jerzym – bum i jestesmy na Chryszczatej. Nawet jej nie zauważylismy. To nas podbudowuje. Biegniemy teraz pelni nadzieji, ze może damy radę. Obstawiamy, że uda nam sie przebiec trasę w ok.10 godzin. Jurek i Grzegorz tydzień wcześniej biegali 100km w Boguszowicach i pobiegli cos koło 13 godzin, liczymy więc, ze na 70 damy odpowiednio mniej. Wszyscy z którymi rozmawiamy jak nas mijają są nastawieni optymistycznie, nikt nie zakłada czasu dłuższego niż 10 godzin.

Po jakims czasie dobiegamy na przełęcz Żebrak. Postój, napoje, etc. Żałuję, że zostawiłem koszulkę z długim rękawem w drugim samochodzie, bo okazuje się, że nie jest aż tak ciepło. Młodzi Rzeźnicy są podobno 10 minut przed nami. Biegniemy. Po chwili przed nami kierunkowskaz - tabliczka z napisem Wolosań 1,5, Cisna [zamazane]5h, zakładamy, ze ktoś wymazał liczbę 1 sprzed 5, ze to miało być 1,5h. Biegniemy. Byle do Wolosania, potem juz z górki. Po jakims czasie stromy podbieg - jest Wołosań! teraz w dół. Zbiegamy, aby po chwili znowy podbiegać – czyzby drugi Wołosań. Trzeci. Czwarty. Piąty. Cholera, dłuży się! gdzie ten Wołosań!?! Siódmy, ósmy... wreszcie widać dolinę, jeszcze kawałek przez las i nagle droga wali prosto w dół pod wyciagiem narciarskim Zbiegamy pod wyciągiem, potem jeszcze kawałek żwirową droga i dobiegamy do samochodu.
Po 4 godzinach i 24 minutach od startu dobiegamy do Cisnej.

Jesteśmy z Arkiem sami, jedna drużyna za nami, trzy przed. Napoje, banany, snickersy, zmiana koszulek, etc. Arek biegnie dalej, ja zostaję zmienić skarpetki. Gubię sie potem jeszcze na pare minut szukając wyjscia szlaku z Cisnej i doganiam go dpoiero pare kilometrów dalej na podbiegu pod Jaslo - też właśnie zgubił trasę. Parę metrów przed nami są Jurek i Grzegorz. Grzegorz ma jakiś problem z nogą, ale będzie kontynuował. Mijamy ich na podbiegu. Na Małe Jaslo wbiegamy nawet dość szybko, potem dalej, otwartymi połoninami. Po drodze mijamy źródełko pod Jaslem, niestety, mimo deszczowej pogody w ostatnie dni żródełko nie jest zbyt obfite.

Arek biegnie dalej, ja próbuje nabrac do bidonu choc troche wody, ale wody prawie nie ma, zresztą, obaj biegniemy z butelkami z napojem izotonicznym i tak naprawde mamy jeszcze co pić. Liczymy, ze Jaslo to polowa drogi. Jest 9.10. 5.45h na trasie, czyli mamy pół godziny zapasu. Niewiele mając na uwadze to, że zaczynamy odczuwać zmęczenie, a przed nami najgorsze. Biegniemy dalej, coraz częściej przechodzimy coraz dłuzsze odcinki. Przed nami piekne widoki, ale nie widać nikogo. Ani naszych zawodników, ani turystów. Od rana nie widzielismy jeszcze ani jednego turysty.
W końcu dobiegamy na Jaslo. Ale widoki! Patrzymy chwile wokoło a potem truchtamy dalej, na szczyt Okrąglika. Tam znowu tracimy cenny czas szukając własciwego szlaku. Znajdujemy, biegniemy dalej, na Fereczatą. Ja mam kryzys. Schodzę sporą część. Obaj modlimy sie o podejście, żeby odpocząć od tego zbiegu. Zbiegi są najgors

Do udziału w I Biegu o Puchar Rzeźnika zgłosiło sie ostatecznie 10 osób: 4 drużyny i dwóch zawodników niezrzeszonych, którzy, ze względu na regulamin biegu, biegali razem jako jedna drużyna. Start odbył sie kilka minut po wschodzie Słońca, o 3.24, sprzed kościoła w Komańczy.

Uczestników biegu na trasie asekurowały dwa samochody – tutaj wielkie podziękowania za pomoc – które podawały zawodnikom napoje izotoniczne oraz posiłki na czterech punktach regeneracyjnych (tam, gdzie trasa biegu przecinała drogi, pom których dało sie jecahc samochodem). Pogoda była własciwie idealna – chłodno i pochmurnie, ale bezdeszczowo. Deszcz padał w nocy przed biegiem. Trasa prowadziła częściowo przez las, a częśćiowo połoninami. W niektórych miejscach dość błotnista: na początku (od ok. ósmego do mniej wiecej 15go kilometra – podejscie na Chryszczatą) i mniej więcej pomiędzy 50ym a 55ym kilometrem (podejście na Smerek), na długich odcinkach kamienista. Podejścia i zejścia miejscami bardzo trudne i strome, suma przewyższeń ponad 3500m (wg. wskazań GPS). Ogólnie—trasa ciężka i długa. Blisko 75km wg. wskazań GPS. Jak to powiedział jeden z uczestników: Kurwa, ale to jest wysoko i daleko!

Opis trasy:
Trasa: Czerwony szlak bieszczadzki z Komańczy do Ustrzyków Górnych: Komańcza (ok. 8 km asfaltem) Duszatyn (ok. 480m n.p.m.), a dalej czerwonym szlakiem: Chryszczata (997) - przełęcz Żebrak (816) - Wołosań (1071) - Cisna (ok. 550)- Małe Jasło (1102) - Jasło (1153) - Okraglik (1101) - Smerek (560)- Smerek (1222) - Przeł. M. Orłowicza (1078) - Połonina Wetlińska (1253) - Berehy Górne (740), Połonina Caryńska (1297) - Ustrzyki Górne (ok. 640).

Wyniki:

Jarosław Bieniecki (1980), Adam Postek (1980) – OTK Rzeźnik (drużyna I) - 11h24min, Jerzy Natkański (1954), Piotr Morawski (1976) - Klub Wysokogórski Warszawa - 11h36min, Mirosław Bieniecki(1975), Arkadiusz Załęcki (1975) – OTK Rzeźnik (drużyna II)- 11h46min, Sławomir Żółkowski (196?) – niezrzeszony – 13godzin 20minut, Grzegorz Tarczyński(1974), Jerzy Wyka(1976) - Maraton Pęgów – 13godzin 30minut, Grzegorz Witkowski (1957) – niezrzeszony- nie ukończył z powodu kontuzji.

Moja refleksja z biegu...

Na starcie zabrało się nas w końcu 10 osób, pięć drużyn po dwóch zawodników. Ja biegałem z Arkiem Załęckim, z którym wcześniej byłem kilka razy w Bieszczadach, ale pochodzić tylko, nigdy biegać. Asekurowaly nas 2 samochody (jeden dzięki uprzejmości kibiców Klubu Wysokogórskiego, którym raz jeszcze serdecznie dziekuję za pomoc!) z napojami, jedzeniem, etc. Start w Komańczy o 3.15, a tak naprawdę o 3.25, parę minut po wschodzie Słonca. Początek, czyli odcinek poniędzy Komańcza a poczatkiem podbiegu na Chryszczata biegniemy spokojnie. Do samego podbiegu pod Chryszczatą dobiegliśmy właściwie wszyscy razem, z tym, że Arek i ja na końcu stawki, przed nami na prowadzeniu Jarek Bieniecki z Adamem Postkiem, czyli nasi klubowi koledzy, za nimi drużyna Klubu Wysokogórskiego, dalej drużyna Maratonu Pęgów oraz Grzegorz Witkowski i Sławek Żółkowski, którzy wobec braku własnych druzym biegali razem jako „niezrzeszeni z Warszawy”. My, jak wspomnialem, na końcu, ale na razie wszyscy w zasiegu wzroku.

Pierwszy powazny podbieg. Całą noc i parę dni wcześniej lało, wiec podbieg na Chryszczata błotnisty, poprzecinany strumieniami. Miejscami biegniemy po ścieżkach, którymi zwozi się drewno z lasu. Stromo i błoto. Trasa biegnie głównym bieszczadzkim szkaliem, ale mimo to miejscami jest źle oznaczona. Wszyscy oprócz Jurka i Grzegorza z Maratonu Pęgów gubimy sie na podejsciu. Tracimy czas, nadkladamy, ale spoko, znajdujemy szlak i lecimy dalej. My tracimy w sumie niewiele, ale zawodnicy z klubu wysokogórskiego i młodzi Rzeźnicy nadkładaja prawie 15 minut. Jeziorka Duszatyńskie witamy o brzasku-- pięknie, brak słów - w przewodniku bieszczadzkim jest zdjecie tych jeziorek o świcie. Polecam tym, którzy nie widzieli. Tam nas doganią Rzeźnicy którzy zgubili się gdzieś wczesniej i teraz nadganiają. Powoli robi się coraz stromiej i nagle, kiedy rozmawiamy z doganiajacymi nas własnie Grzegorzem i Jerzym – bum i jestesmy na Chryszczatej. Nawet jej nie zauważylismy. To nas podbudowuje. Biegniemy teraz pelni nadzieji, ze może damy radę. Obstawiamy, że uda nam sie przebiec trasę w ok.10 godzin. Jurek i Grzegorz tydzień wcześniej biegali 100km w Boguszowicach i pobiegli cos koło 13 godzin, liczymy więc, ze na 70 damy odpowiednio mniej. Wszyscy z którymi rozmawiamy jak nas mijają są nastawieni optymistycznie, nikt nie zakłada czasu dłuższego niż 10 godzin.

Po jakims czasie dobiegamy na przełęcz Żebrak. Postój, napoje, etc. Żałuję, że zostawiłem koszulkę z długim rękawem w drugim samochodzie, bo okazuje się, że nie jest aż tak ciepło. Młodzi Rzeźnicy są podobno 10 minut przed nami. Biegniemy. Po chwili przed nami kierunkowskaz - tabliczka z napisem Wolosań 1,5, Cisna [zamazane]5h, zakładamy, ze ktoś wymazał liczbę 1 sprzed 5, ze to miało być 1,5h. Biegniemy. Byle do Wolosania, potem juz z górki. Po jakims czasie stromy podbieg - jest Wołosań! teraz w dół. Zbiegamy, aby po chwili znowy podbiegać – czyzby drugi Wołosań. Trzeci. Czwarty. Piąty. Cholera, dłuży się! gdzie ten Wołosań!?! Siódmy, ósmy... wreszcie widać dolinę, jeszcze kawałek przez las i nagle droga wali prosto w dół pod wyciagiem narciarskim Zbiegamy pod wyciągiem, potem jeszcze kawałek żwirową droga i dobiegamy do samochodu.
Po 4 godzinach i 24 minutach od startu dobiegamy do Cisnej.

Jesteśmy z Arkiem sami, jedna drużyna za nami, trzy przed. Napoje, banany, snickersy, zmiana koszulek, etc. Arek biegnie dalej, ja zostaję zmienić skarpetki. Gubię sie potem jeszcze na pare minut szukając wyjscia szlaku z Cisnej i doganiam go dpoiero pare kilometrów dalej na podbiegu pod Jaslo - też właśnie zgubił trasę. Parę metrów przed nami są Jurek i Grzegorz. Grzegorz ma jakiś problem z nogą, ale będzie kontynuował. Mijamy ich na podbiegu. Na Małe Jaslo wbiegamy nawet dość szybko, potem dalej, otwartymi połoninami. Po drodze mijamy źródełko pod Jaslem, niestety, mimo deszczowej pogody w ostatnie dni żródełko nie jest zbyt obfite.

Arek biegnie dalej, ja próbuje nabrac do bidonu choc troche wody, ale wody prawie nie ma, zresztą, obaj biegniemy z butelkami z napojem izotonicznym i tak naprawde mamy jeszcze co pić. Liczymy, ze Jaslo to polowa drogi. Jest 9.10. 5.45h na trasie, czyli mamy pół godziny zapasu. Niewiele mając na uwadze to, że zaczynamy odczuwać zmęczenie, a przed nami najgorsze. Biegniemy dalej, coraz częściej przechodzimy coraz dłuzsze odcinki. Przed nami piekne widoki, ale nie widać nikogo. Ani naszych zawodników, ani turystów. Od rana nie widzielismy jeszcze ani jednego turysty.
W końcu dobiegamy na Jaslo. Ale widoki! Patrzymy chwile wokoło a potem truchtamy dalej, na szczyt Okrąglika. Tam znowu tracimy cenny czas szukając własciwego szlaku. Znajdujemy, biegniemy dalej, na Fereczatą. Ja mam kryzys. Schodzę sporą część. Obaj modlimy sie o podejście, żeby odpocząć od tego zbiegu. Zbiegi są najgors



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Januszz
06:56
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |