Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 577 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9/1

Twoja ocena:brak


Porubsky Maraton – Ostrava 03.2003
Autor: Piotr Wiercioch
Data : 2003-03-27

Nie mogąc doczekać się pierwszego w tym sezonie w Polsce maratonu w Dębnie, wybrałem się na mały i skromny maraton do Ostravy. Skompletowałem cały samochód kibiców (tj. moją cudowną żonę Darię i trzech kumpli) i w piątek po południu przy wspaniałej pogodzie wyjechaliśmy z Poznania.

Już sama podróż i nocny przyjazd do opustoszałej na ulicach Ostravy były wspaniałe. Po zakwaterowaniu w hotelu poszliśmy jeszcze do przyhotelowej knajpki na małe piwko, ale ja niestety musiałem szybko opuścić wesołe towarzystwo mając na uwadze mój jutrzejszy start.

Rano wstałem wcześnie, małe śniadanko, spacerek do sklepu po wodę i banany, w samochód i na stadion na start. W polskich miastach to niebywałe żeby o godz. 10 w sobotę ulice były aż tak wyludnione. Mimo, że trochę pobłądziliśmy (nawet miejscowi nie wiedzieli gdzie jest hriste DPMO czyli stadion), to przy takich pustkach na ulicach nawet nawracanie na czteropasmowej ulicy przechodziło niezauważone.

W końcu trafiliśmy. Mały stadionik z parterowymi szatniami w lesie. Kilkanaście samochodów w większości z polskimi rejestracjami i truchtający biegacze dowodzili, że jesteśmy na miejscu. Rejestracja trwająca chyba mniej niż minutę, szybkie przebranie w samochodzie i już się rozgrzewam.
Okazało się, że na starcie stanęło 67 biegaczy z Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Trasa przebiegała przez przedmieścia Ostravy, przez łąki i nieużytki drogą rowerową w widłach rzek Opavy i Odry.

Jak dla mnie bomba. Biegacze mieli do pokonania jedno małe i cztery duże 'kółka' prowadzące (z małymi wyjątkami) po tej samej drodze. Tak więc biegnąc cały czas mijało się innych biegających. Punkty z wodą, herbatą i czymś na ząb (widziałem pomarańcze, ale nie wiem co tam jeszcze było, bo nie korzystałem) były umieszczone w dwóch miejscach, więc co niecałe 5 km. można było sobie popić.

Pogoda była wspaniała, świeciło słońce, temperatura trochę powyżej zera i poza paroma miejscami niewielki wiatr.

I w tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na fenomen maratonów ostrawskich.
Głównym organizatorem tych imprez jest Maraton Klub Seitl, a zwłaszcza jego szef Otto Seitl. W roku 2003 w tym mieście organizują oni aż 17 maratonów !!! To zdaje się więcej niż będzie w tym roku maratonów w całej Polsce. Fakt, że nawet wszystkie zebrane do kupy frekwencją nie przebiją jednego Krakowa, Wrocławia czy Poznania, ale jaka to musi być pasja biegacza, aby podołać temu wszystkiemu...

Poza tym sama organizacja. Kolejne maratony są poprowadzone różnymi i naprawdę malowniczymi trasami, są wspaniale oznakowane (strzałki na asfalcie, przebiegnięte kilometry malowane na drodze oraz na rozstawionych tablicach oraz na wszelki wypadek osoby rozstawione na trasie w najbardziej newralgicznych punktach), wyniki wpisywane na tablicę na mecie w miarę kończenia zawodów przez kolejnych maratończyków (swoje miejsce znałem jak tylko doczłapałem się do szatni), rejestracja przed zawodami, posiłek i piwo po zawodach bez żadnych problemów i kolejek oraz sympatia osób obsługujących trasę (wręcz niesamowite, ale na trasie Otto Seitla mijałem chyba z osiem razy i za każdym razem mnie pozdrawiał).

No i nagrody: oprócz dyplomu wspaniała pamiątkowa plakietka do postawienia na szafce dla każdego biegacza. A to wszystko za jedyne 150 czeskich koron (ok. 22 PLN).

Naprawdę polecam Ostravę wszystkim tym, którym nie przeszkadza brak tłumu biegaczy i zupełna pustka kibiców na trasie.

Co do sobotniego III-go Porubskiego Maratonu (bo tak się ten ostatni nazywał), to pierwsze cztery miejsca zajęli Polacy. Wygrał Jarosław Kostrzewski z czasem 2:42:00, drugi był Maciej Ciepiak (2:43:54), a trzeci Waldemar Zajega ( 2:47:51). Biegła jedna kobieta Ludmila Sokalova, która zajęła 47 miejsce z czasem 3:50:46. Gratulacje!

Ja też odniosłem swój mały sukces, gdyż był to mój drugi w życiu maraton i ukończyłem go na 22 miejscu z czasem 3:18:20 poprawiając wynik z Poznania o niemal 43 minuty. Uczciliśmy go wraz z całą kompanią pijąc cały wieczór czeski narodowy trunek.

Pozdrawiam wszystkich redaktorów i czytelników 'Maratonów Polskich' i życzę udanego sezonu biegowego.

Piotr Wiercioch



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
Tyberiusz
20:49
romelos
20:43
czeper
20:35
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |