Najtrudniejszym problemem w książkach o bieganiu jest napisanie takiej książki, której treść by mogła zadowolić zdrowotnych biegaczy rekreacyjnych i jednocześnie zaspokoić rosnące oczekiwania, głodnych życiówek i nagród wyścigowych biegaczy ambicjonalnych.
Na rynku pojawiła się pierwsza książka sygnowana legendarnym w Polsce znakiem Runners World. A że marka zobowiązuje, to i oczekiwania są wysokie. Niestety nic i nikt nie jest doskonały. W związku z tym pojawiły się we mnie pewne wątpliwości i zapytania, którymi chciałbym się podzielić.
Strona 16. Rysunek obrazujący pronację (nawracanie) i supinację (odwracanie). Po pierwsze: nie ma w tekście żadnego odwołania do zamieszczonego rysunku, po drugie: czy to jest lewa stopa, czy prawa, bo jeżeli i lewa i prawa, to jest to ten sam ruch!, ta sama pozycja! Natomiast ja sam mam pewną wątpliwość, bo skoro supinacja jest „ruchem na zewnątrz”, to supinacja uda i podudzia obróci stopę palcami na zewnątrz. Natomiast sama supinacja stopy najczęściej jest połączona z przywodzeniem i zgięciem podeszwowym, czyli oparciem na zewnętrznej, bocznej krawędzi stopy. Czy tak?
Strona 20. Czy bieganie ciągle w jedną stronę może być aż tak bardzo kontuzjogenne, aby co parę okrążeń zmieniać kierunek? Ciekawe co na to mają powiedzieć biegacze od 200 m aż po 10 km. Wszak na stadionach biega się tylko w jedną stronę i w tę samą stronę przeprowadza treningi.
Strona 22. Po przeczytaniu punktów 9 i 10 wydaje mi się, że aż tak źle w Polsce to chyba jeszcze nie jest, a stosując się do przestróg, że na dodatek nie każdy biegacz jest nieszkodliwy powinienem trenować w domowym pokoju, ale tylko jak będę sam, bo żona też biega i kto wie co się może wydarzyć jak przyjdzie z pracy do domu. A propos jeden pan z „Moralności pani Dulskiej” też chodził (trenował) w domu.
Strona 25. Doceniam determinację Oprah Winfrey, ale jej dokonania nie są mnie w stanie poruszyć. Natomiast z wypiekami na twarzy czytam „przygody” polskich biegaczy zamieszczane w „Joggingu”.
Strona 31. Jeszcze raz się spytam. Czym jest pronacja stopy? Postawieniem na wewnętrznej krawędzi stopy?
Strona 32 i 33. Jeżeli jest to miniraport z polskiego rynku, to brakuje mi kilku jeszcze kilku dostępnych marek obuwia.
Strona 34 i dalej. Przede wszystkim brakowało mi rysunków.
Strona 36. Pytania jakie powinienem usłyszeć w specjalistycznym sklepie są tylko pobożnym życzeniem. Nigdy takich nie usłyszałem oprócz nieśmiertelnego „może w czymś pomóc” i odesłania do odpowiedniej półki lub próbie wciśnięcia butów z największą marżą.
Strona 37. Znajduje się tam rada by znalazłszy odpowiednią parę obuwia już jej się trzymać. A co się stanie jeżeli model nie będzie produkowany, a mnie nie będzie stać na to by kupić sobie na początku 20 par butów?
Część II. Moja uwaga jest generalna, ale za to bardzo subiektywna. Nie lubię tabel żywieniowych i nic nie mówiących zwrotów z cyklu 10 gramów białka dziennie lub obiad 1500 kcal, albo zwrotów z cyklu po biegu wypij 600 gramów węglowodanów.
Strona 49. Uzupełnienie Macieja Nowaka o żywieniu zgodnie z grupą krwi jest nic nie wnoszącym wtrętem i albo powinno być obszerniejsze, aby choć z grubsza przedstawić tę ideę, albo pominięte.
Strona 59. Rewelacje naukowców z SUNY potraktowałbym jako ciekawostkę i nie umieszczał w książce, ale cóż - wybór autora.
Strona 61 i rozdział 7. Tylko dla mężczyzn?
Strona 68 i rozdział 8. Wspaniałe napoje, ale czy ktoś zadał sobie trud policzenia ile to kosztuje i że dla większości biegaczy są one raczej okazjonalnym uzupełnieniem niż podstawą. Jeżeli chodzi o funkcję informacyjną to w porządku.
Rozdział 9. Jako głos polemiczny polecam swój artykuł w „Joggingu” 3/2002.
Strona 80. Wiadomym jest, że im większy wyczyn tym inna dieta, ale najwyższej klasy sportowcy wiedzą dobrze o co walczą. Poza tym istnieją preferencje i tradycje kulinarne. Zajadanie się małżami konserwowanymi? Jeszcze chyba długo nie. Natomiast w Ameryce – być może.
Część III poświęcona kontuzjom. Nie będąc lekarzem nie grozi mi ostracyzm środowiska, ale grożą mi z tego powodu różne zarzuty. Pozwolę sobie tylko na kilka zdań.
Strona 90. O zażywaniu aspiryny. „Dobrze znana jest również chondrotoksyczność kwasu acetylosalicylowego. W badaniach in vitro udowodniono jego silnie hamujący wpływ na syntezę proteoglikanów i kwasu hialuronowego chrząstki zdrowej oraz o średnim, bądź ciężkim przebiegu choroby zwyrodnieniowej (OA), jak również hamujący wpływ na proliferację chondrocytów” (Ortopedia, Traumatologia, Rehabilitacja vol. 3, nr 2, 2001, str. 268). W tym cytacie znajduje się też odwołanie do artykułu Manicourta i wsp. Effects of tenoxicam and aspirin on the metabolism of proteoglycans and hyaluronan in normal and osteoarthritic human articular cartilage. Br J Pharmacol, Dec: 113(4): 1113-1120, 1994.
Można się też zastanawiać nad leczeniem chondromalacji Arthrylem zwłaszcza, że rokowania są niepewne, a dobre rezultaty osiąga się lecząc tym preparatem reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).
Strona 99 i dalej. Program treningowy – bezkontuzyjny. Specjaliści radzą, jak dbać o stopy. To nie jest program a zbiór rad, z tym, że po przeczytaniu można nabrać przekonania, że nie ma bezpiecznych terenów do biegania, a dbanie o stopy ogranicza się do używania wkładek. Poza tym treningi nad morzem, w wodzie i piasku mają swoje zadania (np.: zwiększenie siły biegowej). Wadą stadionów nie jest skręcanie, a niebezpieczeństwo tartanu nie tkwi w równości i miękkości.
Strona 108 i dalej. Rysunki!!!, proszę!
Strona 115 i rozdział 14. Część proponowanego samodzielnego leczenia (dobrze, że to lekarze sami proponują; szkoda, że zza oceanu) kontuzji niestety będzie niemożliwa bez konsultacji lekarza. Dlatego zawsze, ale to zawsze w przypadku niedomagań zdrowotnych skontaktuj się z lekarzem. Lepiej narazić się na chwilę śmieszności niż na sumowanie mikrourazów!
Część IV. Nie mogę będąc mężczyzną wypowiadać się autorytatywnie, ale wydaje mi się, że jeszcze nam daleko do amerykańskiego poczucia zagrożenia i obsesji bezpieczeństwa. Z własnych doświadczeń (sporty i sztuki walki, szkolenia dla instruktorów grup AT) wiem, że czasami lepiej jest ulec niż walczyć, bo nie narażamy się wtedy na utratę przytomności i możemy dopuścić blisko siebie napastnika. Czy wydłubiemy mu potem oczy zależy tylko od nas samych.
Poza tym skoro jest rozdział dla panów to czemu nie miałoby być i część dla pań. To się nazywa równouprawnienie. Szkoda, że na stronie145 nie wspomniano o Rosie Mocie.
Strona 166. Punkt 2. Nie każdy będzie mógł swobonie biec, rozmawiać i mieć tętno wynoszące około ¾ maksymalnego.
Strona 169. OWB w Polsce na kilka zakresów (3 lub 4, różne źródła różnie podają) intensywności. Tożsamym skrótem jest BC. Skróty pisane są dużymi lub małymi literami.
Strona 175. W oznaczeniu VO2 max „m” pisze się małą literą, lactate treshold ma skrót LT, a RE odpowiada polskiemu truchtowi i tak funkcjonuje w literaturze, podobnie jak sformułowania: kwas mlekowy, zakwaszenie mięśni, próg przemian
beztlenowych, próg beztlenowy, próg mlekowy używa się powszechnie, a w ogóle nie mówi o latacji! (nie mylić z dylatacją, laktacją, czy broń Boże dyletanctwem).
Strona 177. Choć wiadomo o co chodzi, to przy tabeli wymienienie jednostek dla VO2 max i latacji w min./km wygląda dziwnie. Jeżeli nie mamy specjalistycznego sprzętu do określenia progu proponuję używanie nadzwyczaj prostego testu Coconiego. Na potrzeby amatorskie wystarczy aż nadto.
Strona 201. Cóż, ciekawe....
Strona 203. Szkoda, że tutaj nie znalazł się kolejny wtręt o dużej i małej zabawie biegowej.
Strona 209. Tutaj zaś znalazło się jedno kapitalne stwierdzenie, które skomentuje tak: nie chcę być przygnieciony przez jabłecznik!
Strona 221. Czy takie propozycje nie spowodują ciężkich kontuzji. Czy nie lepiej żyć bez doświadczania bólu, mało go mamy w życiu?
Strona 223. Tajemnica drugiego oddechu? Dobrze opisany w literaturze sportowej, występuje po martwym punkcie. Faktem jest, że nie każdy go doświadczy.
Strona 230 i dalej. Proponuję także wspomnieć o uznanych technikach relaksacyjnych wg. Maltza, wg. Bensona, wg. Lazarusa, relaksacji stopniowej Jacobsona i treningu autogennym Schultza. Wszystkie te techniki znalazły zastosowanie w sporcie.
Strona 258 i dalej. Trenować w hali czy na powietrzu? Oto jest pytanie. Robienie kilometrów przez długie tygodnie na mechanicznej bieżni uważam za podstawę do rozmów z lekarzem leżąc na wygodnej kozetce. Trening w różnorodną aurę stanowi dodatkowy bodziec i pozwala na lepsze przygotowanie się do zawodów, które nie muszą odbywać się w optymalnych warunkach. Trening pod dachem jest miłym urozmaiceniem, ale nie główną istotą wysiłku.
Strona 278. Instalacja roweru na Wind Trainer’ze jest instalacją roweru na rolce. Kolarze wiedzą o co chodzi.
Strona 279. Polskie nazewnictwo sportowe rozróżnia trening obwodowy i stacyjny, i co uczelnia, to inne zapatrywanie się na owe metody. Głównym wyróżnikiem są: ilości powtórzeń lub czas trwania oraz długość przerwy. Trening obwodowy? Nie. Trening siłowy lub sprawnościowo-siłowy.
Strona 296 i tabele. Czy początkujący biegacz jest debiutantem? Czy trening 5 razy w tygodniu nie będzie go zbytnio obciążał? Czy w 18 tygodni da radę przygotować się do maratonu? Tak naprawdę, to dla kogo jest ten program?
Strona 306. Yasso 800 m jest typowym treningiem interwałowym. Do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze czasu trwania przerwy. Poza tym czy zbieżność wyników nie jest cudowną koincydencją. Podobnie mogą sobie amatorzy wróżyć z wyników chodu Korzeniowskiego.
Strona 328. To są rady na każdą milę! Nie kilometr!
Strona 338. Moim zdaniem wytypowanie imprez jest co najmniej dziwne. Jeżeli chce się być rzetelnym, a nie partykularnym warto wspomnieć o tych imprezach, które od lat cieszą się wzięciem i wspaniałą oceną biegaczy. Pominięcie adresów internetowych www.bieganie.pl oraz www.maratonypolskie.pl, najwięcej znaczących dla polskich internautówjest dziwne, zwłaszcza, że reklamowany adres jeszcze nie istnieje.
O innych drobnych literówkach, przestawieniach czy dziwny, styl nie pasujący do polskiego języka – pomijam taktownym milczeniem.
Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam, ale czy do „najlepszej książki o bieganiu jaka się ukazała” według słów autora Amby Burfoota (ho, ho) nie powinno się translatorsko przyłożyć, a powołując na polskie realia odpowiednio je wyeksponować. Przypuszczam, że autor nie miałby nic przeciwko temu. Cudne przekłady można znaleźć i u Roberta Stillera, Marii Skibniewskiej, Ireny Tuwim i innych. Czy tłumaczeni autorzy na tym ucierpieli. Nie. Ich kunszt i zdolności tylko na tym zyskały.
Na koniec chciałbym podkreślić, że autor książki Amby Burfoot napisał ją tak jak ją napisał, nie znał polskich uwarunkowań, polskiej terminologii, podali ją tłumacze i konsultanci i choć cieszy pojawienie się takiej pozycji na rynku, to jakiś niesmak po lekturze „najlepszej książki” pozostał.
Dariusz Sidor
ul. Żeromskiego 37/13
50-321 Wrocław
Do wiadomości:
1. Wydawnictwo „Praktycznego Poradnika dla Biegaczy”,
2. „Jogging”,
3. www.bieganie.pl,
4. www.maratonypolskie.pl.