Już tradycyjnie zawodnicy Wojskowego Klubu Biegacza META stary rok pożegnali na sportowo startując w Biegu Sylwestrowym w Strzelcach Opolskich. Startując tam corocznie wiemy że impreza, w której dyrektorem jest Zdzisław Twardy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, więc tym razem stary rok wybieramy się pożegnać w 19 osób.
W biurze zjawiamy się godzinę przed biegiem. Wypełniamy karty zgłoszenia. W zamian, miła pani wydaje numer startowy i po formalnościach. Nie ma wpisowego, nie trzeba przedstawiać badań i nie ma kolejki. To chyba było moje najszybsze zgłoszenie w ub. roku.
Trochę rozmów ze znajomymi i można rozpocząć przygotowania oraz rozgrzewkę. Jeszcze przed dwoma dniami myśleliśmy, że powalczymy ze swoimi życiówkami na trasie w Strzelcach. Obfite opady śniegu w przeddzień pokrzyżowały jednak te plany. Trasa w całości jest zaśnieżona. Niby człowiek posuwa się do przodu, ale jeszcze bardziej nogi uciekają do tyłu, a w miejscach oblodzonych już w ogóle nie można nad nimi zapanować. Wyglądamy jak byśmy wszyscy przed biegiem coś wypili, a przecież na “bąbelki” przyjdzie czas w drodze powrotnej. W dodatku zaczyna padać, a momentami jest wręcz śnieżyca. Kontrola czasu na 5 i 10 km nie nastraja optymistycznie, wręcz zniechęca do dalszego biegu. Z takich myśli na mecie, zwierza się nawet zwycięzca biegu olimpijczyk Piotr Gładki.
Trzeba się śpieszyć bo na mecie czeka 150 medali, a biegnie po nie 214 osób. Zawiedzionych organizator pociesza że brakujące medale prześle pocztą, ale lepszy wróbel w garści.... .Idziemy oddać numery startowe i okazuje się że znowu trzeba się śpieszyć, bo kto pierwszy ten ma bardziej wypełnioną reklamówkę (piwo, kubek, kupon totka i dyplom). Trochę trzeba jeszcze postać w kolejkach do szatni i po grochówkę, ale za to są już pierwsze wyniki. Część zawodników wraca do domu, część idzie na uroczyste zakończenie do Domu Kultury.
Podsumowując pomimo kilku uchybień – gdzie ich nie ma – bieg należy uznać za godny polecenia tym bardziej że od przyszłego roku nie będzie on kolidował z podobną imprezą w Trzebnicy (organizatorzy uzgodnili różne terminy).
PS. Osiągnięty przeze mnie wynik był najgorszy i najlepszy jednocześnie. TAK, ponieważ w szóstym starcie osiągnąłem najgorszy czas, a jednocześnie po raz pierwszy nie zostałem zdublowany przez czołówkę.
Z żołnierskim i sportowym pozdrowieniem
Zbigniew Rosiński
|