Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 471 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Sprawozdanie z Maratonu w Dębnie
Autor: Janusz Łęgowski
Data : 2000-01-01

W marcu tego roku zapadła decyzja. Z powodów zbyt wysokich kosztów musimy z żalem zrezygnować z wiosennego wyjazdu na maraton do Hamburga, Londynu bądź Rotterdamu. Decydujemy się na Dębno. Dzięki sponsorom możemy sobie pozwolić na wynajęcie samochodu. Podróż w jedną stronę zajmuje nam tylko pięć godzin, no i nie mamy do czynienia z wątpliwej jakości usługami państwowej komunikacji.

W składzie ekipy LKS –u Ziemi Puckiej znaleźli się: Kazimierz Mielewczyk, Franciszek Sojka, Wojciech Soliński, Florian Adolph, Edmund Żocholl oraz autor sprawozdania (Janusz Łęgowski). Każdy z nas ma swoje cele do zrealizowania. Najmłodszy z nas - Wojtek chce złamać barierę 3:20. Florek z kolei, zgłosił swój udział w klasyfikacji na najrówniejszego zawodnika prowadzonej przez agencję “Grunwald 1411” i zamierza maratony biegać w czasie 3:50 Mnie natomiast zadowoli pobicie ubiegłorocznego rezultatu z Rotterdamu (3:39:24), ale tak naprawdę po cichu marzę o rezultacie poniżej 3:30.

Po przyjeździe do Dębna , w biurze organizatora podczas obowiązkowych badań mała konsternacja, dwóch z nas ma za wysokie ciśnienie. Na szczęście lekarze przyjmują do wiadomości argumenty o zmęczeniu podróżą i podnieceniu zbliżającym się startem. Mimo tego jednak nasunęła mi się refleksja w jaki sposób organizatorzy poradzą sobie z badaniami gdy do Dębna przyjedzie kilka tysięcy zawodników. A że przyjedzie po tym co tam przeżyłem i zobaczyłem nie mam wątpliwości. Może więc już dziś pomyśleć o zastąpieniu czasochłonnego pomiaru ciśnienia oświadczeniem podpisanym przez każdego zawodnika o starcie na własną odpowiedzialność ?

Wieczorem z apetytem pałaszujemy potężną porcję makaronu (Pasta Party) i spokojnie udajemy się na nocleg do internatu, gdzie analizujemy plan trasy a potem w gronie kibiców oglądam walkę “Tigera”. Niestety głośno chrapiący kolega oraz przed startowe emocje długo nie pozwalają mi zasnąć.

Start dopiero w samo południe. Myślę, że w przyszłości mógłby nastąpić godzinę a może nawet dwie szybciej. Jednocześnie otworzyłaby się możliwość na podniesienie limitu czasu ukończenia biegu z obecnych 4.30,00 na 5 godzin. W centrum Dębna tysiące dopingujących biegaczy widzów , podobna sytuacja ma miejsce w Dragomyślu i Cychrze wioskach przez które prowadzi trasa maratonu. To przyjemna niespodzianka. Fajnie się biegnie będąc zagrzewany do biegu przez entuzjastycznych wręcz kibiców. Na trasie oznakowanie trasy, organizacja punktów odżywiania, odświeżania oraz medycznych bez zarzutu. Niemal w każdej chwili zmęczony zawodnik może napić się zimnego lub ciepłego napoju, wody mineralnej lub isostaru . Można przekąsić małe co nieco.

Na piątym kilometrze biegniemy w kilkuosobowej grupie z kolegami ze Szczecina. Wspólnie z Jurkiem Brunke, maratończykiem z Wejherowa nadajemy tempo w czasie 4 minuty 45 sekund na kilometr. Po półmetku została nas tylko dwójka. Ja i Marek Makowski z Węgorzewa. Niestety dotrzymuję kroku Markowi tylko do 33 kilometra. Powoli zaczynam słabnąć. Zaczynają mnie wyprzedzać zawodnicy których niedawno mijałem. Na czterdziestce już wiem, że złamię zaczarowaną dla mnie dotychczas granicę 3:30. Na macie osiągam wynik 3:26:37 (142 miejsce na 260 biegaczy). Moja radość mimo zmęczenia i złego samopoczucia nie ma granic. Tuż po minięciu mety zostałem otoczony czułą opieką wolontariuszek. Na każdym kroku czuje się życzliwość gospodarzy. Urocza dziewczyna narzuciła mi koc na plecy i odprowadziła do punktu masażu i żywienia. Tam kolejna niespodzianka. Wszyscy otrzymujemy torbę pełną napojów, owoców i słodycze. Naprawdę żal będzie z Dębna wyjeżdżać.

W drodze powrotnej “bogatsi” o fajne medale, pamiątkowe proporczyki i koszulki dzielimy się wrażeniami. Każdy jest zadowolony ze swego startu.

Najlepszy z nas K. Mielewczyk zajął 90 miejsce w czasie 3:11:41, za nim uplasował się F. Sojka (3:14:40), swój cel osiągnął W. Soliński, jego wynik 3:17:39(112 MIEJSCE), to jego nowy rekord życiowy. Z kolei F. Adolfh “pomylił” się tylko o jedną sekundę. Dużego wyczynu dokonał Edek Żocholl, który w butach firmy Asics kupionych na godzinę przed startem bez najmniejszych kłopotów wybiegał 4:04:34 zajmując 217 pozycję.

To był perfekcyjnie zorganizowany bieg. Zgodnie stwierdzamy, że maraton w Dębnie wpisujemy do kalendarz naszych corocznych startów. Bez wątpliwości impreza w Dębnie będzie się rozwijać i rozrastać.

W imieniu puckich maratończyków składam serdeczne podziękowania naszym sponsorom: dyrektorom firmy ECO – CELKON Andrzejowi Kosteckiemu i Jerzemu Nowakowskiemu z Celbówka, dyrektorowi Przedsiębiorstwa Robót Drogowo – Mostowych w Pucku Józefowi Gawrychowi , Sylwestrowi Borkowskiemu z Redy oraz władzom klubu za pomoc finansową w organizacji naszego wyjazdu do Dębna.

JANUSZ ŁEGOWSKI



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |