Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 542 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Lejden na szybko
Autor: Kazik Musiałowski
Data : 2002-06-17

Zapadła szybka decyzja- jedziemy. Piątek późnym popołudniem ruszamy z Torunia. Jako pierwszy wsiada Błażej.Po cichutku liczę na niego. Młody, nabiegany jak gończy pies i w ubiegłym roku w Warszawie był piąty. Zostawiamy Ostromecko i zbliżamy się do Chojnic, tam wsiada rodzina biegaczy, czyli „Florki”. Teraz do Piły, tam już nogami przebiera Grzegorz- Wasyl”. Na początku był trochę stremowany, ale jak się zadomowił no to dał nam czadu, swoim wspaniałym zaraźliwym śmiechem. Na pierwszym postoju mówię do gromadki-kłopoty zostawiamy ze sobą zabieramy radość i ochotę na maraton-zgadzacie się?-taaak!. Jedziemy i jedziemy, warkot silnika czasami jest zagłuszany chrapaniem”Wasyla”. Sobota południe jesteśmy w Lejden, trochę błądzimy, ale już mamy halę sportową. Odbieram numery, kupujemy ciuchy i buty, dobry przelicznik Udajemy się na miejsce gdzie rozbijamy namioty.”Wasyl” i Błażej śpią w hotelu-szkoda mi Błażeja.Jak to dobrze spotkać po latach starych znajomych, uścisk dłoni, uśmiech, to jest ważniejsze niż gruby portfel. Zauważamy jeszcze w klubie maratończyka flagę USA i zatrzymany zegar –czas ataku na World Trade Center. Po kolacji rozbijamy namioty, ciekawe jak się wyśpimy. Godzina szósta budzimy się prawie jednocześnie. Słychać ptaki duże, małe, kury, koguty i kurczaki-wspaniały budzik. Śniadanie-jacy wszyscy grzeczni, to chyba strach przed maratonem, tak ich ułagodził.
Prowadzę Błażeja do wydzielonej grupy elity maratonu, cały czas powtarzam –dzisiaj biegnij nie na czas a na miejsce. Oby zapamiętał.Biegnę całą trasę z Darkiem z Chojnic, Kaziu, biegałem w Wenecji, ale tutaj jest piękniej. Cieszy mnie ten komplement, bo faktycznie Lejden to taka Wenecja północy. Robi się ciepło-na lewo- półmaraton, na prawo- maraton, zostało nas mało. Na trasie jak zwykle tłumy kibiców, orkiestry, wspaniała obsługa, lepiej się biegnie. Jestem szybciej o dziesięć minut niż w toruńskim. Medal, butelka AA i kieruję się do naszego mikrobusu. Nie krzycz-nie posłuchałem-jestem drugi, Błażej mocno się tłumaczy. Przegrał dwie minuty. Przybiega „Wasyl”- panowie znowu przytyłem po maratonie, tak dużo po drodze było barów i co chwilę coś jadłem. Rozbawił nas tym doskonale. Już za chwilę będziemy w Niemczech, granica i w domu. Zdążymy na mecz wszyscy pytają Mirka kierowcę. Zdążymy, ale ja i tak na nich nie będę patrzył-stwierdził Mirek, szkoda, że zamiast się tak śpieszyć nie pojechaliśmy do Amsterdamu albo nad morze Północne. Może za rok.

Kazik Musiałowski



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |