Gdy po blisko trzech latach biegania na pokładach statków i po portach całego świata usłyszałem o Maratonie Toruńskim w roku 1983 postanowiłem w nim wystartować. Pobiegnę tylko raz tak myślałem i tak zrobiłem. Nie myślałem, że maraton to „choroba zakaźna”. Z wielkim zmęczeniem ale i z radością ukończyłem 20 – toruński. Wówczas zaczynała nas garstka, teraz ukończyło 67 zawodników z Torunia. Powiem nieskromnie jest w tej liczbie moja cząstka tej maratońskiej „propagandy”. Był to mój 75 klasyczny maraton łącznie z tym na statku. Nasuwa się kilka refleksji dotyczących tego ostatniego maratonu.
Pomysł usadowienia sekretariatu w siedzibie „Tumultu”- znakomity. Zakończenie tego biegu także bardzo trafne. Toruń żył maratonem i maratończycy żyli miastem. Start w Chełmnie smutny burmistrz ubolewał nad nazwą maratonu, nie poproszono tych wszystkich, którzy brali udział w tym pierwszym. Może faktycznie w roku przyszłym start i metę zrobić w tym samym miejscu wykorzysta się już raz zamknięte ulice. Nie mogę nachwalić się rozwiązania logistycznego na mecie. Woda, isostar, banany, masaże, opieka, uśmiechy wolontariuszy-o to chodziło. Na placu festyn, piwo, zupa, zespoły muzyczne to wszystko wspaniałe tylko, że tak późno rozgrywany maraton nie daje szans zawodnikom i ich rodzinom na zabawę. Wszyscy uciekają do domu. Bliskość dworca, postoju taxi, to także atuty na to, aby w przyszłym roku zrobić tam start i metę. Koniecznie o godzinie 9-tej rano, co nawet przy upalnej pogodzie pozwoli na pokonanie większej części trasy w chłodzie poranka. Końcowe uwagi: nie liczyć zawodników na starcie, ustawić tablice informujące o biegu ograniczające prędkość pojazdów-ścigaczy karać. Zostawić rowerzystów, bo wiozą wodę, pomagają a nie zanieczyszczają powietrza. Medal bardzo ładny, w przyszłym roku wróżę i życzę większej ilości startujących.
KAMUS |