Żegnać Stary i witać Nowy Rok można w różny sposób. Ja postanowiłam w taki, w jaki lubię najbardziej. Mieszkam z partnerem w Bytowie. To on zaraził mnie miłością do biegania. 15 stycznia 2015 roku trafiłam do szpitala. Kręgosłup – wysunięty dysk w odcinku piersiowym . Nie mogłam chodzić. W marcu leczyłam się w sanatorium w Cieplicach. W maju już pobiegiwałam, lato przebiegałam.
W październiku znowu nie mogłam chodzić. Tym razem kolana – odezwały się uszkodzone łąkotki. Rehabilitacja, borowina. Udało się. Znowu wystartowałam. Chęć biegania była wielka, tylko żeby zdrowia wystarczyło. Zbliżał się czas sylwestrowo – noworoczny. Zaczęłam szukać biegów w okolicy. Nie było. Były biegi towarzyskie, ale bez pomiarów czasu. Znalazłam Noworoczny Bieg Tura w Bielsku Podlaskim. Daleko, ale… myśli wciąż były w głowie. Ciężko było przekonać partnera bo… daleko. Znalazłam Bieg Sylwestrowy w Brzozie. Łatwiej było przekonać Kryspina bo - to tylko 160 km. Z Brzozy do Bielska to już tylko około 400 km. Zgodził się. W sylwestrowy poranek wyjechaliśmy.
W Brzozie biegliśmy przebrani. Cztery okrążenia. Ja - Alicja w Krainie Czarów, Kryspin - mój partner – Kapelusznik, a na ostatnim kółku dołączył nasz synek – Króliczek. Zimno, ale bardzo kolorowo i wesoło. Biegaliśmy wśród smerfów, koziołków, motyli, zajączków, minionków, piratów i wielu innych ciekawych postaci.
Po biegu dalej w trasę. Okazało się, że w wieczór sylwestrowy restauracje są zarezerwowane i na kolację się raczej nigdzie nie załapiemy. Pojechaliśmy do Białegostoku. Tam udało nam się zjeść jakieś rollo i kebab. Obejrzeliśmy koncert Dody i Kombi oraz pokaz sztucznych ogni. Białystok bardzo nam się spodobał. Wrócimy tam na półmaraton.
1 stycznia pojechaliśmy do Bielska Podlaskiego. Już po drodze mieliśmy wrażenie, jakbyśmy przyjechali do bajkowej krainy kolorowych, pięknie ozdobionych domostw. Biuro zawodów było w centrum, nieopodal drewnianej cerkwi. Mróz, lekko prószący śnieg, bardzo przyjaźni ludzie. Chciało się biec. Start zaplanowany był z Leśniczówki w Hołdach, gdzie zostaliśmy przewiezieni autobusem. Ciekawe miejsce.
O 12.00 start. Trasa lasem około 7 km, później wbiegnięcie do miasteczka, razem 10 km. Wiedziałam, że jak wybiegnę z lasu, będzie na mnie czekał Kryspin. Zawsze jak kończy bieg, przybiega po mnie. I tak było tym razem. Wcześniej niemal samotnie w lesie, czas na przemyślenia, na plany noworoczne, na bycie sam na sam ze sobą, z przyrodą. Wbiegamy do miasteczka, a tu już w przydomowych ogródkach kibice. Na ulicach kibice. Przybiegł Kryspin. Biegnę ile sił do mety. Możliwość biegania tego dnia – to niesamowite przeżycie, trzeba dać z siebie wszystko. Dobiegłam, niesamowite uczucie, poprawiłam znacznie swój czas na 10 km. Radość i pełnia szczęścia. Udało się! Po biegu organizator przewidział godzinny pobyt na miejskim basenie. Poszliśmy się ogrzać. Świetnie - wszyscy radośni w jacuzzi. Niektórzy popływali, inni się tylko grzali. Niekończący się temat – bieganie.
Zbliżała się godzina 14.00, poszliśmy więc na dekorację. Odprężeni, rozgrzani, przejechaliśmy ponownie do Leśniczówki w Hołdach. Tam czekała na nas miła niespodzianka. Pieczony baran, akordeoniści, przyśpiewki i mnóstwo ciepła od ludzi, których poznaliśmy. Żal było wyjeżdżać. Gościnność i atmosfera, z jaką tam się zetknęliśmy, na długo pozostanie w naszych sercach i w naszej pamięci.
Pojechaliśmy do Białej Podlaski. Tam spaliśmy, by rano wystartować w kolejnym biegu w Styrzyńcu, gdzie w ramach akcji Nowy Rok na Sportowo wystartowaliśmy w biegu na 5 km. Okrutnie zimno i mroźny wiatr. Trasa biegu wzdłuż drogi DK2. Musiałam posmarować się maścią rozgrzewającą, bo zimno było tak przenikliwe, że nie dało się wyjść z samochodu. Tym razem w trójkę przebiegliśmy dystans. Dołączyła do nas moja mama, która towarzyszyła nam w podróży. Oczywiście partner wrócił po mnie, później razem wróciliśmy po mamę. Na mecie czekała na nas ciepła herbata i pączki. W ten siarczysty mróz na starcie zebrało się około stu biegaczy. Szaleni - tak jak my.
Wymarznięci, zmęczeni, ale jakże radośni przejechaliśmy kolejnych 500 km w drodze do Bytowa. W nowym roku zaplanowałam zdobyć koronę półmaratonów oraz przebiec pierwszy maraton. Zaplanowałam Maraton Warszawski. Trochę z sentymentu (Kryspin 25 lat temu przebiegł tam pierwszy maraton) trochę z racji skończenia 42 lat (luty 2016) i wykorzystując to, że jestem zdrowa. Trzymam za siebie kciuki.
Pozdrawiam wszystkich biegaczy i życzę wytrwałości w postanowieniach noworocznych.
Joanna Zientarska
Zdjęcia są prywatne, Podpisane Rowerowa Brzoza udostępnione ze strony Maratony Polskie - Marka Danielaka oraz Podpisane Bielsk Podlaski udostępnione za zgodą portalu iBielsk.pl
|