Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 758/2596638 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.5/2

Twoja ocena:brak


(biegacza) powrót do przeszłości...
Autor: Maciej Twór
Data : 2015-08-14

Zaczynając z przytupem rzeknę, że kiedyś to się biegało. Człowiek był piękny (że tak sobie pozwolę użyć autoironii) i młody, dzisiaj już tylko szkody górnicze na twarzy, pierwsze siwe włosy (z tych co się jeszcze ostały na czaszce) i stawy boleśnie przypominające o swoim istnieniu przy każdej próbie powrotu do sportu. Gdzieś po drodze bieganie zeszło na dalszy plan, z różnych przyczyn u różnych osób. Nazwijmy to roboczo obraniem mniej potliwego sposobu na życie. Tak czy inaczej bieganie, wbrew obecnym trendom, stało się u niektórych niemal wyłącznie wspomnieniem.



Obecnie całe tabuny ludzi garną się do biegania jak nigdy dotąd. Grupa nowicjuszy to osoby o przeróżnych motywacjach. Biegają nierzadko by nadążyć za modą tudzież zaczęli treningi wskutek znalezienia w czeluściach umysłu jakiegoś impulsu do wzięcia się w garść. Nie zagłębiając się szczególnie i nieco upraszczając problematykę pozwolę sobie na wyróżnienie dwóch grup biegaczy, tj. tych zaczynających od zera, oraz reaktywujących dawne zainteresowania. Osobiście zaliczam się do tej drugiej kategorii, co oznacza że kiedyś coś tam się tuptało, a obecnie podejmuję mniej lub bardziej udane próby wykorzystania schowanego na dnie szafy dresu.

Poczynione obserwacje współczesnych biegaczy z obu powyższych grup zrodziły u mnie refleksję, że zdecydowanie łatwiej wdrożyć się w regularny trening biegaczom początkującym niż tym z przyrdzewiałym już nieco, ale jednak, bagażem doświadczeń. Oczywiście są cechy wspólne, bo i jednych i drugich boli w człowieku na pierwszych kilometrach biegu, ale istotną różnicą jest ogólnie rozumiana świadomość (bądź nieświadomość) tego, w co się w ogóle pakujemy.

Ktoś, kto miał do czynienia z bieganiem zdaje sobie bowiem sprawę z wszelkich negatywnych, niekiedy wręcz ekstremalnych skutków uprawiania tego sportu. Nie przesadzę chyba twierdząc, że właśnie takie wspomnienia są najskuteczniejszym straszakiem przed wznowieniem treningów (oczywiście pomijamy przy tym wątek ordynarnego lenistwa - na całe szczęście dla autora). Aby nie być gołosłownym za przykład podam ucieczki przed psami, bo to zawsze brzmi jak opowieści z krypty. W szczególności treningi poza miastem potrafiły być urozmaicone w takie atrakcje, co osobiście zdarzyło mi się kilkukrotnie, zaś w trzech przypadkach czworonóg okazał się wyjątkowo zainteresowany tym, aby odcisnąć mi na nodze swoje wzorcowe uzębienie.



Niekiedy nie trzeba kontaktu z żadnym zwierzęciem, aby narazić się na uszkodzenia. Zdarzył mi się trening w porze jesiennej, gdy ścieżka leśna była tak zabłocona i śliska, a przez to technika biegu tak niezdarna, że w tańcu z gwiazdami takich oberków nie wywijali jak ja wówczas. Gdy wybiegłem z lasu cały w błocie, poobijany, z podartymi getrami i rozwaloną twarzą, wyglądałem co najmniej jak rozjechany turkuć podjadek i - prawdę mówiąc - tak na mnie ludzie reagowali. Po takich przygodach można w trakcie biegu skuteczniej wytrenować tiki nerwowe niż wytrzymałość, ale oczywiście nie wypada o tym uświadamiać początkujących - sport to zdrowie, jak każdy przecież wie. A skoro już przy zdrowiu jesteśmy, to nie sposób przemilczeć kontuzji.

Zanim się nasz aparat ruchu przyzwyczai do biegania, to na święta znajomi będą nas obdarowywali kartami podarunkowymi do apteki co by sobie maści przeciwbólowe kupić. W telefonie będziemy mieli numery do połowy ortopedów w województwie, zaś zszarganych nerwów z powodu niemożności trenowania nikt już nam nie zrekompensuje.

W naszych nieskalanych umysłach swoje piętno odciśnie też stres przedstartowy, który niezwykle perfidnie i znienacka daje o sobie znać. Człowiek wprawdzie delikatnie zaczyna treningi zaś na zawody jeździ dla czystej przyjemności, jednak z czasem poprawia wyniki co idzie w parze z coraz to większymi ambicjami. Te z kolei przekładają się na chęć dalszego poprawiania rezultatów, co skutkuje nieprzespaną nocą przed zawodami i bólem żołądka w dniu startu. Ironia polega na tym, że dochodząc do takiego stanu zaawansowania, jest już za późno na rezygnację z biegania, a wyrokiem jest dożywocie.



W powrocie do biegania nie pomaga również świadomość, z ilu rzeczy trzeba przy tym zrezygnować. Tam skąd pochodzę lokalnym zwyczajem jest przygotowywanie posiłku na krótko po przebudzeniu, potocznie zwie się go śniadaniem. Wiadomo jednak, że przed ciężkim treningiem czy przed zawodami zastępowało się poranną ucztę pospolitą kanapką z dżemem. Bywają też inne przeszkody mające swe źródło w nabytych doświadczeniach. Codzienny trening, brak wolnych weekendów w związku z wyjazdami na zawody itd. powodują, że człowiek nagle zaczyna doceniać walory sofy, którą ma w salonie, choć dotąd narzekał, że wcale do najwygodniejszych nie należy. Laurkowy sposób opisywania tego sportu - że trzeba delikatnie zaczynać, nie każdego dnia, że między zawodami powinny być przerwy a dieta to zbędna rzecz - to grubymi nićmi szyty spisek, aby jak najwięcej osób się nabrało na to całe bieganie. Na szczęście, jako ex-biegacz, nie jestem taki naiwny.

Takie przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Każdy biegacz z kilkuletnim stażem miał pewnie podobne atrakcje. W każdym razie odnieść można wrażenie, że zaczynającym od zera jest łatwiej się zmotywować do uprawiania sportu. Wynika to chociażby ze statystyki - jest ich po prostu więcej. Spotykają się w zorganizowanych grupach, każdy każdego wzajemnie uczy podstaw, razem odkrywają istotę biegania, uczą się i żyją w błogiej nieświadomości tego, co ich czeka za kilka kilometrów. Początkujący zwyczajnie wychodzą biegać, zanim sobie uświadomią tragedię swojego położenia, to już jest po treningu, pierwszym, drugim, nastym i kolejnych. Trenując idą w nieznane, bez świadomości tego, ile wysiłku kosztuje wyśrubowanie życiówki i chyba na tej nieświadomości opiera się ich bezceremonialna radość z biegania. Ten z kolei, kto chce wrócić do uprawiania sportu wie, co go czeka i biedak nie może sobie nawet ponarzekać w grupie wsparcia. Żaden z początkujących go przecież nie zrozumie. Wszak tyle osób odkryło uroki biegania, że jakiś pojedynczy malkontent nie może mieć racji.



Z drugiej jednak strony każdego biegacza prędzej czy później dopada kryzys motywacji, niezależnie od poziomu i doświadczenia. W tym przypadku osoby powracające do sportu mogą wykorzystać nabytą wiedzę i choć trochę ułatwić sobie życie na tym ziemskim padole. Zahartowani w bojach biegacze wiedzą przecież, że nieciekawie wyglądające zza okna warunki atmosferyczne w istocie najczęściej tylko niepotrzebnie straszą, zaś przy odpowiednim stroju można swobodnie wykonać trening. Podobnie wiedzą, jak zorganizować sobie cykl treningowy aby w jak najmniejszym stopniu ingerował w rytm dnia. Potrafią się też zmotywować w dalece bardziej prozaiczny sposób, jak np. zakup jakiegoś gadżetu do biegania (co chyba działa w każdej dziedzinie, nic tak przecież nie motywuje do pracy w biurze jak nowa klawiatura). Takie doświadczenie w połączeniu z całą gamą wspomnień powinno w założeniu zmotywować do wznowienia treningów, ale też wymaga pewnej dozy ostrożności.

Powrót na stare śmieci bywa często sentymentalną podróżą, jednakże takie podejście potrafi niekiedy odwrócić uwagę od tego, co były biegacz powinien sobie stawiać za cel przy próbie wznowienia treningów. Jeżeli bowiem przerwa w treningach była dłuższa, nie ma sensu powielanie otartej drogi, bardziej logicznym wydaje się nakreślenie sobie nowych celów, które dopiero z czasem mają szansę dorównać rangą tym z dawnych lat.



Pozostaje nam zatem albo marudzenie i dalsze szukanie wymówek od założenia na nogi butów biegowych, albo też zmobilizowanie się i podjęcie ryzyka złapania kolejnej kontuzji (ot tak, z sentymentu do ortopedów). Może warto przy tym wykorzystać tłum świeżo upieczonych biegaczy, którzy tak licznie ostatnio wyrośli na ścieżkach? Trzeba się tylko pokusić o ich mniej kąśliwe zdefiniowanie, a mogą się okazać grupą wsparcia również dla ex-biegaczy.

Na ile skuteczne jest to podejście? Nie wiem, czas pokaże. Może jeszcze będzie okazja o tym kiedyś napisać.

Autorem rysunków wykorzystanych w artykule jest Katarzyna Pagel



Komentarze czytelników - 4podyskutuj o tym 
 

Cze¶

Autor: Cze¶, 2015-08-14, 11:00 napisał/-a:
Wróciłem do przeszłości :):)Pozdrawiam :):)

 

fajnygrabarz

Autor: fajnygrabarz, 2015-08-16, 18:36 napisał/-a:
LINK: http://www.porozumieniebezprzemocy.pl

Powodzenia w powrocie.

 

benek56

Autor: benek56, 2015-09-09, 19:25 napisał/-a:
Też, ale ciężko było:-)))

 

kruszynka

Autor: kruszynka, 2015-09-12, 12:10 napisał/-a:
to co piszesz to jest brak techniki biegowej,brak zmian nawyków życiowych,pozytywne myślenie,samokontrola i samodoskonalenie,samodyscyplina umysłu,.Ja trenuję od 2000r.,a biorę udział w biegach od 2005r,i na trasach mam oczy dookoła głowy,skupiam się na otoczeniu,słyszę każdy szelest,patrzę w dal i potrafię nawet w zimę ominąć śliskie nawierzchnie.Jest portal:złote myśli",gdzie jest szeroka czytelnia o różnych metodach doskonalenia i motywacji.Można nawet ściągnąć na folder darmowe fragmenty książek.Ja samodoskonalenie rozpoczęłam od książki autora Joe Vitale.Najpierw trzeba siebie zmienic od środka,pokochać siebie i byc wdzięcznym każdego dnia za istnienie i wszystko co sie posiada w życiu.Przez wdzięczność otrzymujemy jeszcze wiecej.

 



















 Ostatnio zalogowani
elvis1987
12:41
VaderSWDN
12:16
Tyberiusz
12:09
SantiaGO85
12:08
tadeusz.w
11:39
Raffaello conti
11:26
Mirek73
11:23
Jurek D
11:23
gora1509
11:05
fit_ania
10:52
waldekstepien@wp.pl
10:39
Lego2006
10:26
Krzysztof_dst
10:16
Admin
10:15
BemolMD
10:11
mario1977
10:08
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |