|
| Joanna Kurek Joanna Kurek Bielsko-Biała
Ostatnio zalogowany 2024-10-27,08:53
|
|
| Przeczytano: 580/1997398 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
PMS, czyli syndrom przedmaratoński – felieton gościnny | Autor: Joanna Kurek | Data : 2015-06-20 | Na mecie maratonu. Wsparcie bliskich osób naprawdę pomaga - fot. Ladislav Maras
Tym razem zapraszam na felieton. Zatem będzie z mocnym przymrużeniem oka, czasem ironicznie, z przejaskrawieniami i podkoloryzowaniem. Jednocześnie ciągle w temacie. Taka natura felietonu :)
A temat ważny. Bo dotyczy PMS (Pre–marathon syndrome) czyli syndromu przedmaratońskiego. Autorem pojęcia jest Joan Benoit Samuelson. Tim Noakes w Lore of Running wspomina, że maratończyk przed ważnym upragnionym biegiem jest jak na ostrzu noża. Przytacza historie biegaczy, którzy wyłączają się na różne sposoby z życia publicznego, aby tylko nic nie zakłóciło ich przygotowań i formy.
Autorem tego felietonu Joanna Kurek. Miłej lektury :)
Tekst pochodzi ze strony www.piotrfit.pl
PMS czyli syndrom napięcia przedmaratońskiego oczami postronnej, choć też biegaczki.
Maratończyk gromadzi energię
Maratończyk przed maratonem jest niczym piłkarz na Mundialu… Unika więc najmniejszego, zbędnego wysiłku a całą swoją energię kumuluje, by wykorzystać ją w godzinie „0”. Spacer – tylko na ławkę w parku zdrojowym, zakupy – tylko dlatego by starczyło pieczywa na śniadanie, wizyta w biurze zawodów – no tak, bez tego się nie obejdzie. Na szczęście przyszły maratończyk wie, że seks to także endorfiny, a te na wieczór przed startem łagodzą objawy stresu.
Maratończyk zdrowo się odżywia
W domu maratończyka pachnie cebulą i czosnkiem. Maratończyk chucha na siebie i dmucha. Nie zaśnie bez tradycyjnej kanapki z ząbkiem czosnku. A do wszystkich potraw najchętniej jadłby cebulę – bogatą w witaminę C. Przed maratonem wzrasta więc w kraju spożycie czosnku, a najbliższe otoczenie biegacza oswaja się z charakterystycznym zapachem.
Maratończyk sypia jak dziecko
Osiem godzin snu to podstawa. Ostatni tydzień przed maratonem to czas regeneracji. Maratończyk je, śpi i odpoczywa. Skrupulatnie wylicza, o której powinien się położyć, by budzik zadzwonił po ośmiu godzinach. Chcesz czy nie, o godzinie 22.00 najczęściej gasi światło i pada komenda – śpimy. A w ciągu dnia maratończyk leżakuje. Kanapa jest więc non stop gotowa do drzemki – poduchy służą nie do opierania się, ale pod nogi, dla lepszego relaksu.
Nieustające pasta party
Tydzień przed maratonem menu dostosowane jest do potrzeb biegacza.
Czyli w poniedziałek makaron, we wtorek makaron, w środę makaron… A ty kobieto wymyślaj atrakcje do tego makaronu. To rzeczywiście niezły test kreatywności. Na szczęście łasuch biegacz da się namówić także na bogate w węglowodany racuchy. Godzina smażenia,
a biegacz pochłania kolejne porcje. Przy dwunastym traci rachubę. A, że osiągnął już wagę startową, Ty kobieto pilnuj go, by nie przytył. Czyli odwieczna zagadka jak by tu mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko :)
Ostatnie godziny do startu
Nastaw budzik, przypilnuj, żeby wstał na czas, podaj kawę, zrób śniadanie – zgodnie z zamówieniem, przypilnuj wizyty w toalecie, odpytaj czy ma wszystko i wspieraj, wspieraj, wspieraj. Gdy czas przygotowań do startu się kurczy – czas na radykalne metody. Jeszcze chwila i sama będę musiała pobiec ten maraton.
Upragniona meta
Tutaj najwierniejszej z fanek zabraknąć nie może. Już na pół godziny przed spodziewanym czasem stoi na mecie. Wytęża wzrok wypatrując różowej koszulki. Na wszelki wypadek cyka fotkę każdej różowej koszulki. I wreszcie jest – pamiętaj kobieto ustaw program na sport, bo najważniejsze zdjęcie musi być ostre jak żyletka. Już za chwilę trafi przecież na fejsa, a finisher będzie liczył lajki i odczytywał kolejne komentarze z gratulacjami.
Uff zdążyłam! Choć na taką życiówkę mnie nie przygotował! Za to moje wsparcie docenił sam komentujący bieg. A teraz kolejne formy wsparcia – woda, izotonik, jedzenie, woda, izotonik… do potęgi n. I nieśmiertelne pytanie – co jutro jemy...
Maraton, maraton i po maratonie
I teraz kobieto myślisz zapewne, że odpoczniesz… koniec okresu napięcia przedmaratońskiego, biegacz dotarł do mety i pełnia szczęścia! Nic z tego – teraz zaczyna się okres napięcia… pomaratońskiego. Głodny, spragniony, zmęczony… więc nakarm, napój, pomasuj, podziwiaj i podziwiaj.
Ufff... kiedy on biegnie swój maraton ja też mam czas na bieganie. Tym razem dyszka, ale jaka piękna. Zielono wokół, pod górkę więc i pomyśleć można. Zaraz, zaraz… kiedy to kolejny maraton? A… w październiku! Tylko tym razem to ja biegnę czyli za pięć miesięcy mój okres napięcia przedmaratońskiego.
...
A jak to wygląda u Was? Coś podobnego u siebie widzicie, albo macie inne objawy? Podzielcie się nimi w komentarzach. Zapraszam :)
Tekst pochodzi ze strony www.piotrfit.pl
|
| | Autor: emka64, 2015-06-20, 13:20 napisał/-a: Pan Samuelson najwyraźniej zapożyczył akronim PMS z medycyny, co oznacza zespół napięcia przedmiesiączkowego (premenstrual syndrome).
Być może osoby będące w tych stanach czują się podobnie :) | | | Autor: Piotr Stanek (Fitek), 2015-06-20, 15:54 napisał/-a: LINK: https://en.wikipedia.org/wiki/Joan_Benoi
Krzysztof,
to jest pani, a nie pan. Polecam poczytać na wikipedii o niej,to bardzo dobra biegaczka.
PMS z ang. to Pre-Marathon Syndrome. Myślę, że ona wie co oznacza pms w medycznym znaczeniu ;) | | | Autor: emka64, 2015-06-21, 10:42 napisał/-a: Wczoraj zapytałem o to koleżankę - biegaczkę. Mówi, że jednak to nie to samo, więc nadal nie wiem co czują kobiety. Mój PMS to jednak coś innego :) | | | Autor: Joanna Kurek, 2015-06-21, 10:58 napisał/-a: Na PMS biegaczek najlepszym lekarstwem jest bieganie :) przynajmniej u mnie to świetnie działa. Na syndrom napięcia przedmaratońskiego - tylko maraton ;) | |
|
| |
|