|
| Jarek Cie¶la Jarosław Cie¶la Olsztynek Biegaj±ce Małżeństwo
Ostatnio zalogowany 2024-05-02,19:47
|
|
| Przeczytano: 697/1799245 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Bieganie – dwa punkty widzenia | Autor: Ela i Jarek Cieśla | Data : 2015-01-29 | On:
Biegaczki i biegacze – różnice w podejściu do podobnych spraw, aspektów, zagadnień są tak bardzo widoczne, że czasami trudno jest tym dwóm światom się zrozumieć. Czasami są to stereotypy, które wielokrotnie są krzywdzące, czasami zabawne, a często wywołują nieporozumienia. W związku z tym mam do Ciebie kilka pytań.
Ona:
No to śmiało. Ja Tobie też nie pozostanę dłużna.
On:
Domyślam się. Tak więc zaczynam. Kobiety zwłaszcza biegaczki dużą wagę przywiązują do tego co spożywają. Jednak też bardzo zależy im, aby ich partnerzy również zwracali na to uwagę. Czasami wręcz ciosają im za to przysłowiowe kołki na głowie. Pytanie: Co zrobi kobieta, jakich użyje sztuczek, a może obędzie się bez nich żeby sprawić by jej biegowy facet polubił zdrową żywność?
Ona:
Faceci to z reguły mięsożercy. Oni po prostu lubią mięsko, a jak jeszcze do tego dać im piwko, to już pełnia szczęścia. No, ale przecież długo na takim paliwie się nie pojedzie. Jeżeli kobieta chce ze swoim mężczyzną spędzić długie lata w zdrowiu, to zatroszczy się o niego skrupulatnie. Taki nasz babski egoizm. Znam kobiety, które swoich facetów próbują przekonać do zdrowszego jedzenia, serwując im zamiast schabowego, kotlety z grzybów – boczniaków lub z jarmużu (zamiast mielonych). Jeśli chodzi o sztuczki to stosują taki manewr, że stopniowo zmniejszają ilość mięsa w pożywieniu swojego faceta, zwiększając ilość warzyw.
Po paru tygodniach mięsożerca widząc efekty w postaci lepszego samopoczucia lub zmniejszonej wagi nie wymaga dalszych manipulacji dietetycznych, gdyż sam doskonale wie o co chodzi w zdrowej diecie. W naszym przypadku udowodniłam Tobie, że takie posiłki nie muszą być niesmaczne. Co więcej – sam wymyślasz również ciekawe dania, które służą naszemu zdrowiu i lepszej kondycji. Choć zdarzają ci się grzeszki żywieniowe, oj zdarzają. Faceci to populacja sprytna, przekorna i wygodna. Owszem zjedzą zdrowy obiadek przygotowany przez żonkę, ale za kilkanaście minut mkną chyżo do lodówki w poszukiwaniu „czegoś do jedzenia”.
Pytanie: Jak to jest tak naprawdę? Co faceta motywuje do tego, by jednak zaprzestać wycieczek do lodówki i zamiast kawałka szynki zjeść jabłko?
On:
To prawda, że lubiłem sobie podjeść pomiędzy posiłkami. Teraz już nie. Pewnie dlatego, że potem efekty były nieciekawe. Za duża waga, wygląd nie taki jak chciałem, ociężałość podczas biegania. Można by tak wymieniać długo. W każdym razie wędrówki do lodówki się skończyły i to jest główna zmiana w mojej diecie. Przekąska zamiast podjadania jest już specjalnie dobrana i przemyślana. Jednak jak wspomniałaś czasami zdarzają mi się jednak drobne grzeszki, ale wtedy wiem, że następnego dnia spalę kalorie podczas długiego wybiegania, więc i wyrzutów sumienia za bardzo nie mam. Myślę, że faceci lubią jeść potrawy mięsne, wypić alkohol, ale też są w stanie ciężko pracować na treningach, by się nie „zapuścić”. Są twardzi i gotowi zrobić wiele by utrzymać odpowiednią wagę ciała. Czasami jest to katorga, ale potem przychodzi zadowolenie z dobrze wykonanej roboty.
Pytanie: A jak to jest z kobietami, trenujecie dla poprawy wyglądu, lepszego samopoczucia, z nudów, czy też aby potem wygrywać na zawodach?
Ona:
Ostatnio usłyszałam takie stwierdzenie, że faceci katują się, a kobiety biegają dla siebie. Ja przez jakiś czas myślałam o tym, że nie interesuje mnie rywalizowanie z innymi, że biegnę po to, aby udowodnić sobie, że dam radę. Jednak po jakimś czasie „wkręciłam się” w rywalizację. Wychodzę na trening, ciężko na nim pracuję wizualizując sobie, że prześcignęłam rywalkę. Ale zdarzają mi się takie dni, kiedy po prostu wkładam do uszu słuchawki, wrzucam dobrą muzę i biegnę – dla siebie. Bez konieczności wykończenia swojego ciała.
Pytanie: A jak to jest z tym „katowaniem się” facetów?
On:
Jeśli o mnie chodzi, to rzeczywiście wychodząc na trening, za każdym razem próbuję urwać choć jedną sekundę z założonego planu. Wiem, że ten wylany pot, potem zaprocentuje na zawodach, bo nieraz się o tym przekonałem. Przez wiele lat grałem w piłkę nożną. Podczas treningów, trzeba było się nabiegać i napocić, tak jakby to był ważny mecz, a nie zwykła gierka taktyczna. Tam zrozumiałem, że warto się „katować”. W bieganiu nauczyłem się, że też dobrze jest „słuchać” własnego organizmu, bo on ci „podpowie” jak coś się dzieje niedobrego. Myślę, że my faceci jesteśmy zdolni do wielu trudów i wyrzeczeń. To taki trochę masochizm, ale potem jest radocha, że daliśmy radę. Każdy facet mimo, że nie zawsze się do tego przyzna, chce być twardzielem. Poza tym, my mężczyźni potrafimy narzucić sobie dyscyplinę. Nam pewne rzeczy szybko się nie nudzą. Weźmy np. sprawę ubioru sportowego. Kiedy Wy kobiety dobieracie sobie strój biegowy, to on szybko Wam powszednieje. Po tygodniu już jest niemodny.
Pytanie: O co w tym chodzi?
Ona:
Nie ważne czy jest niemodny. Mnie nie obchodzi jaka jest moda, po prostu może znudził mi się kolor lub fason. Liczy się zmiana, coś nowego! Choćby kolorowe skarpetki. Jednostajność jest taka nudna! Ale, ale: faceci też lubią nowe ciuchy biegowe. Widziałam jak uradowały Cię nasze nowe stroje drużynowe. Przyznaj, że kilka razy przeglądałeś się w lustrze, sprawdzałeś funkcjonalność bluzy oraz swoją w niej prezentację. Mężczyźni też lubią kupować nowe ciuchy biegowe. Nie sądzisz?
Pytanie: A jak to jest z tymi biegaczami w rajtuzach? Czy wstydzą się nosić legginsy do biegania?
On::
Na początku miałem z tym problem. Po prostu przez pierwsze dwa lata biegania, zawsze facet w „rajtuzach” na biegowej ścieżce wywoływał u mnie złośliwy uśmieszek na twarzy. Nie miałem zamiaru tak się ubierać. Teraz na zorganizowanych treningach, czy też zawodach widzę wielu mężczyzn w legginsach. Sam nawet kupiłem sobie takie, ale jeszcze w nich nie biegałem. Widzę też wielu facetów, którzy nadal wolą dresy niż obcisłe „rajtuzy”. No cóż, może nie każdy chce się tak ubierać. Pewnie niektórym wydaje się, że to taki niemęski strój. Chociaż jeśli chodzi o krótszą formę obcisłych spodenek, to z takich korzystam już od pewnego czasu. Myślę, że każdy ma określony pogląd na to jak chce się ubierać. Zresztą to właśnie kobiety na punkcie własnego wyglądu są bardzo wrażliwe. Nawet jeśli zostają biegaczkami to wciąż mają jakieś zastrzeżenia. I wieczne nas facetów pytacie czy wszystko jest z Wami porządku. Jak odpowiemy zgodnie z prawdą, to jesteśmy chamami, jak bagatelizujemy, to według Was znaczy, że się nie interesujemy.
Pytanie: Jak więc Wam na to odpowiadać?
Ona:
Mówcie prawdę. Ale powiedzianą w taki sposób, żeby była dla nas miła. Musicie się bardziej zaangażować. Skoro pytamy to znaczy, ze zależy nam na Waszym zdaniu. Wspierającym. Takim, które będzie nas motywować, a nie poddawać krytyce.
Pytanie: A co Ciebie najbardziej motywuje i „kręci” w bieganiu? Oprócz tego, że biegasz ze mną?
On:
Oczywiście, świadomość wyjścia z Tobą na trening motywuje najbardziej. A poza tym? Można by tu długo opowiadać, sypiąc banałami i populistycznymi hasłami jak z rękawa. Jednak w moim przypadku na pierwszym miejscu stawiam... Edward Stachura, bard, poeta, wędrowiec pisał: „wędrówką jedną życie jest człowieka… Będę szedł, będę biegł, nie dam się!”. To chyba oddaje najbardziej co mi w duszy gra. W bieganiu najlepsze jest dla mnie to, żeby wciąż przeć przed siebie, nie zadając sobie pytań o cel. Chociaż czasami fajnie jest wiedzieć, że coś tam się osiągnęło, np. ciało stało się bardziej umięśnione. A propos, słyszałem takie zdania, że kobiety, mimo chęci bycia wysportowanymi osobami, wręcz panicznie boją się przyrostu mięśni.
Pytanie: Czy to prawda, a jeśli tak to dlaczego się tego obawiacie?
Ona:
Obecnie panuje kult wysportowanego ciała. Ładnie ukształtowane mięśnie to oznaka tego, iż dbamy o siebie. Mnie osobiście się to podoba. Jednak myślę, że zachowanie umiaru również w tej dziedzinie jest ważne. Nie można mylić określenia „wysportowana” z „umięśniona”. Dla mnie piękne są lekko wyrzeźbione ramiona, umięśniony i twardy brzuch bez fałdek tłuszczu, odstająca i jędrna pupa. Zresztą nie tylko u kobiet. Nadmiar w każdej dziedzinie jest szkodliwy, więc za bardzo przerośnięte mięśnie też. Zwłaszcza u kobiet nie wyglądają ładnie. Ostatnio w Internecie spotkałam się ze zdaniem mężczyzny: „nie lubię uwydatnionych żył czy kratki na brzuchu u kobiety, tylko ze względu na to, że sam bym przy niej kiepsko wyglądał". Szczerze powiedziane.
Pytanie: Skąd takie podejście? Kompleksy?
On:
Ten, którego zacytowałaś pewnie jakieś miał. Myślę, że to kwestia gustu, czy się komuś bicepsy u kobiet podobają czy nie. Chyba ważniejsze jest, że się coś robi z własnym ciałem, dla swojego dobra, poprawy humoru i rozładowania napięć różnorakich. A to, że kobieta pracując ciężko, lepiej wygląda od faceta… Ja nie mam z tym problemu. Zawsze wspieram moją kobietę, a niech ma super mięśnie, jeśli tego chce, niech będzie szybka na zawodach. Pewnie są faceci, którym przeszkadza, że kobieta jest lepsza, ale to już... ich problem. W każdym razie lepiej się obopólnie wspierać niż obruszać, że ktoś lepiej wygląda. W sumie to bardzo dobrze, że coraz więcej kobiet biega.
Pytanie: Czy dla kobiet bieganie to tylko nowa moda, czy też ma to inne podłoże?
Ona:
Myślę, że biegające kobiety wcale się nie zastanawiają czy bieganie to moda. Biegaczki to często osoby, które niegdyś trenowały w klubach sportowych, więc po prostu niejako mają to we krwi. Niektórym też zależy na tym, żeby robić coś dla siebie, dla swojego zdrowia. „Siedząca” praca zawodowa, mało aktywności fizycznej wywołuje mnóstwo różnych problemów zdrowotnych. Stąd wzięła się, jak mówisz „moda” na bieganie. Jest tanie, nie trzeba kupować karnetów jak do klubów fitness, czy na siłownię. Po prostu wkładasz buty i lecisz. A przy okazji czujesz wiatr we włosach, podziw innych ludzi, którzy się na to nie odważyli. Bezcenne. Myślę, że kobiece bieganie ma podłoże towarzyskie, lubimy biegać razem, można wtedy pogadać, pośmiać się. A przy okazji stracić zbędne kalorie. Bo kto ich nie ma? Natomiast u facetów zastanawia mnie inna „moda”. Słyszałam, jak często mówią między sobą: wezmę udział akurat w tym maratonie, bo tam meta jest na Stadionie Narodowym.
Pytanie: O co chodzi wam z tym wbieganiem na stadion? Co w tym jest takiego? Przecież w piłkę nożną tam nie będziecie grać?
On:
Typowa kobieta, której stadion kojarzy się tylko z ganianiem facetów za piłką. A pamiętasz jak było na tegorocznym maratonie w Poznaniu? Przede wszystkim najpierw wbiegasz w tunel. Tu już pojawia się coś magicznego. Jeszcze jak kilku facetów swymi donośnymi głosami ryknie z całej siły, to aż ciary po plecach przechodzą. Mam w pamięci taki film o legendarnym meczu reprezentacji Polski w 73 roku na Wembley. Kiedy piłkarze wychodzili z tunelu powitał ich ryk kilkudziesięciu tysięcy widzów. Coś nieprawdopodobnego. W Poznaniu po wybiegnięciu z tunelu usłyszałem oklaski zgromadzonej na trybunach publiczności. Tylko, że tu tylko przebiegaliśmy przez murawę boiska. Kiedy wpadam na stadion dążąc do mety, rozumiem co czują zawodniczy podczas biegu maratońskiego na Igrzyskach Olimpijskich. To już jest koniec zmagań, kibice wstają z miejsc, wiwatują, a Ty jesteś jak mityczny bohater, który dokonał niemożliwego. Czasami z grymasem bólu na twarzy, cierpiąc, ale ze świadomością, że oto stałeś się zwycięzcą, a dzięki wbiegnięciu na stadion pełen widzów, Twoja chwała została zauważona. A jeśli chodzi o dobieganie do mety, to zauważyłem, że nawet na ostatnich kilometrach kobiety mają pogodny wyraz twarzy. Uśmiechają się jakby nie czuły zmęczenia. To widać na wielu zdjęciach z masowych biegów. Obok „cierpiący” faceci, a babeczki uśmiechnięte od ucha do ucha. Podziwiam Was za to.
Pytanie: Skąd taka siła u kobiet?
Ona:
Pewnie cieszą się, że już meta jest blisko. Poza tym do zdjęcia każda kobieta się uśmiechnie. Czasem przez łzy, bo zmęczenie na ostatnich kilometrach często jest nie do wytrzymania. Kobiety nie rozczulają się nad sobą, starają nie koncentrować się na jakichś dolegliwościach, zmęczeniu i bólu. Myślę, że to im pozwala na wyluzowanie się i uśmiech. Rozmawiając z kobietami o powodach biegania słyszę często: „biegam bo sprawia mi to przyjemność”. Jeśli jest to frajdą, to dziewczyna biegnąc cieszy się i raduje. Mimo zmęczenia. Poza tym wie, że dokończy bieg, że się nie podda swoim słabościom. Taka to siła w tych kobietach jest. Ostatnio startowałam w maratonie, gdzie prawie cały czas byłam uśmiechnięta. Cieszyłam się, kiedy kibice tak entuzjastycznie przybijali „piątki” oraz kiedy mijałam biegowych „przebierańców” lub wspaniałe zespoły przygrywające biegaczom na trasie. Celebrowałam ten bieg, chłonęłam jego niespotykaną atmosferę, cieszyłam się każdym kilometrem. Choć delikatnie noga mnie bolała, odsuwałam tę myśl daleko od siebie. Wizualizowałam sobie moment wbiegania na metę w czasie jaki sobie wymarzyłam. I to mnie zachęcało do dalszego trudu. Rzeczywiście jak przeglądam zdjęcia z tego biegu, to zawsze mam uśmiech na twarzy.
Pytanie: Jakie są męskie motywatory do biegania?
On:
Różne, ale jest jedno co je wszystko łączy. Myślę, że wśród u mężczyzn ważną role spełnia chęć rywalizacji. To niekoniecznie dotyczy „starcia” z innym biegaczem, przeciwnikiem, ale również z samym sobą. Ze swoimi słabościami. To jest chęć udowodnienia sobie czegoś, nawet jeśli dotyczy tylko biegania dla zdrowia. „Co ja nie dam rady?” Mężczyźni zawsze byli przygotowywani do walki zbrojnej lub zapewnienia pożywienia najbliższym. To oni biegali z maczugami za mamutem narażając się na niebezpieczeństwo. We krwi mamy potrzebę poradzenia sobie z trudnościami i przeciwnościami losu. To jest chyba najważniejszy motywator, ale są również inne, np. chęć błyszczenia, zaimponowania innym. W moim przypadku, to na pewno rywalizacja, o której wspominałem wcześniej, ale nakierowana na to, żeby się nie „zapuścić”, by dbać o własne ciało, nie pozwolić sobie „statusieć”. Opona wokół brzucha, to też niezły motywator do wysiłku. Jest również jeszcze jedna sprawa. Lubię biegać z Tobą.
Pytanie: A Ty? Czemu chcesz biegać ze mną?
Ona:
Bo lubię Twoją obecność. Poza tym potrafisz świetnie motywować. Nieraz rano zrywasz mnie z łóżka z kanapką z miodem w ręku i mówisz: „Wstawaj, zrobiłem ci śniadanko, zaraz biegniemy”. Fajnie jest biec razem przez las i cieszyć się sobą nawzajem, swoją obecnością. Wokół cisza, wstające słońce, rosa na trawie i my. Biegnąc razem odkrywamy wiele uroczych miejsc, które są tak blisko, ale których bym nie poznała, gdybym nie biegała. Czasem zobaczymy coś ciekawego, jakieś zwierzę przemykające w zaroślach, zaobserwujemy wschód czy zachód słońca. To takie romantyczne aspekty biegania z Tobą. Są jeszcze czysto praktyczne: to Ty zajmujesz się odmierzaniem kilometrów, które akurat mamy w planie. Wiesz, gdzie jaką pętlę pobiec, żeby dystans się zgadzał z zaplanowanym treningiem. Biegnąc z Tobą czuję się bezpiecznie. Nie mam obaw, że zaczepi mnie jakiś typek komentując mój ubiór, itp. Wiele spraw przemyśleliśmy i wiele problemów rozwiązaliśmy podczas biegania, mamy wspaniałą okazję by podyskutować, omówić różne tematy, spędzić ze sobą więcej czasu.
Pytanie: No to teraz Twoja kolej. Czemu chcesz ze mną biegać?
On:
Jestem estetą. Lubię jak wiatr rozwiewa Ci włosy kiedy biegniesz. Lubię patrzeć gdy swoim uśmiechem rozjaśniasz cały świat, mimo zmęczenia po biegu. Poza tym super jest z Tobą... milczeć. Kontakt z drugą osobą, czy też porozumienie nie nawiązuje się tylko werbalnie. Chociaż rozmawiać z Tobą też lubię. Nawet w biegu. Również genialnie mi się z Tobą „pisało”.
Ona:
Komplemenciarz. To o czym następnym razem „popiszemy”.
On:
A któż to może wiedzieć? Kto nadąży za kobietą?
Ona:
A kto zrozumie facetów?!
Autorzy: Ona - Elżbieta Cieśla, On - Jarosław Cieśla.
Biegające małżeństwo z województwa Warmińsko-Mazurskiego, zdobywcy 4 miejsca w oficjalnych I Mistrzostwach Małżeństw w Półmaratonie z 2014 roku w Skarżysku Kamiennej.
Prowadzą blog: biegajacemalzenstwo.pl i profil na Fb o bieganiu we dwoje: www.facebook.com/pages/Biegajace-Malzenstwo |
|
| |
|