|
| Jarek Cie¶la Jarosław Cie¶la Olsztynek Biegaj±ce Małżeństwo
Ostatnio zalogowany 2024-05-02,19:47
|
|
| Przeczytano: 1001/1144083 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Biegacze to pozytywni ludzie | Autor: Ela i Jarek Cieśla | Data : 2014-12-09 | Ona:
Kiedyś nie przepadałam za bieganiem. I choć zdarzało mi się stawać na podium podczas zawodów w podstawówce, to jakoś wtedy nie polubiłam się z tą dyscypliną sportu. Rywalizacja również mnie nie „kręciła” mimo, że byłam w klasie sportowej. Biegaliśmy „na rozgrzewkę” na świeżym powietrzu wokół boiska na prawie każdej lekcji w-f. Grałam w piłkę ręczną od klasy czwartej do ósmej i chyba właśnie wtedy zniechęciłam się do jakiejkolwiek rywalizacji sportowej. Po wielu latach zaczęłam biegać. Co ciekawe spodobało mi się to, zatrzymałam się przy tym sporcie i tak już to trochę trwa. Lubię biegać.
On:
Ja też. Gdy jestem na zawodach, to czuję jakbym znalazł się w trochę innym świecie, wymiarze. Jestem biegaczem, należę do wielkiej rodziny ludzi o podobnej pasji, zamiłowaniu. Wiem, że jestem częścią jakiejś wielkiej całości, a ja jako mały trybik również odgrywam w niej znaczącą rolę. To takie pozytywne uczucie. Każdy tu jest ważny i potrzebny innym.
Kiedy podczas treningu spotykam innego biegacza od razu się z nim utożsamiam, identyfikuję. Myślę sobie: „to jeden z nas”. My biegacze tworzymy taki swój świat, ale nie jest on zamknięty. Każdego nowego przyjmuje się tu z uśmiechem. Jak ktoś założy strój biegowy, to trochę staje się innym człowiekiem, należy już do innego świata.
Ona:
Do świata ludzi sympatycznych i zadowolonych chciałeś powiedzieć? Coś w tym jest. Mimo wysiłku, zmęczenia to po biegu każdego stać jeszcze na uśmiech.
On:
To trochę dziwne. Ja też jestem takim dziwolągiem. No bo co jest normalnego w tym, że biegacze z pełną świadomością sprawiają sobie ból i mimo tego, że grymas cierpienia pojawia się na ich twarzach, to oni są… szczęśliwi. Co za masochiści!
Ona:
I co więcej, mają ochotę ciągle powtarzać to „dręczenie” własnego ciała. To jest ten stan, kiedy wiesz, że możesz wszystko. Na zawodach czasem myślę „nigdy więcej”, bo jestem tak mocno zmęczona. Przebiegam linię mety apotem… umawiam się ze znajomymi na następny bieg. Coś w tym jest, że kiedy „sponiewierasz” się na treningu lub zawodach czujesz tę pewność siebie. Przekłada się to również na zwykłe sprawy dnia codziennego. Kiedyś podczas biegu w deszczu usłyszałam, jak jakiś biegacz mówi: „spójrzcie, taka ulewa, a my biegniemy, nic nas nie zraża, co nam tam jakiś wredny szef, co nam jakieś kłopoty. To dla nas biegaczy nic!”. I to mi się podoba!
On:
Ja to lubię. Kiedy biegnę, to wszystko inne się nie liczy.
Ona:
Ludziom, którzy patrzą z boku na biegaczy często trudno jest zrozumieć po co oni tak biegną. Pewnie myślą: co za wariaci!
On:
To trzeba poczuć i przeżyć. Przebiec wiele kilometrów, żeby móc zrozumieć po co się to robi. Sama empatia nie wystarczy. Mnie, czasami trudno jest wyrazić to werbalnie. Jak opowiedzieć co się czuje, kiedy mimo bólu doping kibica pcha Cię do przodu? Jak zdefiniować uczucie tryumfu, swobody i tego, że czujesz jakbyś frunął, a nie tylko biegł? Jasne, że często jestem zmęczony. Ba, zdarza mi się wyrazić nawet, że muszę odpocząć, nabrać świeżości, że cieszę się z krótkiej przerwy w bieganiu. Gdy jestem zmęczony po treningu, czy też zawodach i mówię o tym, to od tych, którzy nie biegają słyszę zwroty typu: „przestań”, „po co biegasz?”, „daj sobie spokój”, „mnie nic nie boli, a ciebie tak”. Nie rozumieją, że to tylko chwilowe. Teraz mówię: „jestem wyczerpany”, ale to nie znaczy, że mam zamiar z tym skończyć. Kiedy przestanę biegać, to za chwilę znów chcę to robić. Czemu? Bo ten dziki pęd daje mi jakąś irracjonalną radość. I kto tu zrozumie tych biegaczy?
Ona:
No wiesz, w sumie to trudno się ludziom dziwić. Niektórzy z nich gdy jakaś sytuacja zmusi ich do przebiegnięcia stu metrów, to ciężko sapią, a co dopiero gdyby mieli pokonać 42 kilometry? A tu patrzą na takich wariatów, którzy czasami ledwo słaniają się na nogach, a potem na mecie z uśmiechem na ustach i wręcz w ekstazie opowiadają jak to nogi same ich niosły.
On:
Może to trochę górnolotnie zabrzmi, ale każdy wysiłek i dążenie do celu kształtuje charakter i osobowość. Biegacze przez to, że znają ból, zmęczenie, a nawet cierpienie, potrafią bardzo docenić życie, cieszyć się nim i dawać sobie radę ze złośliwościami losu. Jeżeli pokonałem w dość dobrym tempie 1,5 kilometrowy podbieg na pewnym półmaratonie w górach, to wierzę, że mogę wiele. To przekonanie dodaje mi pozytywnej energii. To wielka radocha, gdy analizuję później czego dokonałem. Jestem pozytywnie nastawiony, szczęśliwszy i dumny z siebie. Może dzięki wyzwaniom biegacze to tacy pozytywni wariaci.
Ona:
Nie może, ale na pewno. Stawianie sobie wyzwań to drugie „ja” biegacza. Biega taki zawody na 10 km, wystartuje w półmaratonie, potem oczywiście następnym celem jest maraton. Oczywiście za chwilę jest mu mało, więc trzeba spróbować biegów ultra, górskich lub triatlonu. Kto wie, może i ja się skuszę?
On:
Biegacze zarażają innych swoją radością z biegu, co od razu udziela się innym. Poza tym tryumf na twarzy zupełnego amatora, który biega dopiero od kilku miesięcy a już stanął na podium w swojej kategorii wiekowej trochę działa jak magnes. Przyciąga. „A może ja też bym tak umiała/umiał” – pojawia się myśl. Chce się być w tym świecie. No i cóż. Potem z kibica, widza wydarzenia biegowego stajesz się biegaczem. I wcale nie dla nagród.
Ona:
Bo kiedy spotykasz innych takich zapaleńców jak ty, to od razu jest Ci radośniej. Oni po prostu czują to samo. Kiedyś dla mnie abstrakcyjne kody: „4:20”, „5:0” dziś oznaczają bardzo istotne parametry . Poza tym biegacze są cięgle uśmiechnięci, jakby byli pod wpływem jakichś dziwnych substancji. Ach, te endorfiny! Uśmiech jest stałym elementem na zawodach biegowych.
On:
Tak, tak. Niektórzy to nawet przez łzy suszą ząbki jak tylko zobaczą podczas zawodów, że ktoś im robi zdjęcia, prawda?
Ona:
Ból, nie ból, zmęczenie czy nie, dla fotoreporterów mam zawsze czas.
On:
Celebrytka! Ja tam nie mam tylu zdjęć z zawodów…
Ona:
... ciekawe czemu? Jak ktoś się ładnie uśmiecha, to warto mu fotkę zrobić, Panie Poważny! Uśmiech przyciąga uwagę, nie tylko fotografów.
On:
To fakt. Zwłaszcza jak ktoś jest ładny.
Ona:
Pochlebca.
On:
Ja w ogóle bardzo lubię tą całą atmosferę przed i po zawodach. Biegacze to prawdziwi gawędziarze. Zauważ, że kiedy czekasz na wyniki, to jest wspaniały czas na pogaduchy i o dziwo wcale nie tylko o sprawach związanych z bieganiem. „Zapal iskierkę”, a buchnie płomień różnych ciekawych opowieści, historyjek i anegdot, by podzielić się z innymi swoimi doświadczeniami. Czasami trajkoczą, wypowiadają słowa z prędkością pocisków wystrzeliwanych z karabinu maszynowego. Dowiesz się o życiu ludzi ich pasjach, przeżyciach. I co ciekawe wszystko w pogodnym tonie, bez marudzenia, narzekania i zawsze z uśmiechem. Co za dziwne typy Ci biegacze! Wciąż radośni.
Ona:
Rzeczywiście trochę odbiegają od szarej rzeczywistości. Nakręcają się wzajemnie, namawiają się, żeby wspólnie jechać gdzieś na jakieś zawody w ciekawym miejscu. Opowiadają relacje z różnych imprez biegowych. Wspólnota biegaczy to naprawdę świetna i mega pozytywna grupa ludzi.
On:
Nie jest dla nich najważniejsze, by wygrywać i stawać na podium. Zwycięstwo jest wtedy, gdy pokona się kontuzje. To buduje hart ducha, a jednocześnie pozytywnie wpływa na psychikę. Jeśli poprawi się swoją „życiówkę” o dwie sekundy, lub wyjdzie z kryzysu po spadku formy, to jest powód do zadowolenia.
Ona:
Gorsze miejsce na zawodach trochę boli, ale nie trwa to długo. Jeśli wiemy, że wracamy do gry po kontuzji, to zdajemy sobie sprawę, że następne biegi będą lepsze. Pracujemy nad tym i nie poddajemy się. A najważniejsze, że w chwilach słabości mogą pomóc i podtrzymać na duchu nasi biegowi przyjaciele. Na nich zawsze można liczyć.
On:
Zwłaszcza po wielu godzinach biegu, podczas których tak naprawdę jesteś skazanym na samotność. Wtedy bardziej docenia się kontakt z innymi. Tylko, że taki bieg ma też swoje zalety. Masz możliwość na skupieniu się tylko na sobie. To taka wewnętrzna medytacja. Jest chwila na przemyślenia, zastanowienia się nad różnymi sprawami. Ja właśnie tak mam. Nie zawsze zwracam uwagę tylko na pilnowanie tempa, czy też dokładne wykonanie zaleceń treningowych. Podczas samotnego biegu biję się z myślami, jestem chociaż na krótki czas, tylko sam dla siebie. To również pozytyw wynikający z uprawiania tego sportu.
Ona:
Właśnie. Dzisiejszy człowiek jest zaganiany, wciąż nie ma czasu. Brak chwil tylko dla siebie. Kiedy biegnę, układam sobie różne rzeczy w głowie. Wtedy wpadam na nowe pomysły, rozmawiam w myślach ze sobą.
On:
To w takich chwilach również „rozmawiając” sam ze sobą, zaczynasz się motywować, jeśli przychodzi kryzys, ale też chwalisz się w duchu przed samym sobą z tego czego dokonałeś. Często ludzie nie wierzą w siebie, ale kiedy ktoś pokonał wiele kilometrów, zaskoczył samego siebie, jak również innych, bo przecież dał radę, zwalczył słabości, to jak tu się do siebie nie uśmiechnąć, jak nie być zadowolonym? Nasza gębusia aż promieniuje szczęściem. Tym optymizmem z kolei zaraża się innych i…
Ona:
…i jakoś tak weselej wokół. To prawda. Poza tym kiedy stajemy się bardziej wysportowani, nasze ciało się zmienia, co powoduje w nas, że wzrasta pewność siebie. Poza tym nagle zauważamy, że możemy kupić ubrania o rozmiar lub dwa (!) mniejsze. Czy to nie jest pozytywne?
On:
I to bardzo. Przecież mniejsze ubrania są tańsze .
Ona:
Nie o to mi chodziło. Ty jak zawsze liczysz pieniądze.
On:
Żartowałem. Zobacz też, że ci biegacze, którzy tylko rano mogą wyjść pobiegać mają okazję doznać wielu wspaniałych rzeczy. Widzą wschód słońca i budzący się do życia dzień. Obcują z naturą podziwiając wspaniałe przyrodnicze klimaty.
Ona:
O, tak. Przyroda działa na nas kojąco, inspiruje, motywuje, a świeże powietrze dotlenia szare komórki. Siedzisz później 8 godzin w biurze i tęsknisz do tego. Ech, rozmarzyłam się.
On:
Nawet gdy trenujesz podczas niepogody, jeśli zmokniesz to wiesz, masz tą pewność, że choróbsko cię nie dopadnie. Jesteś zahartowany i gwiżdżesz na siekący deszcz.
Ona:
To nawet fajnie jest kiedy deszcz się leje z nieba, a ty masz to gdzieś. Śmiejesz się potem z tego, a nawet pewnie i duma jest, że się nie dałeś byle kapuśniaczkowi.
On:
Deszczem się nie przejmuj. Też mi coś. Z cukru nie jesteś. Nie rozpuścisz się.
Ona:
Chodzi mi o to, że takie sytuacje powodują raczej uśmiech na twarzy, niż powód do narzekań, Ty twardzielu!
On:
Wiem, wiem. W światku biegowym pozytywne jest też to, że dość łatwo można spotkać sportowych herosów, ludzi, którzy zdobywali medale na wielkich imprezach takich jak Mistrzostwa Europy, Świata czy też Igrzyskach Olimpijskich. Oni nie zachowują się jak celebryci. Nie kryją się za bodyguardami jak gwiazdy filmowe. To ludzie, którzy z innymi, takimi amatorami jak my dzielą się swoją pasją i zawsze chętnie porozmawiają.
Ona:
Dokładnie. W tym roku na półmaratonie w Skarżysku Kamiennej puchar wręczał mi były mistrz olimpijski. Bardzo często w ramach akcji BiegamBoLubie trenowaliśmy z olimpijczykiem z Moskwy. Podoba mi się to, że tacy mistrzowie chcą dzielić się swoim doświadczeniem z młodszymi biegaczami. Są jednocześnie bardzo pozytywnymi ludźmi. No i znów wychodzi na to, że biegacze są tacy świetni i optymistyczni. Bo tak jest!
On:
Poza tym kibice, ci sami, którzy uznają biegaczy za zwariowanych ludzi, jednocześnie podziwiają ich i to daje się wyczuć. Nieznajomi biją brawo, dopingują, krzyczą, czasami zdarza się, że samorzutnie dadzą Ci butelkę z wodą, kiedy żar leje się z nieba. Dla nich jesteś bohaterem. Nieraz ludzie zaczepiali mnie podczas biegu. A to ktoś rzucił: „szacunek dla ciebie”, a to jakiś dzieciak podbiegł do mnie z kubeczkiem wody, choć nie był wolontariuszem z obsługi zawodów. Zabawna była też sytuacja, gdy na trasę biegu wjechał samochód, a kierująca nim pani zaproponowała, że może… mnie podwieźć :-).
Ona:
No tak. Strać go na chwilę z oczu, a już jakieś panienki się przypałętają!
On:
Przecież nie skorzystałem z podwózki. Grzecznie pobiegłem dalej. Jednak doping i wsparcie kibiców, to też coś co wpływa na to, że biegacze są pozytywnymi ludźmi.
Ona:
Z tym akurat się zgadzam. Podczas biegu w maratonie poznańskim miałam przyjemność widzieć niesamowicie pozytywny doping kibiców. Ich pomysłowość, jeśli chodzi o transparenty, czy doping akustyczny nie miała granic. Przykłady: „Ból to ściema”, „Piwo na mecie”, czy starsze panie – kibicki uderzające z wielkim aplauzem garnkiem o patelnię to było coś! Takie rzeczy sprawiają, że zawody to wielkie święto radości z biegania. I w ogóle biegacze to jacyś tacy uprzejmi i życzliwi ludzie.
On:
Wiadomo, że czasami zdarzają się wyjątki, ale to sporadyczne przypadki. „Rzucanie mięsem”, czy chamskie zachowanie, to ewenementy, przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia. Można je traktować raczej w kategorii odosobnionych incydentów.
Ona:
W ogóle bieganie nie powoduje, jak w niektórych innych dyscyplinach sportu, frustracji wśród kibiców. Nie ma zamieszek po zawodach. Nawet zawodnicy reagują inaczej niż inni sportowcy, jeśli osiągną wynik gorszy niż planowali. Zwłaszcza amatorzy. Oni cieszą się z tego, że dobiegli. Celebrują to. Biegacze to taki „dziwny” gatunek ludzi: pozytywnie zakręconych. Często się uśmiechają, wciąż szukają nowych wyzwań. Porażki wzmacniają ich do dalszego działania. A na dodatek w większości to amatorzy, którzy są również rodzicami, mężami, żonami oraz pracują na pełny etat. Bieganie to ich sposób na życie, na problemy, na piękną sylwetkę, na zdrowie. Szalenie pozytywni, istni wariaci biegowi.
On:
O, z tym to się zgadzam. Znam wielu szalonych biegaczy, ale o tym porozmawiamy następnym razem.
Autorzy: Ona - Elżbieta Cieśla, On - Jarosław Cieśla.
Biegające małżeństwo z województwa Warmińsko-Mazurskiego, zdobywcy 4 miejsca w oficjalnych I Mistrzostwach Małżeństw w Półmaratonie z 2014 roku w Skarżysku Kamiennej. |
| | Autor: mariusz67, 2014-12-09, 21:43 napisał/-a: Trafne przemyślenia autorów oddające całą istotę biegania i myślę że każdy się pod tym podpisze.Bardzo fajny monolog,który z przyjemnością się czyta-pozdrawiam serdecznie:) | | | Autor: Mahor, 2014-12-10, 18:16 napisał/-a: Serdecznie polecam ów artykuł tym co nie mają jeszcze sposobu na życie. | | | Autor: pas72, 2014-12-11, 02:25 napisał/-a: To ja chyba coś źle robię...
Aaa, już wiem - ja zwykle poruszam się <10km/h, więc nie biegam, tylko uprawiam jogging. | |
|
| |
|