|
| wel37 Paweł Sosnowiec HARPAGAN SOSNOWIEC
Ostatnio zalogowany 2023-10-17,18:51
|
|
| Przeczytano: 692/386049 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Bo bieganie jest takie nudne! | Autor: Paweł Warwas | Data : 2013-10-16 | Kiedyś mój szwagier postanowił, że spełni swoje marzenie i pobiegnie w maratonie. Nikt specjalnie nie brał tego na poważnie, ale z drugiej strony czemu nie... skoro tego mu do szczęścia potrzeba – spoko niech biega :) Poci się, męczy, byle do celu, ale w końcu od tego są marzenia, żeby je spełniać...
Nic nie mówił, nie chwalił się z osiąganych wyników, bo to jego sprawa. Kiedyś zapytał mnie czy bym z nim nie pobiegał, ale ja stwierdziłem: nie, dzięki, ja mogę biegać 3 godziny za piłką grając w siatkówkę albo koszykówkę, ale tak po ulicy to w życiu ;) PRZECIEŻ TAKIE BIEGANIE JEST CHOLERNIE NUDNE !! Sprawa została zamknięta...
Szwagier sumiennie trenował i dopiął swego – ukończył pierwszy maraton w Warszawie :) SUPER CHŁOPAK – spełnił swoje marzenie. Minął kolejny rok, on dalej coś tam sobie biegał, ale mnie to specjalnie nie interesowało. Aż do czasu kiedy remontując razem jego mieszkanie temat rozmów – chciał nie chciał – schodził na bieganie... a zbiegło się to z otrzymaniem mojego skierowania do sanatorium. Zapytałem Go czy by mi nie rozpisał jakiegoś planu treningowego, bo co ja tam będę robił przez 3 tygodnie??? Może mnie to zmobilizuje, może pomoże zrzucić troszkę brzuszka. Stwierdził: OK, ale dobrze by było wcześniej coś pobiegać razem, żebym wiedział na co Cię stać :)
NO I STAŁO SIĘ!
Po pracy na mieszkaniu jechaliśmy do parku i biegaliśmy. Co prawda pierwsze bieganie to był "prawie zgon" dla mnie. Moja wina, tempo narzuciłem sobie zbyt duże: bo co ??!! ja... nie dam rady ??!! I owszem dałem radę, ale na ostatnim tchnieniu ukończyłem okrążenie 1800 m :) Stała się rzecz dziwna, bo zamiast tym pierdyknąć i dać sobie spokój... spodobało mi się :):):) Na drugi dzień szwagier mile zaskoczony przeze mnie – dresik, butki i po remonciku ciąg dalszy biegania. Nie szalałem, słuchałem trenera i do jednego kółka dołożyłem drugie 1800 m... i zdziwko: nie umierałem jak poprzednio … Arek pokazał mi jak się nie zarżnąć ;)
Tak zaczęła się moja przygoda z bieganiem :) Dostałem rozpisany plan – nie na odchudzanie już, a na półmaraton, który mieliśmy pobiec za 6 miesięcy w Bytomiu. Całe „zgrupowanie sanatoryjne” uczciwie przetrenowałem i wróciłem z bagażem 160 km w nogach, ale z innym zamiarem w głowie... A mianowicie Maraton Poznań 2012, do którego szykował się szwagier. Szczerze mówiąc już wyjeżdżając do sanatorium miałem to w głowie, bo nieopatrznie dostałem do ręki Arka plan – na maraton!!
Mieszane uczucia... dam radę... nie dam... nie wiedziałem. W końcu w moim wieku zaczynać bieganie i od razu taki dystans... to trochę szaleństwo ;) Oczywiście nie powiedziałem o moim planie od razu... ale szwagier domyślił się, bo robiłem zbyt duże dystanse, jak na połówkę bytomską. Trochę się tym przejął, odradzał mi moje szaleństwo, twierdził (zresztą miał rację), że nie powinno się biegać maratonu w pierwszym roku treningu, bo to zbyt duże obciążenie dla organizmu. Ale ja już byłem nakręcony, więc się poddał i starał mi się pomagać, żebym robił co należy, aby się dobrze przygotować.
I stało się... po 5 miesiącach pojechaliśmy na mój pierwszy dziewiczy maraton do Poznania mając w nogach prawie 1000 km przygotowań. Stres miałem niesamowity, ręce dygotały, jelita grały, jakbym był co najmniej na olimpiadzie. Ruszyliśmy i wszystko się uspokoiło... pognaliśmy do mety ustanawiając mój pierwszy rekord – czas 4,12
Ciężko jest mi opisać emocje na mecie, gdy ukończyłem bieg. Każdy kto pierwszy raz TO zrobi wie o czym piszę – zostałem Maratończykiem :0) Wracając z Poznania już wiedziałem, że za pół roku atakujemy Dębno. Żeby tego było mało postanowiłem, że zrobię Koronę Maratonów Polskich .. i całkowite szaleństwo – postanowiłem ją zrobić w ciągu jednego roku, a to oznaczało, że muszę się wziąć do roboty i liczyć, że mój organizm to wytrzyma.
Zima minęła na solidnym treningu, znowu ok. 1000 km w nogach, więc Dębno poszło bez problemu – 4,04 – nowy rekord i pojawia się pytanie: czy dam radę w 3 tygodnie zregenerować siły na Kraków? Myślałem: żeby tylko nie chorować !! Ale spoko – dzięki mojej ukochanej żonce, która wspiera moje biegowe szaleństwo – Kraków pokonałem bijąc kolejny rekord życiowy, mało tego !! Zszedłem poniżej 4 godz – 3,56 !!!!!!! Wiedziałem już, że da się zrobić dwa maratony w odstępie 3 tygodni, tylko czy da się w odstępie 2 tygodni?? Tyle czasu miałem pomiędzy Wrocławiem i Warszawą. Znajomi, rodzina, wszyscy zastanawiali się czy nie przesadzam, ale ja już wiedziałem czego chcę i poprzeczka powędrowała na samą górę.
A dzięki wsparciu mojego prywatnego managera (żony) Agnieszki nie odpuszczałem. Parłem do przodu! Wrocław to była bajka... biegłem jak natchniony za „zającem” na 3,45 i udało się 3,44 !!! Kolejna życiówka, o której nawet nie śniłem, że to mi się uda!
I niestety stało się. Skończył się mój fart i po Wrocławiu rozłożyła mnie choroba, bez antybiotyku się nie obeszło. Dwa tygodnie do Warszawy, brak treningu, leżę w gorączce, antybiotyki – nie wróżyło to dobrze, ale choćby nie wiem co – nie odpuszczę ! Z wielkimi obawami jechałem na ten najważniejszy maraton, który miał ukoronować mój roczny wysiłek. Co prawda był plan atakować kolejny rekord, ale już wtedy wiedziałem, że tutaj nie to się będzie liczyło, tylko muszę ukończyć maraton. Wystartowałem za „zającem” na 3,40, ale niestety ten zając się nie spisał, bo zbyt szybko biegł, nie trzymał stałego tempa i musiałem odpuścić … więc nici z rekordu.
Przede wszystkim ukończyć, więc zwolniłem i dobiegłem do mety uzyskując najsłabszy czas ze wszystkich moich biegów 4,16, ale byłem niesamowicie szczęśliwy wbiegając na stadion, gdzie czekali moi najbliżsi z KORONĄ, którą oczywiście po kryjomu przygotowała moja żona.
Stało się coś jeszcze – otrzymałem coś wspaniałego – otrzymałem PUCHAR – MÓJ JEDYNY PUCHAR, który prawdopodobnie w życiu dostanę, ale za to unikatowy, bo otrzymałem go od Arka, mojego Szwagra, dzięki któremu ta cała moja przygoda się mogła wydarzyć. To mój prywatny niepowtarzalny puchar KORONY MARATONÓW POLSKICH wygrawerowany własnoręcznie przez mojego Trenera z dedykacją:
"Jak widać to bieganie nie jest znowu takie nudne ;)
z życzeniami dalszych sukcesów – Szwagier"
Zanim kiedyś powiesz: to nudne, to bez sensu... Zastanów się - najpierw spróbuj, a potem komentuj czy warto. Bo może Ci umknąć coś fajnego w życiu...
Paweł |
| | Autor: Stasseb, 2013-10-16, 20:36 napisał/-a: Szczere Gratulacje !! | | | Autor: a.Klimczak, 2013-10-16, 21:33 napisał/-a: Gratuluję korony, jednak bieganie nadal jest nudne.
Życzę dalszego zacięcia :) | | | Autor: emka64, 2013-10-16, 21:41 napisał/-a: Paweł, pozdrów szwagra . | | | Autor: mariod, 2013-10-16, 21:46 napisał/-a: Fajna pamiątka ten puchar....chyba sobie taki zamówię. | | | Autor: Mahor, 2013-10-16, 22:37 napisał/-a: Tyle fajnego tekstu po koronnym wysiłku...gratuluję | | | Autor: Rufi, 2013-10-17, 11:22 napisał/-a: Świetny wpis. Łezka mi z oka popłynęła :-) Gratulacje :-). Śliczny puchar :-) | | | Autor: Marfackib, 2013-10-17, 11:30 napisał/-a: Super relacja. Gratulacje i życzę dalszych sukcesów :-)) | | | Autor: maratonczyk, 2013-10-17, 14:16 napisał/-a: Gratuluje .Jak wspomniec moją korone w 2002r Dębno-3:08.35,Wrocław -2:59.23,Kraków -3:20.00Poznań-3:31.08,Warszawa-3:29.52., Jak potrenujesz to może ci się uda tego ci życze | | | Autor: wel37, 2013-10-17, 16:19 napisał/-a: Dziękuję Bardzo Wszystkim za miłe słowa :0) | | | Autor: nicki, 2013-10-18, 11:01 napisał/-a: o maly wlos sie zarznales ale koniec koncow sie udalo
gratulacje!
i fajna relacja - krotko i na temat ale trzyma w napieciu jak Tom Clancy ;-) | |
|
| |
|