Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 512/310256 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:6.1/7

Twoja ocena:brak


Dziennik treningowy
Autor: Dariusz Marek
Data : 2013-01-05

Drogi konsumencie biegowego rytmu życia, czy udało ci się zrobić podsumowanie minionego roku pod kątem sportowych wyczynów? Dokonałeś równania wszystkich paradoksów, gdy ziemia dynamicznie kończy okrążać swoją orbitę a ty względem jej drogi, przez ten okres pokonywałeś swój dystans?

Dziennik Treningowy – oto niezastąpiony i przydatny element sportowca, który pomaga dostrzec pewne ważne kwestie i zmiany zachodzące w jego życiu! Zwykły kalendarz biurowy z miejscem na notatki zamienia się na pełna wiedzy księgę w której z kolei, oprócz samych „liczb” można napotkać na zapiski naszych przeżyć. Wystarczy wziąć długopis, otworzyć odpowiednią, jeszcze pustą stronę i zanotować...

Liczby.

Jeśli przeanalizujemy notatki z np. poprzedniego tygodnia łatwiej nam będzie ustalić trening na najbliższe dni. Startujemy w zawodach i wiemy czego nam brakuje do pełnego zadowolenia bo zawody są swego rodzaju testem, naszym testem. Zawody zweryfikują a następnie dziennik treningowy podpowie lub odpowie na pytanie: co robić by wyeliminować lub poprawić ważne szczegóły, zmienić coś w treningach z pozytywnym przełożeniem na wynik. Skrupulatne zapiski mogą też motywować do biegania.

Puste, nie zapisane kartki działają stymulująco: "Jak to?! Nie zrobiłem w tedy treningu, nie biegałem sobie? Czas to nadrobić". Stopnie intensywności, czasy, pogoda, długość, rodzaj treningu – to standardowe notatki. Do tego często dochodzi dieta, samopoczucie, rodzaj obuwia – po prostu wszystko co ma dla nas jakieś znaczenie i co może nam w późniejszym czasie podpowiedzieć.

Również postęp jaki następuje, co jest niesamowicie ważne jest łatwiej widoczny, lub powrót "do siebie" po kontuzji. Wszystko "czarno na białym", bez oszukiwania. Wiedza o samym sobie.


Emocje.

Prowadzenie zapisków jest pisaniem swojej historii. Zapełniam mój dziennik treningowy danymi z każdego dnia, z każdego startu. Pomaga to w skrupulatnych planach treningowych ale nie wyręcza mnie ze stawiania czoła nieznanemu, czym są kolejne wyzwania – starty, treningi, poznawani ludzie. W moich zapiskach zwłaszcza "weekendowych", nie są najważniejsze dokonania na zawodach w których wziąłem właśnie udział, często nie wpisuję wyników, nie ze wstydu przed samym sobą lecz z braku potrzeby.

Za to opisuję odczucia fizyczne oraz emocjonalne jakie tego dnia było mi dane przeżyć. Wracając po kilku miesiącach, lub latach do czytania takich zapisków jednocześnie wracają tamte chwile. Czy były dobre czy złe, nadal są wspomnieniami a nie chęcią powrotu i zmiany przeszłości. Są moim „paliwem” do biegania – zwycięstwa motywują a porażki jeszcze bardziej. Dziennik pomaga spojrzeć na to wszystko pewniej, gdy miewam wątpliwości i myśli typu: "po co ja to w ogóle robie?".

Sam zapisałem dopiero kilka takich rocznych kalendarzy, nie tylko zapiskami z biegowych „kilometrów” i wiem jaka jest to rewelacyjna sprawa móc spojrzeć jak naukowiec na swoją przebytą sportową drogę. Zdarzało się tak że przeliczałem , analizowałem a starty w zawodach które przewidziałem i miałem „osznurowane” na ostatnią dziurkę – okazywały się konsekwentnie nie zgodne z wyobrażeniami.

Mimo to zapiski trwały i trwają do dzisiaj. Wiem ile pracy jeszcze trzeba włożyć w choćby jeden idealny z moimi pragnieniami start w zawodach. Otwieram dziennik i widzę jaka jeszcze jest przede mną droga do przebycia, będą nią kroczył zostawiając kolejne zapisane strony.

Otwieram dziennik - wracają wspomnienia...

Siedzę przy stoliku i piszę ten tekst, a kątem oka widzę moje pierwsze buty biegowe, wyjęte z jakiegoś ciemnego zapomnianego zakamarka, które wymyłem skrupulatnie i suszę nad grzejnikiem w pokoju. Przypomniałem sobie o nich jak otworzyłem dziennik treningowy z poprzednich lat.

Wróciły sentymenty. Wróciły one pomarańczowe „skoki” oraz wspomnienia pierwszych biegów i startów. Podliczyłem iść kilometrów jakie pokonały przez dwa lata które tylko w nich biegałem. Była to suma równa połowie tylko tego roku biegowego w nowszym modelu. Czy to jest progres czy nie, nie istotne. Przeszłość jest za plecami, jej ślady są z nami na co dzień a nowe cele widnieją już w naszej podświadomości.

Ważne że pojawia się przed nami kolejny okres, 2013 - podczas którego czeka nas nieznana przygoda sportowa. Szukajmy więc sensu w „tu i teraz” a nie użalajmy się nad tym co było i nie szukajmy odpowiedzi na przyszłość która tylko nas znudzi.

Zrobiłem bilans „wzlotów i upadków” z 2012 roku . Z łatwością przemyślałem wiele spraw a dzięki mojemu notowaniu otworzyły mi się oczy na wiele nieprawidłowości w dążeniu do bycia lepszym sportowcem (oczywiście wg. mnie). Więc chciałem podsumować mijający rok biegowy i zrobię to jednym zdaniem:

Nawet gdy forma rozpada się pamiętaj by treść nie pozostała naruszona, bo żadne zewnętrzne oddziaływanie nie zastąpi osobistego dążenia człowieka do spełniania jego marzeń.

Dariusz Marek



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |