Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

nowDeeS
Dariusz Sidor
Wrocław
Sidor Team Polska

Ostatnio zalogowany
2023-05-01,14:20
Przeczytano: 434/144974 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/3

Twoja ocena:brak


Norseman Extreme Triathlon 2011 cz.1
Autor: Dariusz Sidor
Data : 2011-08-10

Nadeszła pora podzielenia się przeżyciami. Tych, których niewiele to obchodzi zapraszam tylko na skróconą relację, która sprowadza się do odpowiedzi na trzy pytania:

Ciężko było?
Drogo było?
Warto było?

I na wszystkie te trzy pytania odpowiadam: TAK!

I ci, których niewiele to wydarzenie obchodzi mogą spokojnie wyjechać na miesięczny odpoczynek, albowiem planuję przez cały miesiąc sukcesywnie zamieszczać relacje z Norsemana.





Opowieść swoją powinienem zacząć od kiełkowania idei, ale to zbyt daleko idące wywodzenie. Zamiast tego zacznę od ponurych myśli, które mnie nachodziły, gdy oglądałem sufit w Salzburskiej Klinice Ortopedycznej 6 tygodni wcześniej. Po 5 godzinach jazdy w deszczu, głodny, wyziębiony i z pewnością otępiały nie zareagowałem w porę na zjeździe, na zakręcie. Skutek był opłakany, ale nie dość, że przeżyłem, to jeszcze niczego sobie nie złamałem, a podejrzeń lekarze mieli aż nadto. Szczęśliwie byłem cały i mogłem roić sobie desperacki powrót do sportu, choć w tamtej chwili zastanawiałem się tylko jak wycofać się z Norseman"a bez utraty wpisowego.

Mijały tygodnie. Wracały siły, wracało zdrowie, nawet utracona forma raczyła powoli się do mnie podkradać. Coraz sprawniej biegałem, coraz wygodniej było na rowerze, tylko do wody nie wchodziłem ze względu na obolały bark. Powróciła nadzieja na start.





Po IM we Frankfurcie przygotowania wyjazdowe nabrały tempa. Zaczęło się wielokrotne czytanie zaleceń i wymagań organizacyjnych, pakowanie rzeczy na wszelką możliwą pogodę i na częste zmiany w razie bardzo niekorzystnej, i gdy już tych rzeczy było naprawdę przygotowanych bardzo dużo, to okazało się, że mogłoby być ich jeszcze więcej (na szczęście nie wszystkie były potrzebne, ale o tym miałem się przekonać za kilka dni). Aż w końcu przyjechał Przemek Przywarty, który miał pełnić rolę i wypełniać obowiązki supportu, i wraz z Kasią trzasnęliśmy drzwiczkami od samochodu, i... rozpoczęliśmy ciągnącą się przez ponad 2000 km drogę.

Droga autostradami jest nudna. Szybko i szybciej. Kolejne tankowanie, odpoczynek i dalej. Dopiero w Norwegii zrobiliśmy sobie prawdziwy biwak z gotowaniem na ognisku, spaniem w namiocie, myciem w rzece; ech, taka namiastka traperskiej przygody. Pierwsza i ostatnia na trasie. Jedyne „drogowe” przygody spotkały nas w Norwegii: krowy spacerujące po drodze. Poza tym padało. Raz silniej, raz słabiej, ale nieustannie.





Podjeżdżając od strony Oslo miałem okazję zapoznać się z większą częścią trasy. Co prawda „pod prąd”, ale dobre cokolwiek. Patrzyłem na trasę między wahnięciami wycieraczek ścierającymi wodę, patrzyłem na tablice z 6%, 7% i 8% wielokilometrowymi zjazdami, które już jutro miały być dla mnie podjazdami, patrzyłem na przerażające serpentyny, po których miałem zjeżdżać, deszcz padał, serce miękło, niepokój rósł, wyobraźnia odgrzebywała okruchy wypadku z Austrii, dłonie potniały...

Jeśli się powtórzy sytuacja sprzed kilku tygodni? Wydawało mi się, że przegnałem lęki. Na kilku treningach, na swoich trasach zjeżdżałem bez obaw i zahamowań (psychicznych i tych dosłownych). Wydawało mi się, że przegnałem lęki. Musiałem przyznać przed sobą samym: wydawało mi się! Nie przegnałem! Na miejscu mieliśmy być w piątek (start w sobotę) wczesnym przedpołudniem by odebrać pakiet startowy: numer, chip, naklejki na samochód, koszulkę dla supportu i wziąć udział w obowiązkowej odprawie. Czułem się, że pół dnia zmarnowałem przyjeżdżając za wcześnie. Komu potrzebna jest odprawa przed zawodami? Cóż takiego może powiedzieć organizator czego bym nie wiedział?





Okazało się, że na przykład mogę nie wiedzieć, że chcą zmienić dystans pływania, albo je odwołać, bo temperatura wody spadła do 11 stopni. Mogą też, zmienić miejsce pływania. Przesunąć o 20 km dalej. A że w regulaminie nie ma nic o nienaruszalności dystansów konkurencji, to te 20 km więcej doliczy się do jazdy na rowerze. Proste? Proste! W ten sposób „mój” Norseman będzie liczył nie 226 km jak przystało na dystans ironmanowy, ale 246 km, z 200-stoma km jazdy na rowerze. No i okrętowanie na prom będzie 10 km od Eidfjord pół godziny wcześniej. Szykuje się w związku z tym krótka noc.

Właśnie! To gdzie śpimy? Rozstawiamy namiot na pobliskim stadionie w deszczu, czy idziemy na salę sportową (o hotelach, pensjonatach, kwaterach należy zapomnieć – wszystko zajęte przez triathlonistów)? Wybieramy salę (100 NOK od osoby) i zajmujemy śpiworami miejsce.

Rozpoczynamy szykowanie wyposażenia do T1, do T2, warianty ubraniowe na trasę oraz obowiązkowe wyposażenie na ostatnie kilometry kopuły szczytowej. Po czym idziemy oglądnąć zmagania młodzieży w sprincie triathlonowym, a dokładniej: duathlonowym. Ze względu na zimną wodę odwołano im pływanie, mimo tego, że mieli przepłynąć tylko 400 m.





A potem..., potem wracamy na salę, korzystamy z kuchni by ugotować sobie kolację i ułożywszy się w śpiworach udajemy, że śpimy. To na nic. Nie da się zasnąć! Nie przeszkadzają szelesty, szepty, wyjścia i powroty do ubikacji. Ciężar jutrzejszych zmagań nie pozwala zasnąć. Tysiące myśli, odczuć, postanowień przewala się z łoskotem i wyrywa z płytkiej drzemki. Gdy w końcu, litościwie sen przerywa tę szaloną gonitwę na sali zapala się światło.

Jest 1:30. Już czas!...

WIĘCEJ INFORMACJI ZNAJDZIESZ NA STRONIE DARKA SIDORA



Komentarze czytelników - 16podyskutuj o tym 
 

Autor: ewamonika, 2011-08-19, 16:48 napisał/-a:
Podziwiam...:)

 

Walles

Autor: Walles, 2011-08-23, 21:36 napisał/-a:
Czekamy na kolejne części relacji... Będą?

 

Walles

Autor: Walles, 2011-08-24, 10:44 napisał/-a:
Dzięki za szybką reakcję na moją prośbę :))))

A tak poważnie to mam pytanie do autora i zarazem głównego bohatera: czy po pokonaniu Norsemana (i zajęciu według mnie znakomitego miejsca), jednego z najcięższych wyścigów jednodniowych na świecie (o ile nie najcięższego) i to w tak trudnych warunkach atmosferycznych pozostają jeszcze jakieś wyzwania sportowe do realizacji?

 

Rufi

Autor: Rufi, 2011-08-30, 10:57 napisał/-a:
Wielkie gratulacje i szacun :-)

Chciałabym być pierwszą polską norsemanką :-)


 

Kedar Letre

Autor: kertel, 2011-08-30, 11:34 napisał/-a:
Te wszystkie doznania są mi tak bliskie i dobrze znane, że czytając Twoją fascynującą opowieść niemal czułem się uczestnikiem tych zmagań, a kiedy minąłeś linię mety aż łza wzruszenia zaszkliła mi się w oku.

WIELKIE BRAWA!

WIELKI PODZIW! ( choć pewnie trzeba przez to przejść samemu, żeby w pełni zrozumieć czego dokonałeś)

 

MAGDA_LENA

Autor: MAGDALENA_SZYMANSKA, 2011-08-30, 11:47 napisał/-a:
i co zrobiłeś, ryczę jak bóbr

Darek JESTEŚ WIELKI

 

schodek

Autor: schodek, 2011-08-30, 21:23 napisał/-a:
GRATULACJE,GRATULACJE DARKU , ALE JESLI CHODZI O SCISLOSC TO JESTES DRUGIM POLAKIEM ALE I TAK WIELKIM KTORY UKONCZYL TAK MORDERCZY TRIATHLON,W 2005 ROKU WYSTATRTOWAL NOTABENE WROCLAWIANIN IREK KORFINI, ZAJMUJAC Z CZASEM 12 GODZ,57MIN,41SEK W OGOLNEJ KLASYFIKACJI 28 MIEJSCE, W TEGOROCZNYCH ZAWODACH BYL BY Z TYM CZASEM 18,POZDROWIENIA DLA KASKI I CIEBIE OCZYWISCIE - JAREK .SZKODA ZE NIE WIEDZIALEM ZE BEDZIESZ STARTOWAL, MIESZKAM TYLKO 100 KM OD TEGO MIEJSC GDZIE ODBYWALY SIE ZAWODY - NASTEPNYM RAZEM.

 

alchemik

Autor: alchemik, 2011-08-30, 21:27 napisał/-a:
szacunek i jeszcze raz szacunek. I dzięki takim artykułom
jest do czego dążyć.Jeszcze raz gratuluje i życzę kolejnych zrealizowanych marzeń.

 

nowDeeS

Autor: DS, 2011-09-01, 11:36 napisał/-a:
Dziękuję bardzo za miłe słowa.
Dziękuję!

@Rufi - pianka daje radę, choć jest sztywniejsza niż w cieplejszej wodzie;
inne odczucia: fala (odczuwalna), zmarznięte stopy i odrętwiałe palce rąk;

@Walles - zawsze można poprawić wynik :)

@schodek - ja nie pisałem, że jestem pierwszym Polakiem, który tam wystartował!
===
Jestem pierwszym Polakiem, który ukończył wyścig na szczycie Gaustatoppen!
===
Irka znam i choćby z tego powodu nigdy bym się nie odważył odmówić mu pierwszeństwa w starcie w Norsemanie.


Jeszcze raz dziękuję i życzę czytelnikom odnalezienia w tych tekstach inspiracji dla własnego treningu i zawodów.

 

mariod

Autor: mariod, 2011-09-07, 15:45 napisał/-a:
Darek!
Czytając to mam taką motywację,jak cholera!!!.....dzięki temu wierzę że wreszcie we wrocławiu złamię 3.30.

 



















 Ostatnio zalogowani
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |