Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

mesz
Warszawa Mktv
MaratonyPolskie.PL TEAM
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
---
Przeczytano: 586/100784 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.5/2

Twoja ocena:brak


Tatrzański Bieg pod Górę- subiektywnie i pozytywne
Autor: Maciej Szelc
Data : 2010-10-15

Bieganie po górach wygląda trochę inaczej od "zwykłego" klepania miejskiego asfaltu czy wietrzenia się na parkowych alejkach. Wymaga więcej samozaparcia w treningu, sięgania do wartości znajdujących się w innym miejscu niż nasze codzienne zadowolenie z wysiłku aerobowego. Poza szczęśliwcami mieszkającymi na południu kraju, decyzja o wyjeździe na zawody również musi być poprzedzona głębokim namysłem. Czas, koszty, zmęczenie kontra satysfakcja z przebywania w górach, oddychania PRAWDZIWYM, czystym powietrzem, obcowania z naturą. Coś za coś. Warto.

Na początku października w Zakopanem odbywa się Tatrzański Bieg pod Górę. W skrócie – bieg na Kasprowy. Impreza ruszyła w 2008 roku i już pierwsza edycja zasłynęła ilością śniegu na trasie. Za drugim razem – skrócona trasa za względu na pogodę pozostawiła uczestnikom niedosyt. Do trzech razy sztuka. Postanowiłem się w końcu zapisać i pojechać do Zakopanego na zakończenie sezonu górskiego, niezbyt obfitego dla mnie w tym roku. Stłumiłem swoją niechęć do Zakopanego i pojechałem. Trochę przypadkiem, nie jechałem sam a w miłym towarzystwie Agnieszki, Ani, Andrzeja i Janusza.

Po załatwieniu noclegu poszedłem do biura zawodów, mieszczącego się opodal przy Rondzie Kuźnickim. Najpierw zadałem najważniejsze pytanie: gdzie meta? Nie było ono przypadkowe. Ostatnie dni przed zawodami w kontekście pogody były raczej nieciekawe, a w samych Tatrach w przerwach między chmurami widać było coś białego… Gdy usłyszałem odpowiedź „na szczycie”, odetchnąłem. I poszedłem na shopping po Krupówkach . Udany :).

Sobotni poranek. Po małym śniadaniu i zostawieniu niewielkiego depozytu w biurze zawodów wyszedłem na spacer. Było zimno. Nawet bardzo zimno. Chmury poszły do góry i w okolicach Wielkiej Krokwi otwierał się piękny widok na ośnieżoną północną ścianę Giewontu. U góry zima, i w co się tu ubrać na bieg? Po dłuższej wewnętrznej dyskusji wybrałem opcję na strój nowoczesnego alpejskiego wieśniaka – na górze długa czarna bielizna termiczna i biała koszulka od organizatora, na dół zaś czarne legginsy ¾ i, uwaga, białe kompresyjne kolanówki. Dodatkowo przewiązana w pasie czerwona wiatrówka „na czarną godzinę” (a la Tarahumara). Nieźle to wyglądało, nieźle. W kilku tak ubranych biegaczy moglibyśmy skompletować ładny zespół ludowy pieśni i tańca...

W okolicach startu niespecjalnie się wyróżniałem. Dużo ciekawiej wyglądali zawodnicy ubrani „na krótko”. Każdy ma to co lubi. Już nie wiem czy to był gwizdek czy strzał. Wystartowaliśmy. Początkowy podbieg asfaltem do Kuźnic był taką dłuższą rozgrzewką. Stawka się szybko rozciągnęła, natomiast turyści równo, i z werwą, dopingowali wszystkich biegaczy, co było bardzo miłe. Tym bardziej że nie przeszkadzali tylko grzecznie, z boku, dopingowali.

Wkrótce wbiegliśmy na szlak do Myślenickich Turni. Mocno kamienista droga nie była zbyt ciężkim wyzwaniem i w dużej części dało się biec. Starałem się nie przekroczyć tętna 180, co w moim przypadku jest górną granicą rozsądku na zawodach. Przeplatanie biegu szybkim marszem dawało dobre rezultaty i tętno spadało do 174, a to był sygnał do dalszego biegu. Po kilkunastu minutach znałem już większość z rywali, gdyż zmiany nachylenia podbiegów powodowały ciągłe wzajemne wyprzedzanie. Trasa była dobrze zabezpieczona, nie można było się zgubić. Co więcej, każdy kilometr był oznaczony! Brakowało tylko góralskiej kapeli – dobrze że organizatorzy nie wpadli na ten pomysł...

Przy stacji kolejki otwierał się piękny widok na Giewont zasypany śniegiem, wyrastający spomiędzy chmur. Nie czas jednak było na kontemplację widoków, ponieważ zbliżały się ostatnie 3 km wyścigu. No i zaczęły się schody. Niezbyt strome ale męczące i w dużym stopniu utrudniające bieg. Sprawdzony czas w jakim przebyłem szósty kilometr – 14 minut (!) – wprawił mnie w zadumę nad kruchością człowieka itp... A czekały jeszcze dwa kilometry do mety…





Tymczasem pojawił się śnieg. Początkowo w formie pokrywy drzew, spadającej biegaczom znienacka prysznicem za kołnierz, by po chwili pokryć cały stok WIELKIEJ GÓRY na którą się wspinaliśmy. Niestety, ze śniegiem przyszedł i lód, skutecznie hamujący moje i tak marne tempo. Trzeba było bardzo uważać gdzie się stawia kroki – łatwo było wywinąć orła. Tak więc lód i słabość w nogach warunkowały szybkość mojego przemieszczania się pod górę. Plusem był brak wiatru, optymalny w naszej sytuacji.

Przed samym szczytem zaczęły się zakosy (o wiele bardziej lubię angielskie pojęcie switchback) i, co ciekawe, całkiem znośne do biegania równe odcinki. Wkrótce sylwetki ludzi w górze i tabliczka „100 m” (bardzo długie 100 m, należałoby dodać) oznaczały kres naszej wspinaczki. Po około 1 h 22 min. Biegu zameldowałem się na szczycie. Dla dopełnienia formalności zrobiłem jeszcze kilka kroków, by stanąć faktycznie na samym wierzchołku. Widoków specjalnie nie było (chmury), więc wkrótce poszedłem do stacji kolejki po depozyt. Zejście kilka metrów niżej było sporym wyzwaniem. Kamienie były pokryte warstwą ubitego śniego-lodu i mało brakowało, a musielibyśmy niechlubnie schodzić na czworaka… Tym samym plan zaliczenia biegowo „przy okazji” Beskidu natychmiast się zdezaktualizował.

W budynku kolejki czekały na nas depozyty (błyskawicznie wydawane), a dodatkowo herbata, banany i wafelki. Po skorzystaniu z tych dobrodziejstw i przebraniu w suche ciuchy nie pozostało nic innego, jak ewakuować się kolejką linową na dół. W kilka chwil byliśmy w Kuźnicach i przy braku większego zmęczenia, pobiegliśmy na dół do swoich kwater.

Później były obiady, zakupy, podwieczorki, losowania, a dla niektórych nawet zaszczyty. Miło było to wszystko oglądać. Zakończenie zawodów odbywało się w budynku – muzeum TPN. Mam nadzieję, że może to oznaczać poparcie władz parku dla organizowania biegów w Tatrach. Wszak poza dopingiem kibiców w Kuźnicach, uczestnicy biegu (ponad 180 osób) hałasowali mniej niż przeciętna wycieczka szkolna odwiedzająca Tatry...

W niedzielę o świcie odwiedziłem Dolinę Strążyską – oczywiście w ramach porannego treningu. Wrażenia z krótkiego wypadu, niezapomniane i niewypowiedziane… To było piękne zakończenie sezonu górskiego. Od kilku lat staram się odwiedzać Tatry przynajmniej raz w roku, przynajmniej na chwilę. Czy bieganie na Kasprowy stanie się moim nowym zwyczajem? Tego nie wiem, ale jedno jest pewne – Kasprowy, najwyższe miejsce w Polsce, które można osiągnąć na zawodach biegowych (1987 m npm.) jest wyzwaniem któremu mam ochotę stawiać czoło w przyszłości. Ponad godzina w III zakresie i piękna przyroda.

Po co komu jakieś dopalacze...?



Komentarze czytelników - 18podyskutuj o tym 
 

KKFM

Autor: KKFM, 2010-10-04, 16:31 napisał/-a:
Żałujcie, bo macie czego nawet w sobotę w czasie zawodów pogada była dobra, ale w niedzielę, ekstra jak na październik w Tatrach. Poranny trening na Halę Kondracką wyśmienity, nie tylko dla tego że pogoda była super, ale też milo było pobiec w tak sympatycznym towarzystwie.

 

mesz

Autor: mesz, 2010-10-04, 17:19 napisał/-a:
Nic dodać nic ująć :)
Pomysł na przyjazd do Zakopanego na ten bieg był strzałem w dziesiątkę. Decyzja o pozostaniu na niedzielę - podobnie.

 

Autor: bieeegam, 2010-10-04, 18:43 napisał/-a:
Wspaniała impreza pod każdym względem!
Wielkie brawa dla Organizatorów:)

 

Tomasz Ławniczak

Autor: Tomasz Ławniczak, 2010-10-04, 21:02 napisał/-a:
LINK: http://picasaweb.google.pl/thomaslawnicz

W linku trochę zdjęć z zakończenia biegu.

 

Górołaz

Autor: Górołaz, 2010-10-05, 20:36 napisał/-a:
Przyjechalem do Zakopanego dwa dni wcześniej i pochodziłem
trochę po górach dla malej aklimatyzacji. Tak, że na biegu czulem się świetnie nie tylko z powodu dobrej formy /jak na starszego pana/ ale rownież z powodu świetnej atmosfery w czasie trwania całych zawodów.

 

KRIS

Autor: KRIS, 2010-10-06, 13:18 napisał/-a:
LINK: http://www.biegigorskie.pl/images/storie

Fotorelacja pod linkiem:

 

Domin

Autor: Domin, 2010-10-06, 14:25 napisał/-a:
LINK: http://www.youtube.com/watch?v=iIFytoMRR

W powyższym linku filmik z finiszem Tomka Brzeskiego (4 m-ce) i Andrzeja Bargiela (5 m-ce)

 

Autor: bieeegam, 2010-10-06, 19:24 napisał/-a:
LINK: http://picasaweb.google.pl/runners1968/I

Wstawiłem kilka zdjęć pod linkiem:

Zapraszam do lukania :)

 

Domin

Autor: Domin, 2010-10-06, 19:33 napisał/-a:
LINK: http://www.nieznanetatry.pl/iii-alpin-sp

Kolejna porcja 24 fotek

 

Domin

Autor: Domin, 2010-10-11, 18:59 napisał/-a:
LINK: http://www.hbmedia.pl/tatrzanski/zdjecia

kolejne fotki na stronie biegu:

http://www.hbmedia.pl/tatrzanski/zdjecia.php?id=4

 



















 Ostatnio zalogowani
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |