Chęć sylwestrowego pobiegania w Nałęczowie przejawiałem już od dłuższego czasu, ale biegi sylwestrowe w Warszawie zatrzymywały mnie na miejscu. Ale tym razem, skoro nie biega się już sylwestrowo w Warszawie, pozwoliłem się namówić Ułanowi Niedźwiedzkiemu na wyjazd do Nałęczowa. Żona, wyrozumiała jak zwykle dla mnie, udzieliła stosownej "przepustki" i nawet przygotowała buteleczkę dobrej nalewki na rozgrzewkę po biegu.
Na Centralnym spotkałem Zbyszka Fiksa, który też zmierzał do Nałęczowa ze swoją "obstawą". Na peronie czekał Ułan Janek. I tak w miłym towarzystwie i nastroju o 17.08 znaleźliśmy się w Nałęczowie. Taksówką dotarliśmy do celu. Stasiu Marzec - główny organizator i przecież doskonały biegacz wraz z kolegami przyjął nas w Zespole Szkół Zawodowych.
Po rejestracji i wniesieniu opłaty (60 zł od osoby) przydzielono nam lokum oraz zaproszono na kolację. Szwedzki stół zrobił na nas duże wrażenie. Ale co tu zjeść, skoro nie mam apetytu? Rzuciliśmy się jednak na dobry rosół. Dopełniłem żołądek jakąś wędliną z chrzanem, zagryzając autentycznym świeżym wspaniałym chlebem nałęczowskim upieczonym w Nałęczowie.
Jankowi Ułanowi najwyraźniej dopisywał apetyt. Zazdrościłem mu, ale przecież cała noc przed nami, więc apetyt wróci. Oczekiwanie na start o 23.45 dłużyło nam się. Wychodziliśmy z pokoi sprawdzać kto przyjechał. Rywali przybywało. Przyjeżdżali nawet tacy, którzy o godzinie 11.00 startowali w Trzebnicy. Pozazdrościć im zdrowia i wytrwałości. Wreszcie po godzinie 23.00 biegniemy truchcikiem na miejsce startu, by się rozgrzać i poznać trasę. Jest też mały 150-metrowy podbieg.
Mamy biegać 7000 m na pętli parkowo-ulicznej o długości 1400 m, czyli 5 pętli. O 23.50 wreszcie start. Dobrze się biegało. Dużo ludzi na trasie, zwłaszcza młodzieży, która dopingując nas strzelała szampanami i racami. Było wesoło. Równolegle też był rozgrywany bieg na dystansie 1200 m (wspólny start).
Po osiągnięciu mety lekkim truchcikiem powrót do bazy - w kuchni częstują nas gorącym pikantnym bulionem. Coś wspaniałego! Szybka kąpiel i byliśmy gotowi do balowania. W piwnicy tańce, na parterze biesiadowanie. O godzinie 2.00 ogłoszenie wyników biegów.
7000 m, kategoria open
Kobiety:
1. Monika Zygmunt, AZS-AWF Kraków, 22:28
2. Janina Malska, KS Olkusz, 22:59
3. Natalia Jakimowicz, Ukraina, 22:59
Mężczyźni:
1. Aleksander Sitkowski, Ukraina, 19:57
2. Jacek Kasprzyk, Wawel Kraków, 20:07
3. Dariusz Kuzdra, Agros Zamość, 20:08
1200 m
Kobiety:
1. Kinga Kopińska, Czesławice, 4:10
2. Anna Pacholczyk, Łódź, 4:28
3. Marianna Igras, Chełm, 4:38
Mężczyźni:
1. Michał Dadaj, Nefryt Lubartów, 3:31
2. Stanisław Marzec, Agro-Natura Nałęczów, 3:34
3. Daniel Nowak, Agros Zamość, 3:38
Były też klasyfikacje w kategoriach wiekowych. Zbyszek Fiks oczywiście wygrał swoją kategorię. Ułan Janek i ja załapaliśmy się też na pudło, ale zdarzyło się znów oszustwo biegacza dostojnego wieku (po 60-tce), który wyprzedzony przeze mnie na drugim okrążeniu skrócił sobie bieg o jedno kółko. Wezwany na pudło został jednocześnie zdemaskowany przez rywali. Co za wstyd! I dalej biesiadując z Ułanem przygrywaliśmy na organkach kosztując szampany i nalewki.
Nie spaliśmy. Rano trochę zmęczeni wracamy do domu. Duże uznanie dla Stasia Marca z Nałęczowa. Wspaniale biega i też wspaniale organizuje biegi. Gratulacje dla jego pomagierów.
Pozdrawiam wszystkich
T. Andrzejewski
|