Tomasz stawia się pod moim blokiem o g.18.00. Krótkie pożegnanie z Ukochaną Żoną i jedziemy... na rajd, albo na przedalpejski trening.
Meldujemy się na swoim polu w Podlesicach i witamy jak zwykle u konkurencji. Sezon nie w pełni, dlatego knajpa będzie czynna tylko do 22.00, Kafelkowanie.pl chce coś zjeść, ale okazuje się, że kucharki już poszły - dlatego wybierają Michałowicką knajpę- też ją polecam, a szczególnie placek po zbójnicku.
Zastanawiamy się jak będzie wyglądać trasa, bo po zimie może być problem z jej poprowadzeniem - zapraszam do zimowej galerii
Sączymy browarki, tym razem bez grilla. Start jest strasznie wcześnie - toteż dla treningu przed Alpami - wstajemy o g. 6.00. Szybkie mycie i idziemy do rejestracji. Tam pytanie np.: o jedzienie, które powoduje spro śmiechu u nas, tym bardziej, że pokazuję swój żel energetyczny - FASTUM - adekwatny do trasy SPEED.
Odprawa też zabawna, bo ktoś pyta o punkty z wodą, a z sali pada podpowiedź - te niebiskie:). Startujemy z lekkim opóźnieniem – wybierając taktykę od 41. Kolejność dowolna, więc możemy tak polecieć . Na każdym punkcie jakieś zadanie, także teraz - prawdę mówiąc - nie pamiętam, co gdzie było.
Zadania ciekawe - nie powiem - nawet mnie zaskakuje pomysłowość Orgów:
- zadanie z rowerem - Tomasz się gubi i już się śmieję, że kultywuje tradycję Zaginionych, bo Organizator mówi, że jak do 10 min. nie wróci to puszcza nowy zespół. Ciekawe podejście - ubezpieczanie trzeba, a kasków nie:)… na trasie 1 rower, a w odwodzie 3 - na części, jak twierdzą na punkcie
- strzelanie z policjantami - pytamy czy można mieć swoją broń i czemu nie ma celownika laserowego
- przy strzelaniu z łuku - 3 razy zabiłem kotka
- za to rozpalanie ogniska max. 10 s
- przy zagadce logicznej wyszło na jaw, że nie są z nas tacy bystrzacy:)
- przy wbijaniu palików wydało się, że my to mięśniacy
- szudła pozwalają Tomkowi wrócić do szczenięcych lat - ja próbowałem, ale ...
- tyrolka dla nas jest fajna, ale Mastersi mają ją tak zamontowaną, jakby ktoś czytał instrukację do góry nogami - Koledzy podciągają się na linie pod kątem ok. 60 stpni, co daje im popalić - widzę po minach
- wspinanie, droga przez Beczki, bardzo symaptacznie, tym bardziej, że znajomy "Caban " nadzoruje to zadanie - chwilę rozmawaimy o Tatrach i pędzimy dalej
- zadanie z kajakami - i znowu mam mokry tyłek.
- znowu policja -i dwa ciekawe zadanie - przyciągniecie kotwicą opony i przejście prze płot tak, aby nie drażnić psa (wiecie taki duży policyjny owczarek - naprawdę śliczny).
Pogoda od początku płata nam figle - nie pada, jak to ostanio bywało, ciepło, parno, nawet mam spieczone plecy. Od połowy dnia coś cały czas za nami chodzi - jakieś ciemne chmury nad nami, ale oszczędzają nas.
Omijamy 3 ostanie punkty, bo limit jest wyśrubowany… Wpadamy na metę po 10 h marszu. Odpoczywamy trochę przy aucie po zjedzeniu pysznego – naprawdę- bigosu. Nagle odwracam się i widzę, że te ciemne chmury zmieniają się w czarne - szybko pakujemy namiot i rzeczy - chwilę później - zaskakuje wszystkich gradobicie.
Jemy coś jak zwykle i wracamy zaraz do domu, bo jutro niedziela - I Komunia Święta mojej córeczki...
|