Naszym rozmówcą jest urodzony 17 lipca 1981 roku Paweł Ochal. Wielokrotny medalista Mistrzostw Polski na dystansach od 1500 metrów do maratonu. Wzrost: 174 cm Waga: 62 kg. Trener: wcześniej Grzegorz Stefanko, obecnie Aleksander Kuzin
Rekordy życiowe:
1500 m - 3:47;62 (Bielsko Biała 2002")
3000 m - 8:04;43 (Warszawa 2003")
5000 m - 13:58;33 (Szczecin 2001")
10000 m - 29.10;66 (Police 2004")
10 km - 28.55;00 (Helluen, Francja 2003")
Półmaraton - 1:04;21 (Piła 2006")
Maraton - 2:12;20 (Warszawa 2007")
Najważniejsze osiągnięcia:
-3 miejsce na Młodzieżowych ME w biegach na 10 km w 2003 r.
-3 miejsce na MP w Maratonie - Dębno 2005 (2:17.47)
-2 miejsce na MP w Półmaratonie - Piła 2005 (1:05.41)
-7 miejsce w Maratonie Koszyce 2006 (2:19.28))
-2 miejsce na MP w Maratonie - Dębno 2006 (2:15.49)
-2 miejsce na MP w Półmaratonie - Piła 2006 (1:04.21)
-1 miejsce na MP w Maratonie - Dębno 2007 (2:15.31)
-1 miejsce w Maratonie Warszawskim 2007 (2:12.20)
-4 miejsce w Maratonie Warszawskim 2008 (2:14.29)
-16 miejsce w Tokyo Maraton 2008 (2:15.04)
-1 miejsce Kinmen maraton (Tajwan 2009)
-2 miejsce Caen maraton (Francja 2009, 2:16.36)
-5 miejsce maraton La Rochelle (Francja 2009, 2:15.39)
Rodzina: żonaty ze sportsmenką z Ukrainy, Olgą Kalendrovą.
Zainteresowania: psychologia, literatura, film.
Kiedy usłyszałem, że Paweł Ochal zmienił trenera i obecnie jest nim Aleksander Kuzin, zwycięzca maratonu w Linz (wynikiem 2:07.33 ustanowił nie pobity do dzisiaj rekord trasy - w Austrii nikt wcześniej szybciej nie pobiegł maratonu…) postanowiłem skontaktować się z nim i dowiedzieć się co u niego słychać. Poza zmianą trenera Paweł podpisał także kontrakt z ASICS Polska i wszedł w skład profesjonalnej drużyny ASICS grupującej najlepszych Polskich biegaczy. Czyżby fachowcy z branży dostrzegli w nim światełko nadziei, i to może właśnie Paweł będzie w stanie w najbliższym czasie zbliżyć się do panującego rekordu Polski w maratonie (Grzegorz Gajdus, 2:09:23, Eindhoven 2003)? Ponieważ Paweł przebywa w chwili obecnej na obozie w Portugalii, postanowiłem drogą korespondencyjną zadać mu kilka pytań:
Krzysztof B.: Pawle, czym różni się trening prowadzony pod okiem Aleksandra Kuzina od treningów prowadzonych z Twoim byłym trenerem - Grzegorzem Stefanko? Jeżeli nie jest to tajemnicą zdradź nam, czy Aleksander Kuzin zajmuje się już tylko trenowaniem zawodników? Nie słyszałem, by w roku 2009 temu gdzieś startował. Kogo z dobrych zawodników trenuje?
Paweł O.: Sasha (A.Kuzin - przyp.red.) nie zajmuje się wyłącznie trenowaniem, sam także wciąż startuje – ostatnio pobiegł maraton w Wenecji w październiku 2009 roku. Pomino ciężkiej trasy uzyskał tam świetny wynik 2:10,56. W połowie trasy miał międzyczas 1:04.20! Sasha trenuje kilku chłopaków, między innymi braci Babaryków, Alexandra Matwijhuka oraz Jurego Giczuna. Jego treningi różnią się i to bardzo od tych które do tej pory wykonywałem, ale nie ważne jest co robisz - i tak zawsze liczy się dopiero efekt końcowy.
Krzysztof B.: O ile wiem poprzedniego trenera Grzegorza Stefanko miałeś na miejscu. Z obecnym trenerem masz nieco utrudniony kontakt, gdyż widujecie się tylko na zgrupowaniach. Myślisz, że w ten sposób można dojść do dobrych wyników nie mając nad sobą przysłowiowego trenerskiego "bata"?
Paweł O.: Uważam, że doświadczony zawodnik nie musi mieć nad sobą dozorcy, który pilnować go będzie na treningach. Ja przynajmniej nigdy nie potrzebowałem biegać pod okiem trenera, sam zawsze odpowiednio mobilizowałem się do realizacji planów. Rzeczywiście do tej pory trenera miałem na miejscu, ale przez kilka ostatnich lat (2002-2007) też nie miałem ciągłego i bezpośredniego kontaktu z Grzegorzem Stefanko. Bardzo często przebywałem na zgrupowaniach kadry PZLA, na których mój trener nie mógł być obecny, a i tak sobie – uważam, że bardzo dobrze - radziliśmy. Jeśli się chce, i ma się odpowiednie zaplecze oraz warunki do trenowania, i jest się, co bardzo ważne, zdrowym, to jak się odpowiednio zazębią ze sobą wszystkie czynniki, to można osiągnąć naprawdę dużo bez bezpośredniego nadzoru trenera!
Krzysztof B.: Obserwując Twoje liczne starty w biegach ulicznych w 2009 roku wiele osób postawiło na Twojej karierze przysłowiową kreskę. Padały twierdzenia, że rozdrobniłeś się i zacząłeś rozmieniać swój talent na drobne. Osobiście uważam, że to nie znaczy, że nie powrócisz do szybkiego biegania. Jak się do tego odniesiesz?
Paweł O.: Sytuacja finansowa zmusiła mnie do takiego podejścia do sezonu 2009. Wystartowałem w czterech maratonach, sześciu półmaratonach (w tym w trzech jako pacemaker), i chyba raz na dystansie 15 km oraz trzy razy na 10 km. Uważasz, że to aż tak wiele? Zwłaszcza przy Twojej ilości startów? :-) Pomimo to w październiku 2009 pobiegłem 10 km w 30.16, a półmaraton we wrześniu pokonałem w 1:05.07 (jako pacemaker w Warszawie). Zrobiłem też kolejny szybki maraton w listopadzie na zakończenie sezonu: 2:15.29. Uważam więc, że końcówka sezonu była dla mnie udana. Mój trzeci wynik w zestawieniu na koniec sezonu w maratonie świadczy o tym, że łatwo nie poddam! Ciekawe, czy na innych co pobiegli słabiej ode mnie maraton w 2009 roku też obserwatorzy postawili kreskę? To ich sprawa, po prostu we mnie nie wierzą. Na szczęście są też ludzie bardziej wyrozumiali, i za takimi trzeba się trzymać.
Krzysztof B.: Większość z naszych maratończyków w tej chwili jest na obozie w Szklarskiej Porębie, Ty wybrałeś cieplejsze kraje. Myśli, że tym samym będziesz o krok do przodu przed Twoimi krajowymi konkurentami?
Paweł O.: Wybrałem cieplejsze kraje (Portugalia - przyp. redakcja) ze względu na warunki jakie tu obecnie panują. Dzięki temu można się komfortowo i w spokoju przygotowywać do zbliżającego się sezonu. W marcu wrócę do Szklarskiej, a za to reszta chłopaków wyjedzie do ciepłych krajów. Czyli będzie odwrotnie, a sezon pokaże kto zrobił krok w przód, a kto w tył.
Krzysztof B.: W październiku biegłeś jako pacemaker maraton w Poznaniu. Tempo biegu było tak wolne, że (to nie tylko moje zdanie) spokojnie mogłeś dobiec do mety i wygrać. Pomimo tego zszedłeś z trasy i miesiąc później pobiegłeś w La Rochelle. Nie żałujesz tej decyzji?
Paweł O.: Nie żałuję! Faktycznie maraton w Poznaniu był bardzo zaskakujący (taka sytuacja zdarzyła mi się w Poznaniu już drugi raz). Na półmetku grupa miała czas 1:07, a nikt nie chce trzymać tempa. Decyzja o tym, że startuję w La-Rochelle zapadła jednak dużo wcześniej (chodziło nam wspólnie z trenerem o to, aby przetestować jak zniosę zmianę treningów obciążeń itp., a do tego trzeba było wykonać całą prace). Dobiegnięcie do mety w Poznaniu nic by nam nie dało, wręcz zakłóciło by cały cykl treningu. W przypadku Maratonu Poznańskiego nie chodziło mi o to, czy mam zarobić 10.000 czy 15.000 złotych – był inny cel, i ten cel osiągnąłem.
Krzysztof B.: Co robisz, gdy przytrafiają Ci się kontuzje? Przerywasz trening? Bierzesz środki znieczulające? Możesz korzystać z pomocy doskonałych lekarzy?
Paweł O.: Kiedy jest to ból krótkotrwały, to staram się wyleczyć go poprzez obniżenie obciążeń treningowych. Czasem wole zrobić sobie nawet wolne od treningu. Jako takich lekarzy specjalistów nie mam pod sobą, ale chodzę do kilku specjalistów, którzy nie raz uratowali mnie od kontuzji.
Krzysztof B.: Jesteś związany z Olgą Kalendarową, z która od kilku sezonów jesteście małżeństwem. Jak obecnie trenuje Ci się będąc żonatym. Jakaś różnica pomiędzy treningami gdy byłeś kawalerem? Dla niektórych zawodników małżeństwo jest końcem kariery :-)
Paweł O.: Z Olgą jestem związany od 2007 roku. A od 23 maja 2008 jesteśmy małżeństwem :-) Myślę, że już teraz nie będą ludzie na forum pytać czy jesteśmy po ślubie czy nie. Na pewno teraz trenuje się z większą motywacją. Tak jak piszesz: niektórzy kończą karierę, całe szczęście nie ma to zastosowania w moim przypadku :-) U nas jest inna sytuacja - oboje jesteśmy sportowcami i to jest naszym plusem. Wspólnie rozumiemy, po co trenujemy, mamy wspólną pasję, a to bardzo ułatwia życie!
Krzysztof B.: Niedawno podpisałeś umowę z firmą ASICS Polska. W środowisku sportowym jest to bardzo znana marka. Możesz zdradzić jakie plany startowe podpisałeś w umowie oraz do czego jesteś zobowiązany? Czy łatwiej jest Ci obecnie pozyskać sponsora, niż powiedzmy jeszcze 5 lat temu?
Paweł O.: Niestety planów nie możemy zdradzać, wiąże nas umowa, która nie jest jawna. Cieszę się bardzo, że nie wszyscy postawili na mnie kreskę, i że taka firma jak ASICS uważa, że opłaca się we mnie inwestować. Pięć lat temu myślałem, że sponsor nie jest mi potrzebny, ale niestety tak nie jest. Chcąc się profesjonalnie zajmować bieganiem, musisz mieć zapewnione warunki finansowe, inaczej zmuszony jesteś dorabiać częstym startowaniem. Wiele lat nie da się tak trenować.
Krzysztof B.: Jeżeli chodzi o twoje bieganie, to czy jest coś, czego żałujesz? Coś, co chciałbyś - gdybyś mógł – zmienić? Gdybyś mógł odwrócić czas co byś zmienił?
Paweł O.: Gdybym mógł cofnąć czas? Ha, ha, ha… coś zmienić… Myślę, że nic. Wszystko w mojej karierze sportowej działo się tak, jak miało się stać
Krzysztof B.: Gdybyś nie zajmował się zawodowo bieganiem, to co innego byś dzisiaj robił? Chodzi mi o to, w jaki sposób doszło do tego, że zacząłeś myśleć o zawodowym bieganiu. Miałeś w swoich życiowych planach inne zajęcia?
Paweł O.: Nie wiem co bym teraz robił. Bieganie w głowie siedzi mi odkąd tylko pamiętam. Chyba pierwszy raz pomyślałem, że chcę biegać mając 6 lat. Myślę, że to jest naprawdę to, co chcę robić w życiu.
Krzysztof B.: Jeżeli nie pójdzie Ci już dalej bieganie maratonów, czy masz w planie, w perspektywie czasu, coś, czym ewentualnie zajmowałbyś się w przyszłości?
Paweł O.: O co Ty Krzysiek się pytasz? Maratony biegam dopiero od czterech lat! Wynik jaki na razie uzyskałem to 2:12.20. Zapytaj tych co biegają maratony od 15 lat i maja życiówki na poziomie 2:15. Mimo to dalej zajmują się bieganiem. Myślę, że to samo życie nam układa czym się zajmujemy, i na prawdę jest trudno powiedzieć co by było gdyby…
Krzysztof B.: Maratony zdominowali Kenijczycy i Etiopczycy. Czy uważasz, że na wysokim światowym poziomie jest jeszcze miejsce dla Europejczyków? Do jakiego poziomu (podaj czas) uważasz że jesteś w stanie dojść.
Paweł O.: Do jakiego poziomu jestem w stanie dojść? Tego jeszcze nie wiem. Jestem pewien, że nie osiągnąłem jeszcze swojego maksimum możliwości. Uważam, że 2:09 jest w zasięgu! Tylko wszystko musi pewnego dnia zgrać się niemal idealnie. Biały zawodnik będzie tak samo doceniany i tak samo opłacany, jak czarny. Organizatorzy wiedzą, że Kenijczyk czy Etiopczyk zawsze pobiegnie. Sztuka polega na tym, by zrobił to także biały. I taki zawodnik jest teraz poszukiwany na wagę złota!
|