Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 403 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Czy wypada krytykować organizację biegu masowego?
Autor: Paweł Zach
Data : 2001-12-12

Rzeczą ludzką jest błądzić. Biję się w pierś i sypię popiół na głowę, ubieram włosiennicę i na klęczkach idę do świątyni pokory.

Czy mam prawo do krytykowania imprez biegowych? To pytanie, na które kiedyś odpowiadałem twierdząco, potem z pewnymi zastrzeżeniami. Teraz odpowiadam: Nie, ale z pewnymi zastrzeżeniami.

Uczestniczenie w biegach nie ma niestety wiele do czynienia z umową cywilną, a pierwsza analogia, która przychodzi mi do głowy to handel. Robię zakupy w wielu sklepach. prawdziwie udane zakupy to takie, kiedy udaje mi się uzyskać – że tak powiem – minimalną wartość wskaźnika „cena do jakości”. (lub jeśli kto woli „price-to-quality). Warto zwrócić uwagę, że mówię o wskaźniku, czyli o proporcjach. Oznacza to, że czasem będę szczęśliwy, jeśli np. kupię markowy produkt, a innym razem jeśli kupię na bazarze skarpetki od handlowców zza wschodniej granicy. Podobnie jest z biegami masowymi. Gdyby maraton w Berlinie miał poziom maratonu w Warszawie, nie ponosił bym tak wysokich kosztów żeby wziąć w nim udział, ale (gdyby mi termin pozwolił) chętnie w Warszawie wystartuję.

Ale tu analogia z handlem się kończy. Jeśli ktoś organizuje bieg i oferuje w nim udział za kilka złotych, to nie wypada krytykować organizatora za brak czegoś na trasie, chyba żeby nie wywiązał się z obietnic. Nie wypada, ponieważ nie kupujemy usługi. Większość, o ile nie wszystkie znane mi imprezy biegowe są organizowane na zasadzie non-profit, a wpisowe pokrywa skromną część budżetu imprezy. A zatem organizacja biegu ma wszelkie znamiona darowizny. Czy zatem można zaglądać w zęby darowanemu koniowi? Pewnie, że można, ale czy wypada? Mam poważne wątpliwości.

Proszę wczuć się w rolę organizatora imprezy biegowej (kto wie, może w przyszłości?). Dziesiątki godzin szukania sponsora, załatwiania, organizowania, spotkań. Wydaje się, że wszystko zapięte na ostatni guzik, a tu klops - sponsor nie dostarczył napojów, a pani Zosia w ostatniej chwili więc pędzi do hipermarketu i kupuje wodę gazowaną. Co zrobić, lepszy rydz niż nic. Albo ochotnik, który obiecywał oznaczyć trasę przepadł i ani o nim widu ani słychu. A tu po biegu czytam, że do niczego się nie nadaję. I po co mi to było? Tyle przygotowań, tyle poświęconego czasu, którego jednym z efektów jest to, że zła na mnie żona z dzieckiem obrażona mieszka u teściowej i tylko narzekania biegaczy.

Moim zdaniem krytyka imprez biegowych jest możliwa, ale tylko wówczas, gdy organizator nie wywiązał się z obietnic. Nie wywiązanie się z obietnic NIE polega na tym, że trasa była nieciekawa, nie było widzów na trasie, nie było oznaczeń kilometrów, nie było klasyfikacji wiekowej co 5 lat, posiłek na trasie był słaby albo nie było go wcale, a medale były wręczane przed startem itd. itp. Nie wywiązanie się z obietnic polega na złamaniu zasad, które organizator opisał w regulaminie biegu. I ile bowiem, jeśli medal dostanę przed biegiem, albo wodę gazowaną, to mogę sobie pomyśleć, że „nie wypada darować starej szkapy” i następnym razem nie pokazywać się na tym biegu już więcej. Proszę zwrócić uwagę, że napisałem „pomyśleć”, a nie powiedzieć, tak jak nie mówi się ciotce „te kapciuszki, co je ostatnio dostałem pod choinką od Cioci, to taka tandeta, że już dawno wyrzuciłem. Jak można dawać taki chłam?”.

Pomijam oczywiście klasyczne przypadki nieudacznictwa organizacyjnego, ale to osobna kategoria. Takich przypadków zresztą jest mało albo wcale, na przykład gdy zapowiedziany w kalendarzu imprez bieg okazuje się nie być biegiem (zdarza się, zdarza).

Jeśli zależy nam na poprawie jakości imprez biegowych w Polsce to wstrzymajmy się od krytyki. Nagradzajmy tylko pochwałami najlepszych. To najbardziej pedagogiczne. Słabsi będą wówczas starali się podnieść poziom. Tymczasem witryna maratony.pl mogłaby w zasadzie zmienić nazwę na www.biegowa.ściana.płaczu.pl i to bardziej oddawałoby jej charakter. Z tego punktu widzenia cieszę się, że chociaż Michał nie poddał się d***kracji i nie zastosował się do głosu ludu żądającego „nagrody buraka” dla źle zorganizowanego biegu.

Na koniec tylko powiem, że jeśli kiedyś zorganizuję bieg masowy, to w regulaminie pojawi się dopisek: Malkontentom, ludziom z kompleksami i cyklistom za udział w imprezie z przykrością dziękujemy.

Paweł Zach



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |