|
| Przeczytano: 574/58554 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
10 stron maratonu - cz.7 | Autor: Jerzy Skarżyński | Data : 2008-12-01 | Z okazji wydania najnowszej książki pt. "Maraton" autorstwa jednego z najbardziej znanych trenerów maratońskich w Polsce - Jerzego Skarżyńskiego - kontynujemy cykl dziesięciu krótkich artykułów prezentujących fragmenty książki. Zamieszczamy w nich niepublikowanych nigdy wcześniej zdjęć Jurka z jego kariery zawodniczej. Tym razem zbiór luźnych zdjęć z różnych lat (1982-1991)...
Rys.1 - okładka książki pt. MARATON
(...) Pisząc tę książkę i przedstawiając w niej "metodę Skarżyńskiego" świadomie wystawiam się pod ostrzał ocen czytelników. Chcę, by stała się ona czymś w rodzaju platformy, "wspólnego mianownika" – jak to określił jeden z internautów – do szerokiej dyskusji o formach treningu biegowego. Przecież dopiero znajomość wielu pozwala na wystawianie not. Można je pochwalić, albo zganić, można się z nimi zgadzać, albo być ich przeciwnikiem, można mówić, że są dobre, albo złe – potrzebny jest jednak jakiś punkt odniesienia. Każda inna będzie z nią porównywana. I o to mi chodzi.
Rys.2 - Szklarska Poręba 1982, z Ryśkiem Małeckim
Dlaczego metoda "Skarżyńskiego"? – zapytasz. "Plany jak plany, jak wiele innych. Jest wiele podobnych, zwykle bezimiennych." – powiesz. Skąd pomysł, by ochrzcić to swoim nazwiskiem? Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Ludzie też są do siebie podobni, a każdy ma swoje imię i nazwisko. No, może z Kowalskimi, Nowakami czy Kaczmarkami jest w Polsce wyjątkowo inaczej, ale takie wyjątki, jak wszystkie zresztą, potwierdzają jednak regułę, że w bardzo podobnej masie jesteśmy jedyni, niepowtarzalni. Te plany również są niepowtarzalne, ale mam odwagę nazwać to swoim nazwiskiem, gdyż biorę na siebie pełną odpowiedzialność za ich skuteczność. Zapewniam, że wszystkie elementy składające się na trening metodą Skarżyńskiego – te biegowe i te okołobiegowe – są tak poukładane, że na pewno ożywią – często uśpiony, ale tkwiący w każdym człowieku – mechanizm rozwoju biegowego.
Wystarczy tylko byś określił swój biegowy cel i miał wystarczająco silną motywację do tego, by go zrealizować, a ja przedstawiam ci metodę, czyli drogę, podążając którą ten cel zrealizujesz. Potem trzeba już tylko cierpliwości przy budowie swego sportowego rozwoju. Jego skuteczność zapewnia ta metoda, więc sukces to tylko kwestia… czasów: czasu na odpowiedni trening, czasu na zrealizowanie działań okołobiegowych, i czasu na właściwy odpoczynek.
Metoda Skarżyńskiego to nie przyspieszony kurs treningu biegowego, to nie lekcja szybkiego budowania formy, typu "trzask-prask i gotowe"!
Rys.3 - Alphen a/d Rijn 1990, z Edkiem Rydzewskim
Niestety – powiedzą ci niecierpliwi! To przede wszystkim stopniowe poznawanie samego siebie, swoich fizycznych i mentalnych plusów oraz minusów, mocnych i słabych stron, wad i zalet, a do tego praca nad przełamywaniem barier psychologicznych. Uprzedzam, że główny nacisk w pracy treningowej na każdym etapie rozwoju biegowego trzeba położyć na te elementy, których nie lubimy, albo na te, w których jesteśmy najsłabsi! Nie o to przecież chodzi, by upewniać się o sile swoich mięśni brzucha, rzeźbić kaloryfer, gdy w leżeniu na brzuchu ledwie odrywamy tułów od ziemi. Co ci po tym, że potrafisz już zrobić 50 pompek bez zmęczenia, a marzysz o stu, gdy na drążku podciągasz się ledwie 3 razy.
Czy zaczynając treningi na tym poziomie siły ogólnej będziesz walczył o "sto pompek na sto dni treningowych", czy może o "15 podciągnięć na drążku na 15 tygodni treningu"? Musisz się skupić przede wszystkim na pracy nad mięśniami zaniedbanymi, a nie nad tymi jako-tako silnymi. Logiki w tym oczywiście nie brakuje, gdyż to właśnie wąskie gardła blokują nasze możliwości. Wszak jesteś tak silny jak silne są twoje najsłabsze mięśnie biorące udział w realizacji zadania treningowego! Poznaj je, popracuj nad ich wzmocnieniem, a gwarantuję, że wyboista droga, którą zmierzasz do sukcesu, stanie się kiedyś autostradą, znacznie ułatwiając ci dalszy rozwój.
Rys.4 - Trier (Niemcy) 1990, z Wieśkiem Perszke
A może mięśnie masz przygotowane, ale mentalnie jesteś zaniedbany? I taką możliwość trzeba brać pod uwagę. Na treningu wszystko wychodzi, na zawodach nic z tego nie ma. Znasz takich? Ja znam wielu.
To wytycza kierunek wszystkich działań treningowych, a myślę, że dzięki tej świadomości o wiele łatwiej przychodzi nam przemianować "heroiczny wysiłek" w "trudne, ale konieczne działanie treningowe". Nie chodzi o to, by robić z siebie męczennika, czasami wręcz na pokaz, skłonnego – dla dobra sprawy, własnej rzecz jasna – do ogromu wyrzeczeń, ale o to, by budować swój rozwój na bazie rozsądnych działań człowieka świadomego własnych niedomagań, i znającego właściwą drogę, by je poprawiać lub eliminować. Zapewniam, że to siła tych jeszcze czasami wręcz bezsilnych mięśni stanowić będzie fundament twego upragnionego sukcesu. O ile skupisz się na tym, by od tego zacząć swą biegową edukację.
Celem zasadniczym jest oczywiście rozwój biegowy, ale zapewniam, że skutki uboczne wzrostu formy sportowej, czyli poprawa wytrzymałości, sprawności i siły ogólnej, przydadzą ci się także prywatnie, w życiu codziennym.
Rys.5 - Lipsk (Niemcy) 1991, z Jasiem Maturą
Warunki brzegowe
Wiem, co myślisz – jeżeli ta metoda pomaga każdemu, to pewnie nie pomaga nikomu, bla bla bla! Zgadłem, prawda? Cóż, łatwe było, bo to stereotyp myślowy przywoływany przez nasz mózg niemal automatycznie po usłyszeniu takich kombajnianych deklaracji, ale… No właśnie – po pierwsze: pomogła wielu biegaczom, którzy trenowali pod moją opieką, a po drugie: poprzeczka, którą wieszam na dzień dobry wszystkim kandydatom na moich podopiecznych, chcącym przygotowywać się do maratonu tą metodą, nie wisi tak nisko, by była do przeskoczenia przez każdego. Nie każdy może więc trenować metodą Skarżyńskiego, a ściślej – spróbować może prawie każdy, ale życie weryfikuje chęci z możliwościami.
Trzeba więcej lub mniej wysiłku, ale nie fizycznego, by spełnić stawiane przeze mnie warunki brzegowe. Spokojnie – ani wiek, ani poziom zaawansowania biegowego, ani płeć, oczywiście, nie zamykają przed nikim możliwości podążania drogą rozwoju wytyczoną tą metodą. Nie potrzebujesz nadludzkich sił czy zdolności, nie wymagam heroizmu, nie straszę katorżniczą pracą – wszystko czego od ciebie wymagam jest pewnie od zaraz w zasięgu twoich możliwości, a jeśli jeszcze nie, to przy dobrej organizacji czasu i przy pełnej świadomości postawionych sobie celów, jest to do ogarnięcia – dasz sobie radę.
|
| | Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a: Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny. | | | Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a: Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a: Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię. | | | Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a: Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:))) | | | Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a: Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-) | | | Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a: Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a: Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :) | | | Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a: Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a: Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :) | | | Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a: 1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.
2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.
3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka. | |
|
| |
|