|
| Przeczytano: 716/90526 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
10 stron maratonu - cz.2 | Autor: Jerzy Skarżyński | Data : 2008-10-27 | Z okazji wydania najnowszej książki pt. "Maraton" autorstwa jednego z najbardziej znanych trenerów maratońskich w Polsce - Jerzego Skarżyńskiego - publikujemy cykl dziesięciu krótkich artykułów prezentujących fragmenty książki. Zamieszczamy w nich niepublikowanych nigdy wcześniej zdjęć Jurka z jego kariery zawodniczej - tym razem Świebodzin i Łagów ad 1974!!!
(...) Aby wykorzystać efekty superkompensacji bodźce treningowe aplikowane muszą być systematycznie. Co to znaczy systematycznie? Organizm uczy się tylko wtedy, gdy przerwa pomiędzy dwoma kolejnymi treningami nie będzie dłuższa niż 2-3 dni. Po upływie tego czasu nie występuje już przyrost formy. Organizm gubi cały urobek poprzedniego treningu. Zostaje on – przynajmniej z punktu widzenia wzrostu naszej formy – zmarnowany, wyrzucony w błoto. Cała praca na nic.
Rys.1 - okładka książki pt. MARATON
Czy taki trening ma sens? Oczywiście, że nie. W treningu, przeciwnie niż w banku, twój wypracowany kapitał formy złożony na przeczekanie jak lokata bankowa (z powodu np. kontuzji, choroby, a może lenistwa) nie dostaje wtedy żadnych bonusowych premii. Ba – traci podczas każdego dnia bez treningu, gdyż odsetki mają tu znak minus, a ich wysokość zależy od poziomu sportowego.
Wysokiej klasy wyczynowcy w pewnych okresach przygotowań trenują nawet dwa razy dziennie (10-13 razy tygodniowo), by ziarnko do ziarnka, trening do treningu, skuteczniej budować swoją formę. Wyczynowe zaplecze trenuje zwykle codziennie (7-9 razy tygodniowo). Generalnie rzecz ujmując ilość jednostek treningowych spada w miarę obniżania się klasy sportowej i celów wynikowych. Jeśli chcesz być coraz lepszy musisz trenować częściej! Nie licz na postępy, gdy w tygodniu zaplanujesz tylko dwa treningi. To nie wystarczy nawet do utrzymania dotychczasowego poziomu wydolności, bo do tego – w ocenie naukowców – potrzeba przynajmniej trzech zajęć treningowych w tygodniu. Inaczej forma leci na łeb, na szyję.
Rys.2 - Świebodzin, 1974 r. – z młodszym bratem Sławkiem
Chcesz się rozwijać? Ustaliłeś CEL? Zaplanujesz cztery treningi w tygodniu? Brawo, masz podstawy, by ten rozwój zapoczątkować. Oczywiście dopiero wtedy, gdy w zasięgu swego wzroku masz już i Wiedzę, i Rozsądek, i Cierpliwość! Te dwie pierwsze podpowiedzą ci na przykład, by swój czterodniowy tydzień pracy nie zaplanować w taki (bezmyślny i nierozsądny) sposób, że po czterech kolejnych dniach treningu zafundujesz sobie aż 3-dniową przerwę na odpoczynek. Tak to zaplanuj, by przerwy nie były dłuższe niż dwa dni, a optymalny jest układ z przerwami najwyżej jednodniowymi. Weź to pod rozwagę, chociaż wiem, że o wyborze dni treningowych decydują zwykle możliwości techniczne, a nie tylko chęci.
Uważaj jednak – cztery treningi w tygodniu to mało! Spokojnie, mam na myśli fakt, że plan to jedna, a jego realizacja to druga strona medalu. Mądry i rozsądny plan pracy może lec w gruzach, gdy zabraknie systematyczności w jego realizacji. Bo cztery treningi w planie, ale dwa zrealizowane, to mniej niż zero! Trudno o systematyczność, gdy złamie nas choroba lub kontuzja (odpukać!), wtedy przerwa jest nieunikniona, ale jakby... usprawiedliwiona. Gorzej, gdy wolne dni zaczną się pojawiać na skutek napadów lenistwa, na usprawiedliwienie którego trudno znaleźć racjonalne słowa...
Wiadomo – "są takie dni w tygodniu, gdy nic nam się nie układa", ale uczulam, by nawet w takich chwilach podtrzymywać ogień systematyczności. Zbyt częste kilkudniowe przerwy po okresach solidnego treningu także marnotrawią wypracowany dorobek. Masz przerwy, bo po pracy brakuje ci czasu na trening? Pamiętasz – paluszek i główka to szkolna wymówka! Nie masz czasu po pracy, albo wracasz z pracy śmiertelnie zmęczony? To może biegaj... przed pracą! Nie będziesz ani pierwszy, ani jedyny, ani ostatni! Wielu w sytuacjach kryzysowych wychodzi pobiegać już o 5-6 rano. Wiadomo – trening zrobiony, dzień zaliczony! Co ty na to?
Rys.3 - Łagów, 1974 r. – na obozie sportowym
Tu mała dygresja – duuuża sprawa składa się z reguły z wielu małych elementów składowych. Taka na przykład piramida Cheopsa. Znasz ją na pewno – to ta największa ze stojących w podkairskiej Gizie. Toż to prawie 140-metrowa kupa kamieni. Co stanowi o jej – dosłownie i w przenośni – wielkości? Prawie 2,4 miliona równo przyciętych i poustawianych w piramidalny sposób bloków skalnych. Co by było, gdyby było ich mniej? Niewiele trzeba, by najwyższą była stojąca obok piramida Chefrena (ta środkowa). Wprawdzie to ona wydaje się najwyższa, lecz posadowiona jest lekko wyżej i ma przy tym trochę bardziej strome ściany, ale w rzeczywistości jest o metr niższa od Cheopsa. Jakby nie liczyć na jej wybudowanie zużyto kilkaset tysięcy podobnych bloków mniej.
Podobnie... metoda treningowa. Jako całość składa się z wielu pojedynczych treningów, poukładanych w przemyślany sposób tak, by budować formę sportową. Brak systematyczności, czyli ubytek jakiejś niewielkiej części zaplanowanych treningów nie zburzy wprawdzie metody, ale z pewnością obniży oczekiwany w przyszłości poziom formy. Marzysz, by twoja forma była wysokości piramidy Cheopsa? Musisz mieć świadomość tego, że ubytek pojedynczych treningów spowoduje, że bloków skalnych wystarczy ci może tylko na wybudowanie jej do poziomu piramidy Chefrena. A jeśli trening będzie z różnych przyczyn bardzo dziurawy, twoje marzenia być może osiągną poziom piramidy Mykerinosa – to ta najmniejsza z tej trójki. By zbudować formę mistrzowską potrzebujesz dużej ilości bloków skalnych, tfu – treningów.
Ale pamiętaj – tylko przy pomocy sprawdzonej metody uda ci się z nich zbudować piramidę, która nie rozleci się wcześniej jak domek z kart, np. na skutek błędów konstrukcyjnych tej metody. I co ci przyjdzie po magazynie wypełnionym 3 milionami bloków skalnych, jeżeli nie znajdziesz skutecznej metody, by je – z sensem – ułożyć na kształt piramidy?! Co ci po metodzie treningowej, jeżeli nazbyt często będziesz miał wyrwy w jej realizacji?
|
| | Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a: Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny. | | | Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a: Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a: Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię. | | | Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a: Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:))) | | | Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a: Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-) | | | Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a: Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a: Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :) | | | Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a: Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a: Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :) | | | Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a: 1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.
2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.
3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka. | |
|
| |
|