Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

adass
Adam Moszyński
Gliwice

Ostatnio zalogowany
2021-05-11,15:23
Przeczytano: 534/50743 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:9.3/4

Twoja ocena:brak


24 godzinny Maraton Pływacki
Autor: Adam Moszyński
Data : 2008-06-18

Pierwsze wspomnienia z dzieciństwa związane są z pływaniem, więc nie powinno nikogo dziwić, że szukałem imprezy pływackiej. Kilka imprez pływackich, jak maraton pływacki 1,5 km w Tychach i Gliwicach czy 3 km pływania w Tychach i 3,80 km w Szczecinie na triathlonie, miałem za sobą to też dłuższy dystans był mi na rękę. Pomysł powstał jakiś rok temu – prawie pojechaliśmy na tę imprezę, tylko okazało się, że miejscowość zamiast być koło granicy polskiej jest koło francuskiej ...

Teraz miało być inaczej. Info o imprezie znalazłem na portalu biegowym i okazało się, że jedzie ekipa z TTS. Jako że nie miałem transportu to się chętnie dopisałem do listy i cóż – nic tylko trenować.






Oglądałem wyniki z poprzednich lat – 30-40 km ludzie pływali, więc tylko trenować, trenować i trenować. Tak się ostatnio złożyło, że basen zawsze był za daleko aby na niego pójść, więc trenowałem raz na dwa tygodnie ... głownie odpoczywanie, bo jeździłem na rowerze i biegałem.

Dzień wyjazdu się zbliżał – poranna pora wyjazdu 4.00 wydawała się straszna, ale cóż, jak mus to mus, bo bus ... czekał nie będzie. Niczym się nie martwiąc poszedłem spać parę minut po północy. Budzik nieubłaganie mnie ściągną z łóżka i po czułym pożegnaniu z Żonką zapakowałem się do mojego środka transportu. Czekała nas 5-godzinna podróż – bez niespodzianek i w końcu mogłem sobie pogadać „w realu” z Radkiem ...

Cele jakie nam przyświecały były różne, różniste ..., ale główny to zapoznanie się z organizację takiej imprezki ..., bo niebawem ..., ale szczegóły na końcu ... Ustaliłem swój plan minimum na 10 000 m, a max na 15000 m.

Brak znajomości języka niemieckiego utrudniał komunikację – na szczęście Karolina biegle włada językiem Goethego i wszystko było prostsze. Oczywiście nie obyło się bez zamieszania, ale tak jest zawsze.






Problem polegał na tym, że organizacyjnie to trudna sprawa – wygląda to tak, że bierzesz kartę startową – szukasz wolnego toru – bierzesz czepek, zgłaszasz sędziemu że wchodzisz i pływasz. Potem kończysz. Jak znowu zaczynasz pływać to idziesz do biura zawodów po swoją kartę i cały cyrk od nowa.

A teraz jak było.

Start zastał mnie z karta w ręku, bo nie mogłem sobie znaleźć wolnego miejsca, a jak już znalazłem to mnie za chwilę wyciągnęli, bo to były tory dla sztafet. Przeniosłem się na inny tor i sobie pływałem 2h i 05 min. robiąc ok. 5000 km. Woda chłodnawa, ale jakoś to było. 12 osób na torze powodowało, że był tłok – jak dodać do tego fakt, że jak „żabkarze” się wyprzedzali to krauliści walili na trzeciego ... Na triathlonach jest podobnie, tyle tylko, że tam stawka się rozciąga tak, że po pierwszych paru metrach „gotowania się wody” możliwość oberwania od kogoś w wodzie maleje z upływem czasu.






Po wyjściu z wody poszukałem ustronnego miejsca i uzupełniłem płyny – nie wiedziałem czy piwo to dobry pomysł, ale ...

Odpocząłem trochę i po 15 udałem się w kierunku biura zawodów po kartę – tam miła niespodzianka – jestem 2 na liście wyników. Z zapałem zatem wskoczyłem do wody i pływałem dalej jakąś godzinę z hakiem... Tu poza walką zacząłem odczuwać małe skurcze - tak małe, że nie potrafiłem wyjść z basenu...
Wieczorna pora się zrobiła – coś tam zjadłem, pogadałem z Radkiem i Karoliną. Planowali jeszcze jedno wejście, więc jak też się podpiąłem po nich – miałem entuzjazm gdyż byłem pierwszy na liście wyników. Woda o 21.00 był ciepła – przynajmniej tak się wydawało. Godzinka pływania za mną i kolejne kilometry na blacie ...

Jaki ja byłem naiwny myśląc, że mogę zająć miejsce na podium. Noc pokazała kto co robił – spał czy pływał. Ja pochodziłem trochę po obiekcie, poobserwowałem koncert i poszedłem spać, tak aby z rana coś popływać. Pierwsze wejście z rana – na tablicy wyników – czołówka ma parę kilometrów przede mną - jestem 4 (to też nieźle). Wychodzę i odpoczywam.






Zbliża się koniec zawodów - o 10.30 wchodzę z planem walczenia do końca. Tłok straszny a ja też trochę zmęczony - w końcu pływam już ponad 6 h. Kolejny raz jak dostałem w basenie powoduje, że o 11.30 opuszczam ostatecznie akwen z dystansem 16.200 m. Jak się okazuje – młodszy kolega - również Adam zrobił 50 metrów więcej – ale formuła zawodów spowodowała, że mu tej 50 nie zaliczyli...

Piękna pogoda oraz ciekawy obiekt powodował iż smutno mi było, że nie zabrałem rodziny. Jednak jakby padało to...

Organizacja super, organizatorzy nastawieni przyjaźnie – my jako ekipa z polski mieliśmy startować za darmo. Jak ktoś lubi pływać i chciałby się spróbować to we wrześniu odbędzie się Tyski Festiwal Pływacki - wkrótce strona i szczegóły - ja też tam będę. Mój wynik - 16200 m



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
STARTER_Pomiar_Czasu
22:21
lordedward
22:21
maratonek
21:44
kos 88
21:38
Wojciech
21:25
troLek
21:07
jaro kociewie
20:51
VaderSWDN
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |