Czynnie uczestnicząc w II Półmaratonie Warszawskim, w ciągu kilku godzin intensywnego wysiłku fizycznego myśli moje wielokrotnie kierowały się ku problemom ogólniejszym związanym z teoretycznymi podstawami kształcenia maratończyka oraz ogólniej teorią edukacji biegowej. Proces przygotowania do maratonu wymaga oprócz ogromnego wkładu czasu i wysiłku sporej wiedzy, umiejętności. Nie mając wykształcenia AWF, ani ukończonego żadnego kursu instruktorskiego nie będę się wypowiadał na temat fizjologii sportu biegowego, metodyki treningu lub taktyki walki sportowej natomiast czuję się uprawnionym do refleksji natury pedagogicznej. Z tego punktu widzenia wspaniale przygotowany widowiskowo i propagandowo II Półmaraton Warszawski dostarczył nie tylko chyba mnie mnóstwo informacji nie tyle może nowej, ale podanej w atrakcyjny łatwo przyswajalny sposób. Zapisując się do półmaratonu moim marzeniem było przebiec cały maraton i tej potrzebie podporządkowałem swoje życie przez cały rok. Nie udało się. Musiałem zejść z trasy ok. 30km, ale kryzys nastąpił 10 kilometrów wcześniej. Motywację więc miałem jak prawie wszyscy uczestnicy biegu problemem natomiast mogłoby być pytanie, czy w trakcie biegu można i powinno się aktywnie stymulować motywacyjnie, jak to czynić, aby zawodnik mógł współuczestniczyć w interakcji. Klasyczna współpraca w grupie, klubowym teamie nadal realizowalna w 2001 roku nie jest chyba rozwiązaniem optymalnym. Medyczne lub propagandowe uwrażliwianie na zjawiska tworzące tło zawodów też chyba nie jest najlepszym pomysłem. Pozostaje więc chyba jedyne, najlepsze wg. mnie rozwiązanie – odnajdywanie wspólnej idei zawartej w ethosie biegu, biegu maratońskiego zawodnika, organizatorów i pozostałych współuczestników biegu. Zrozumienie sensu, wychowawcze przekazanie jej uczestnikom najlepiej chyba motywuje do przełamywania tak istotnego w maratonie uwrażliwiania sensorycznego.
Zwykły biegacz – nie walczący o zwycięstwo, o pieniądze, ale pragnący w wysiłku zrozumieć swoje ciało, swoją duszę, oddający innym w biegu część siebie, tego co umie, potrafi – nie musi mieć jak dobrej klasy zawodnik odwrażliwionego „ego”. Psychologiczna gra wykorzystująca elementy korygowania procesów wydzielania neurotransmitterów jest grą na krótką metę. Na chwilowe samozadowolenie z……wiedzy, przewagi? Celem maratonu nie musi być przecież osiągnięcie mety, a np. wspólne propagowanie zdrowego, biegowego stylu życia. Ale w jak wielu innych dziedzinach działalności ludzkiej wszystko można zepsuć, wszystko można sprymityzować do walki o Boga, o zdrowie, o pieniądze, o wywyższenie siebie ponad innych, kosztem innych.
Maraton był piękny. Organizatorzy skromnie, ale uczciwie zadbali o podstawowe potrzeby zawodników. Może w przyszłym roku spróbuję przebiec pierwszy, drugi, a może trzeci raz w swoim życiu Maraton Warszawski.
kwasniewski@hot.pl
|