W dziale artykuły na stronie maratonów polskich pisano juz prawie o wszystkim, ale to mi przypadnie chyba debiut w dziedzinie “recenzji pulsometru”.
Tematem, a scislej przedmiotem jaki zamierzam opisać i zrecenzować, jest monitor pracy serca Timex T5F001. Wg danych sprzedawcy jest to nowa pozycja w ofercie tej znanej firmy, ja zaś dokonałem zakupu w firmie www.olimpius.pl . Na hasło maratonypolskie dostałem 10% rabat.
Początkowo byłem zdecydowany żeby zakupić model T59571 Bodylink, ale ostatecznie zaryzykowałem i zdecydowałem się na “NOWOŚĆ”. Zdecydowała, że zacytuję sprzedawcę “rozbudowana funkcja interwałów”. Wszystkie poniżej sformułowane uwagi, porównania oraz uwagi odnoszą się do wcześniej używanego przeze mnie pulsometru POLAR m21.
Z niecierpliwością pognałem na pocztę odebrać oczekiwany pulsometr. Opakowanie przesyłki wylądowało w koszu jeszcze na poczcie. Nie zważając na panujący mróz, rozsiadłęm się na ławeczce i... doszedłem do przekoania, że bez instrukcji ani rusz.
Po powrocie do domu przystąpiłem do lektury instrukcji. Okropnie nie lubię instrukcji, które są wynikiem bezkrytycznego tłumaczenia oryginału, bez choćby minialnej inwencji polskiego dystrybutora. W tym przypadku niestety było podobnie. Żeby nie było zbyt kolorowo to jeszcze okazało się, że instrukcja jest ok i prawie wszystko pasuje, tylko jest od innych modeli. Czyli mam opisane wszystko oprócz “rozbudowanej funkcji interwałów”. Tu mój iloraz inteligencji został wystawiony na próbę. Uprzedzając fakty nie wypadł olśniewająco. Ale po kolei.
Zegarek /monitor/ wraz z nadajnikiem starannie jest opakowany, zaopatrzony w 3 pokaźne książki instrukcji w językach, jakie producent uznał za istotne. Poanadto polski przedstawiciel uzupełnił wyposażenie o instrukcję w języku polskim.
Sam zegarek sprawia jednoznacznie solidne wrażenie. Szybka monitora znajduje się we wgłębieniu, otoczona wystającą “koronką” z aluminium, co ma zapobiegać nadmiernemu porysowaniu się zegarka. Dane są przedstawione w trzech wierszach, jednym wyraźnie większym i dwoma mniejszymi, ale również wyraźnymi. Producent przewidział możliwość dowolnego ustawienie treści wierszy wg własnych preferencji. Można wybierać 3 dane z: aktualnego pulsu, czasu ćwiczenia, międzyczasu, numeru międzyczasu i aktualnego pulsu jako wartości procentowej pulsu maksymalnego. Taka możliwość wydaje się przydatna i należy zastanowić się jakie dane są nam potrzebne w czasie biegu. Muszę podkreślić, że wyboru można dokonać już w czasie treningu, co odbieram za dodatkowy plus. Dane z treningu przechowywane są w jednym pliku. Wsród danych jakie są zapisane są:
czas “okrążenia”, czy złapany międzyczas z średnim pulsem dla danego “okrążenia”;
czas pobytu w 5 wyznaczonych strefach z średnim pulsem dla danej strefy;
czas pobytu w 3 wyznaczonych zakresach z średnim pulsem dla każdego;
Puls średni dla całego treningu;
Puls maksymalny dla całego treningu;
Puls minimalny dla całego treningu;
Ilośc informacji wydaje się imponująca, szczególnie dla osób lubiących korzystać z funkcji międzyczasów. W takim przypadku bez użycia komputera z przykrojonym dla naszych potrzeb arkuszem kalkulacyjnym, jakakolwiek analiza czynionych postępów jest zajeciem pracochłonnym. Producent jednak wyszedł naprzeciw leniwym i można dokupic do tego modelu nagrywarke, która wraz z dołączonym oprogramowaniem ulży nam w probach obiektywnej oceny czynionych postepów. Jeśli już jestem przy możliwościach rozbudowy opisywanego pulsometru, muszę wspomnieć o możliwości rozbudowy o odbiornik /nadajnik?/ GPS. Z taką opcją zabawa wydaje się jeszcze fajniejsza i analiza dokonań treningowych dokładniejsza, jednak ma to swoją cenę. Ale trzeba zaznaczyć, że nie jest obowiązkowa i bez GPS zegarek spełnia swoje zadanie.
Jak wcześniej wspomniałem przez ostatnie 5 lat używałem pulsometr POLAR m21 i generalnie byłem zadowolony, jednak po pewnym czasie bardzo mi brakowało możliwości “łapania” międzyczasów. Doszło do tego, że zacząłem biegać po bieżni z ... telefonem, w którym mogłem złapać 20 międzyczasów. Jednak taka zabawa była daleka od ideału. Letnia wyprawa w Dolomity ostatecznie pokonała wysłużonego POLARA i trzeba było znaleźć następcę. Padło na opisywanego TIMEX'a. Oferuje on możliwośc złapania 100 międzyczasów, a jak się dobrze pokombinuje to nawet znacznie, znacznie więcej czemu służy “rozbudowana funkcja interwałów”.
Pod funkcją INTERVAL zegarek oferuje: możliwość zaprogramowania rozgrzewki, 4 rózne kombinacje treningu, które można powtórzyć od 1 do... 99 razy oraz zaprogramowane “schłodzenie” po treningu. Proste. W tym miejscu teoretyczny opis zastępię empirycznym autodoznaniem. W styczniu jestem na etapie biegów ciągłych w 2 zakresie i doszedłem do 16 km. Dla potrzeb tego opisu postanowiłem tydzień temu wykonać trening, jaki zamierzam sobie zaaplikować dopiero w lutym, czyli bieg w 3 zakresie na dystansie 2x6km z 10 minutami przerwy. Proste? Hm. Praktyka okazała się inna. Zabrałem się za programowanie. Rozgrzewka. Tej nigdy dość. 20 minut truchtu w przedziale 111-129 ud/min powinno wystarczyć i dodatkowo w tym czasie dobiegnę do Lasu Łagiewnickiego. Trening włąściwy. Biorąc po uwagę powszechne zaspy śniegu wykalkulowałem sobie, że w 5 min powinienem pokonac 1km w 3 zakresie. No to wpisałem. 30 minut w 3 zakresie czyli 148- 166 ud/min. Chyba nie przesadziłem. Przerwy? 10 czy może 5 minut? Kompromisem ustaliłem sobie przerwy na 8 minut. Zakres pulsu? 1 zakres czyli 125-138. Czemu nie? I taki cykl powtórzyłem 2 razy. Schłodzenie w strefie 2 czyli 111-129. Dla potrzeb opisu powinno wystarczyć i nie powinnem się wykończyć. Tyle teoria. Ubieram się na trening i ruszam do Lasu Łagiewnickiego. Oczywiście wciskam przycisk START.
Funkcja INTERVAL to coś, jakby wejście w kierat i już nie ma odwrotu. No niby można, ale trening już jest “skopany” więc powiedziałam A, mówię resztę alfabetu. W zamian mamy komfort wciskamy START i możemy oddać się myśleniu o niebieskich migdałach, hm oczywiście jeszcze taka drobnostka trzeba biec, jak nam zegarek zagra. Proste. A jakie skuteczne.
Dobiegłem do Lasu o półtorej minuty za wcześnie, więc awansem w tym czasie robię 3 szybsze przebieżki i zegarek piszczy dając znak, że muszę podkręcić tempo do 3 zakresu czyli min 148. Zajeło mi to chwilę. Dobiegłem do Arturówka i zakręcam w lewo. Po pewnym czasie zaczyna mi się czas dłużyć a sam się łąpie, że zamiast rozkoszować się komfortem nie patrzenia na zegarek, zerkam na niego nerwowo co chwila. W końcu mineła 30 minuta i mogłem zwolnić. Bieg po lotnym śniegu w 3 zakresie to jednak ciężki kawałek chleba. Niestety 8 minut mineło bardzo szybko i na sygnał musiałem wrócić “do kieratu”. Kolejne 30 minut to naprawdę ciężki trening. Jakoś to przeżyłem, ale postanowiłem sobie zmodyfikować ten trening. Kolejne 8 minut i powrót do domu. Kurcze jeszcze 20 minut schłodzenia. Pestka? Hm, w stanie w jakim się znajdowałem nie było tak lekko. Jakoś doczłapałem się do domu. To było ciężkie doświadczenie. Wieczorem wziąłem nota
tnik i chcę spisać wyniki mojej pracy na treningu. Spotkało mnie niemiłe zaskoczenie. Po treningu nie pozostał ślad! Początkowo sobie pomyślałem, że tak musi być, interwały są ale możliwość ich zapisu to opcja dostępna dla posiadaczy nagrywarki + GPS. Tak to sobie przetłumaczyłem z oryginalnej instrukcji nie wnikając w szczegóły. Jednak po kilku dniach doszedłem do wniosku, że takie postawienie sprawy jest bez sensu. Zebrałem się w sobie i zapytałem sprzedawcę. Rozwiązanie było, jak się łatwo domyślić, trywialne. Kilka kliknięć i... nie ma problemu. Kolejny trening i kolejne programowanie. Po dokładnym przemyśleniu poprzedniego treningu, zaprogramowałem sobie 20 minut rozgrzewki, 40 minut w 2 zakresie 138-148, potem 4 minuty w strefie 111-129 i tak 2 razy. Na koniec 15 minut schłodzenia. Trening był naprawdę super. Nie wiem, czy może zaprocentowało doświadczenie w treningu “w kieracie”, czy bardziej przemyślana forma treningu, jednak kończyłem ten trening na ostatnich nogach, z tym uczuciem, doskonale znanym wszystkim biegaczom, z dobrze zrobionego treningu. Teraz siadając już w domu miałem dokładnie udokumentowany trening. Bardzo przydatną informacją w moim przekonaniu jest czas w kolejnych interwałach, jaki spędziłem w zadanym zakresie /strefie/.
Biegacze, jak już kiedyś wspomniałem dzielą się m.in. na numizmatyków oraz takich o zacięciu naukowym. Ci ostatni z upodobaniem prowadzą doświadczenia na własnym organizmie. Opisywany TIMEX T5F001 jest przyrządem przydatnym, czy wręcz niezbędnym przy, trzeba to zaznaczyć, rozsądnej cenie. Z możliwością rozbudowy, za dodatkową opłatą o nagrywarkę oraz nadajnik /odbiornik/ GPS. Taka rozbudowa jest kosztowna, jednak jak przypuszczam i zakres zbieranych informacji o procesach w naszym organizmie przydatny.
Czy T5F001 jest produktem doskonałym? Nie! Posiada wady, a nawet kilka. Rozpocznę od paska. W materiałach reklamowych TIMEXA paski zegarków są bardziej “podziorkowane”, tym samym cyrkulacja powietrza “pod paskiem” znacznie większa. Niestety T5F001 posiada pasek pełny i skóra pod nim słabo jest wentylowana. Wydaje mi się, że latem w przypadku upałów, zegarek może się kleić do skóry.
Inną wadą jest brak kompletnej instrukcji obsługi dla modelu T5F001 w języku polskim. Takie chyba są wymagania w UE?
Ostatnią wadą co do której nie jestem pewien, to zachowanie się pulsometru w zakresie niskich wartości pulsu. Opiszę na czym to polega. Być może czytający ten opis pamięta liczniki prędkości w starych samochodach. Przy niskich prędkościach, wskazówka wachała się w bardzo dużym zakresie, w gruncie rzeczy nie wskazując żadnej prędkości. Jednak gdy już samochód się rozbujał wskazanie było dość dokładnie. Opisywany pulsometr ma podobną dolegliwość. Gdy chcemy wyznaczyć sobie puls minimalny, spoczynkowy wskazania, moim zdaniem, odbiegają od rzeczywistości, wachając się w zbliżonym sektorze odpowiadającym rzeczywistemu pulsowi. Odnoszę wrażenie, że w przypadku niskich wartości pulsu zegarek wskazuje wartość pulsu w przedziałach kilkusekundowych czy sekwencjami? Przy wartości około 100 wskazania są już ok. Być może moje serce tak głupieje, jednak wskazania posiadanego jeszcze Polara w tym zakresie wydają się być bardziej odpowiadające rzeczywistości. Nie jestem specjalnie przekonany co do tego spostrzeżenia i muszę się sprawie przyjrzeć.
Podsumowując moje 4 tygodniowe obcowanie z produktem TIMEX T5F001 muszę powiedzieć, że jest to urządzenie oddające dla użytkowanika funkcje niezbędne w monitorowaniu treningu i prawdopodobnie wykorzystywane w 100% przez biegacza amatora. Należy zaznaczyć, że konkurencja za produkty o zbliżonych parametrach bardziej się ceni. Dodatkowo należy zaznaczyć, że pulsometr ów w miarę jak uda się wygospodarować, w bliższej czy dalszej przyszłości, można rozbudować o nagrywarkę i GPS. Wtedy to poznamy dokładną prędkość pokonywania trasy oraz rzeczywisty dystans, jaki pokonaliśmy na treningu, być może w nieznanym otoczeniu.
Ja kupiłem ów pulsometr i jestem zadowolony. A każdemu kto zamierza rozpocząć treningi z pulsometrem polecam dokładnie przyjrzeć się T5F001. Przy posiadaniu minimalnej wiedzu z zakresu treningu z pulsometrem, która notabene jest dostępna m.in na stronie sprzedawcy www.olimpius.pl trening amatora oraz sama rywalizacja na zawodach może nabrać dodatkowego kolorytu.