Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 538 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Moje bieganie i moje pierwsze Katowice
Autor: Wojciech Kukuła
Data : 2005-10-04

Witam wszystkich biegaczy.

Od kilku miesięcy regularnie jestem czytelnikiem maratonypolskie.pl i od początku kwietnia 2005 regularnie staram się biegać z lepszymi lub gorszymi skutkami. To, co niżej napisze jest wstępem abyście lepiej mnie poznali i zrozumieli, że jestem w pełni amatorem i nie osiągam znakomitych rezultatów. Biegam tylko dla przyjemności i dla rekreacji.

Mam 18 lat (ur. I 1987), 176cm wzrostu i ważę 70kg i jestem z Opola. Zacząłem interesować się bieganiem na początku roku 2005 i aktywnie biegać, co 2 lub, co 3 dni (w zależności od moich możliwości i wolnego czasu). Początkowo były to okrążenia wokół ogródków działkowych, z czego każde okrążenie miało długość 1500 metrów. Regularnie robiłem po 4 lub 5 okrążeń przez większość kwietnia. Pod koniec zrobiłem pierwszy raz 7 okrążeń, czyli 10,5km w czasie 1:04:50. Pierwszymi zawodami był XXIII Krapkowicki Bieg Uliczny na 10km, w którym uzyskałem czas 0:56:37. Potem zmieniłem miejsce treningów i ich intensywność (regularnie co 2 dni). Biegałem teraz za północna obwodnica Opola na pętli leśnej Opole – Zawada – Opole. Jedna pętla bez dobiegu ma długość 6,2km + 600 metrów asfaltowego dobiegu. Początkowo trenowałem na zmianę biegają 1 pętle i 2 pętle dwa dni później. Na początku lipca brałem udział w XV Międzynarodowym Biegu Ulicznym w Jarosławcu na 15km gdzie uzyskałem czas 1:33:31. Po powrocie zmniejszyłem ilość treningów „na jedno okrążenie” i głównie biegałem 2 pętle. Na początku sierpnia biegałem w Jaworznie (15km) z czasem 1:24:07 i 2 tygodnie później w Kobylinie (15km) z czasem 1:21:47. Od tego czasu zacząłem biegać wyłącznie 2 lub 3 pętle (przyjmując wartości: 1 pętla 6,5km, 2 pętle 13,5km i 3 pętle 19,5km). 17 września pojechałem do Głuchołaz, aby zobaczyć w ile przebiegnę 10km po tylu miesiącach biegania. Dystans ten pokonałem w 0:48:20. Niedawno przebiegłem 4 pętle (założyłem że było to 26km) z czasem 2:17:31. Odległości, tętno i tym podobne wartości zacząłem notować od 25 kwietnia, kiedy to po raz pierwszy na treningu przebiegłem 10km.

Do czasu zawodów w Katowicach przebiegłem 690km.

Na początku bieganie było powodem, aby zrzucić kilka zbędnych kilko (udało mi się pozbyć 6,5 kilo ;]) jednak szybko przerodziło się to w pasję. Uwielbiam biegać i gdy robie sobie dzień wolny od biegania już planuje jak szybko pobiegnę następnego dnia. Można powiedzieć, że moje nogi same rwą się do biegania i doskonale już znoszą kilkunasto kilometrowe treningi. Bieganie pozwala mi uciekać w inny świat gdzie walczę ze swoimi słabościami i myślami. Gdy biegam rozładowuje stres i emocje, których w szkole nie brakuje. Jestem teraz w klasie maturalnej, więc wszystko to mi naprawdę pomaga. Żyję kolejnymi zawodami i staram się przygotowywać coraz lepiej. Na razie mi to wychodzi gdyż z każdym tygodniem biegam coraz wydajniej i coraz szybciej. Zawsze też biegam ze słuchawkami na uszach gdyż to muzyka jest tym dopełnieniem, która niesie moje nogi coraz dalej. Nie mam znajomych wśród biegaczy, ponieważ nie nawiązuje tak szybko kontaktów a na zawodach nie rzucam się w oczy zwłaszcza z małymi słuchawkami na uszach.

Na wszystkich zawodach, na których dotychczas byłem spotykałem się ze znakomita atmosferą i całą to oprawą, która sprawia, że chce się biegać, aby przekraczać linię mety z coraz to lepszym czasem. Wiem, że mój wywód mógł być nudny i pewnie wielu z was się ironicznie uśmiecha, ale to jest moje bieganie z mojej perspektywy, daje mi to wiele radości. Jak kiedyś mnie zobaczycie na linii startu, niepozornego to uśmiechnijcie się czasami do mnie ;]

Teraz przechodzę do mojego pierwszego pełnego sprawozdania z zawodów: Półmaraton 4Energy w Katowicach, który miał miejsce 2 października w pobliżu kompleksu handlowego na peryferiach miasta.
Pobudka o 6:30, szybkie śniadanie (które okazało się zdecydowanie za małe) i wyjazd zaraz przed 7 rano. Na stacji w Strzelcach Opolskich zjadłem jeszcze banan Chiquita (żebym był na biegu jak ta piękna pani na reklamie :>). Pod centrum handlowe w Katowicach dojechałem o 8:15. Troszkę błądzenia po rozległych parkingach i znalazłem ulice Francuską, która doprowadziła mnie do kartonowych kwadratów przytwierdzonych drutem do znaków drogowych z drogowskazem do Biura Zawodów. Przy ulicy Francuskiej było również widać jeden ze stołów obróconych blatem pod kątem prostym do jezdni, na blacie zaś oznaczenie 1km, 8km i 15km. Widziałem ze jestem blisko. W okolice startu i mety dotarłem według rozkładu o 8:30. Nie było jeszcze zbyt wiele samochodów jednak pełno już było Straży Miejskiej, ludzi w białych koszulkach kierujących na miejsca parkingowe i bezpośredniej obsługi biegu. Zaparkowałem około 300 metrów od biura zawodów i udałem się wprost w tamtym kierunku. W drodze mijam dużego przegubowego Ikarusa MZK Katowice, który służy jako szatnia męska (szatnia damska znajduje się zaraz koło Biura Zawodów w specjalnie rozstawionym namiocie). Biuro doskonale oznaczone zaraz koło punktu gastronomicznego. Tam też znajduje się stoisko z prasą dla biegaczy, które musze powiedzieć było bogato zaopatrzone. Z rejestracja nie było problemów. Najpierw kasa i 30,- wpisowego, potem od razu do punktu rejestracji odpowiadającemu pierwszej literze w nazwisku. Rejestrowałem się przez Internet wiec moje zgłoszenie już czekało i po okazaniu dowodu tożsamości i dowodu wpłaty złożyłem podpis i otrzymałem ładna firmowa siatkę maratonu a w niej koszulkę + numer startowy z agrafkami. W tym samym drewnianym pomieszczeniu znajdował się punkt wydawania chipów. Tuta również szybko i sprawnie, mimo że biegaczy przybywało z każdą minutą i robiło się tłoczno. Wszyscy w doskonałych humorach, mimo że mgła nadal utrzymywała się nisko i słońce nie miało okazji się pojawić. Koło 8:50 zadowolony z szybkości spraw technicznych dostałem się do samochodu i odnotowałem, że jest zaledwie 10 stopni. No nic, damy rade – pomyślałem.

Było jeszcze sporo czasu do startu i planowanej przeze mnie rozgrzewki, więc postanowiłem przejść się i zwiedzić cały teren. Samochodów przybywało w zastraszającym tempie i gdy wracałem 25 minut później cała ulica była zastawiona na długości 600 metrów po obu stronach. Poszedłem ścieżka w stronę startu i metry. Po drodze dowiedziałem się, że zaraz obok będzie rozgrywany turniej piłki nożnej dla dzieci do lat 10, bramki właśnie rozstawiano, dzieciaki śmiały się i biegały. Na dużym placu obok ulicy, na której jest start i meta były rozstawione stragany Asicsa, Newline i innych firm. Była tez już gotowa scena, z które koło 9:40 prowadzono rozgrzewkę (która ciszyła się sporym powodzeniem) i rozdawano nagrody. Ekipa ChampionChipa rozkładała maty przy starcie, dmuchano balony sponsorów. Przygotowania pełną parą. Wróciłem do samochodu spoglądając na rejestracje samochodów szukając kogoś niezwykłego i odnotowałem Czechów stojących zaraz przy moim samochodzie, samochód na rosyjskich blachach i ludzi dosłownie z całej Polski oprócz Pomorza.

Wróciłem do samochodu zachęcony wspaniała atmosfera panująca przed b

iegiem i się przebrałem. Do 9:50 prowadziłem swoja rozgrzewkę i obserwowałem innych zawodników. Biegając po lesie wymieniłem się życzliwym uśmiechem z Kenijczykiem, który potem wygrał bieg. Start opóźnił się o około 5-7 minut. Wszyscy stanęli na linii startu i z kuada organizator przez megafon ogłaszał początek biegu. Nie słyszałem dokładnie, co mów gdyż stałem dosyć daleko. Stałem w grupie ludzi, którzy zamierzali ukończyć półmaraton w przedziale czasowym 1:45 – 2:30. Moim założeniem było skończenie mojego pierwszego półmaratonu na zawodach w czasie nie gorszym niż 1h55min. Wystrzał, krzyżyk na drogę, puszczam muzykę, naciskam przycisk na pulsometrze i zaczynam. Przy wielkim aplauzie wystartowało ponad 420 zawodników (półmaraton odbywał się łącznie z biegiem ulicznym na 7km). Do pokonania mieliśmy 3 pętle po 7km. Punkty z piciem i ciastami umieszczone na 7,2km i 14,4km. Zaraz za startem i pierwszym zakrętem pierwszy 400 metrowy średni podbieg i skręcamy w prawo na główna ulice odgrodzona barierkami od ruchu drogowego, zabezpieczana doskonale przez Policję i Straż Miejską. Na owych stołach, o których już wspominałem widać oznaczenie 1km. Początkowo biegnę 4:50 na kilometr. Każdy kilometr trasy oznaczony. Wsłuchuje się w muzykę i jestem niesiony przez lekki jednak ponad 1,5km zbieg. Potem biegniemy za centrum handlowym i pod autostradą.

Ludzie na przystankach klaszczą i entuzjastycznie zachęcają do szybszego biegu. Wielu dziwnie się patrzy gdyż nie jest ciepło (wielu w rękawiczkach i długim rękawie), para leci z ust. Potem lekko pod górkę przez parking za Lidlem (a może to była Biedronka?) i lecimy już po parku. Troszkę z górki i troszkę pod górkę, cały czas asfaltowymi ścieżkami. Spotykamy pierwszych spacerowiczów, którzy już po 10 w niedziele wychodzą z pasami na spacery. Słońce powoli i leniwie wychodzi zza chmur i robi się coraz cieplej. Nie ścigam się, biegnę równo. W parku znowu biegniemy pod autostrada i dookoła jednego pięknego jeziorka (w oddali widać zawodników daleko z przodu i daleko z tyłu). Mijają kolejne kilometry. Wybiegamy na główną aleję parku i po 100 metrach robimy nawrót, aby kontynuować bieg ta główna arterią. Pierwsze 7km kończę z czasem 35:13. Przy ogromnym aplauzie kibiców dostrzegam mojego ojca, który przyjechał ze mną. Słyszę pisk i wiem, że oficjalnie zaliczyłem to okrążenie. Jest doskonale i widzę już osoby, które kończyły po pierwszym okrążeniu (było ich kolo 40). Korzystam z wody i idąc przez 100 metrów myślę jak pobiegnę to okrążenie. Znowu podbieg na główną drogę i widać, że ruch się wzmógł w Katowicach. Kierowcy zatrzymani przez policjantów siedzą w samochodzie, niektórzy wychodzą, aby dokładniej popatrzeć i życzliwie się uśmiechają. Nad głowa samolot startuje z pobliskiego lotniska. Robi się coraz cieplej, przyśpieszam. Na 10km mam czas 49:57. Jednak zaraz potem nie wiadomo czemu moje nogi stają się twarde. Wsłuchuję się w muzykę i staram się zapomnieć o kryzysie, którego w ogóle nie zakładałem. Zwalniam troszeczkę i widzę jak wyprzedzają mnie ludzie, których ja ambitnie wyprzedzałem koło 6km.

Ludzi w parku i na ławkach przybywa. Zachęcają dobrym słowem i spoglądają z zainteresowaniem. Cały czas po trasie krąży zielony kuad z młodym człowiekiem, który zwalnia przy każdym i pyta się czy wszystko jest dobrze, czuć, że się każdym indywidualnie zajmują. Co jakiś czas przejeżdża skuter ze strażnikiem miejskim, który kontroluje czy nic złego się nie dzieje. Trasa oznaczona doskonale taśma z logami sponsorów i logiem biegu. Na zakrętach ludzie z obsługi, czasami ludzie robiący zdjęcia. Zmęczenie narasta. Pod koniec drugiego okrążenia mija mnie z impetem zwycięzca z Afryki i jakieś 200 metrów za nim kolejny zawodnik. Drugie okrążenie kończę z czasem 1h:11:30. Przystaje przy punkcie z piciem. Biorę izostar, nie jem. Teraz wiem, że brak sił już teraz zawdzięczam marnemu śniadaniu i kolacji dzień wcześniej. Klnę na siebie, że jestem kretynem. Daje głośniej muzykę. Po 200 metrach pokonanych spokojnym krokiem i raczeniem się izostatem ruszam lekkim biegiem pod ten piekielny już podbieg. Grupa, w której biegłem już się rozpadła. Kilka osób skończyło po 14km swój bieg. Temperatura coraz wyższa i czuć miłe ciepełko na karku. Najbliższa osoba przede mną jest około 100 metrów. Oglądam się i taki sam dystans dzieli mnie od zawodnika z tyłu. Biegnę spokojnie i czuje, że moje nogi coraz bardziej są zmęczone. Piję z mojej wody, która miałem przytwierdzona do specjalnego pasa. Czekam na kolejne tabliczki z kilometrami… 15km, 16km. Jest coraz ciężej.

Dogania mnie zawodnik, który biegł za mną. Do 19km biegnę z nim. Potem decyduje się na 2 minutowy marsz. Ostatni kilometr pokonuje dosyć szybko niesiony myślą o końcu biegu i dużym dopingiem ludzi spacerujących po chodnikach. Wbiegam na metę zadowolony. Znak krzyża i zatrzymuje stoper. 1:49:15. Uśmiecham się sam do siebie i cieszę się z czasu i pięknego medalu, który bardzo ładna pani zawiesiła mi na szyi. Zaraz za meta stoi punkt gdzie oddaje się chipy. Obok stoiska z prasą. Na scenie występny młodych ludzi, dużo uśmiechniętych twarzy. Gratulacje od ojca i idę się przebrać. Potem po jedzenie, po które o dziwo nie ma kolejki (pamiętam to kilkuset osobową kolejkę z Jaworzna…). Koło 12:30 na metę wbiegają przy ogromnym aplauzie ostatni uczestnicy biegu. Jest ciepło, bo 19 stopni i relaksuje się na ławeczce koło sceny w krótkich spodenkach popijając zimną wodę. Zaraz przed 13 na scenę wchodzi organizator i obwieszcza, że za moment będzie oficjalne zakończenie imprezy. O 13:15 następuje rozdanie nagród dla biegu ulicznego na 7km, potem głównego oraz wszystkie kategorie wiekowe. Kenijczyk zebrał ogromne brawa tak samo jak jedyny uczestnik na wózku inwalidzkim, który okazał ogromnego ducha walki. Chyle czoła.

Zaraz potem zaczęło się losowanie przeszło 100 nagród rzeczowych. To trwało praktycznie 40 minut, ponieważ wyczytywano numery pojedynczo i czekano na wygranego. Pierwsze kilkanaście nagród było znaczącej wagi: myszki optyczne, nowoczesne klawiatury, kina domowe do komputera itp. Reszta około 80 nagród stanowiły stylowe ręczniki. Nie wiem, jakie bo szczęście mnie tutaj opuściło i mój numer nie został wylosowany. Mimo że ci, którzy wygrali klasyfikacje mieli nie podchodzić po nagrodę w razie wylosowania. Kenijczyk podszedł, mimo że wygrał 2 klasyfikacje i przy ogromnym aplauzie i wyraźnym zawstydzeniu odebrał nagrodę. Ludzie zachowali się bardzo miło gdyż ktoś z tłumu krzyknął „Dać mu! Należy się!” i przy brawach ręcznik powędrował do zwycięzcy konkursu. Zrobiło się przyjemnie. Ostatni ręcznik został oddany w ręce bezdomnego biegacza, którego ja osobiście pierwszy raz poznałem i który okazał się bardzo znany i podziwiany za swój opór w tym, do czego dąży i miłości do biegania mimo braku dachu nad głową. Pan mieszka na Dworcu Centralnym i jeździ po Polsce na różne imprezy. Odbierał gratulacje i ręcznik na scenie przy wielki aplauzie zgromadzonych.

Zawody okazały się organizacyjnym ideałem, osobiś

cie powiem, że najlepsze, na jakich dotychczas byłem (6 moje zawody). Wszystko dopięte na ostatni guzik i jestem pewien, że w przyszłym roku będzie ponad 500 biegaczy. Połmaraton ukończyło 361 osób. Jestem zadowolony ze swojego debiutu, mimo iż mogłem mądrzej kilka rzeczy zrobić. Jednak dopiero się uczę i będę pracował, aby osiągać lepsze wyniki. Wam dziękuję, że mogłem uczestniczyć w tak fajnej imprezie z wami wszystkimi, mimo że się nie znamy.

To tyle na ten temat. Jak drogi czytelniku dobrnąłeś aż tutaj chce przeprosić za długość tekstu jednak liczę na komentarze do sposobu mojego pisania. Robie to po raz pierwszy i po przeczytaniu waszych opinii może zdecyduję się na opisywanie innych przeżyć z perspektywy tak młodego biegacza jak ja. Mam nadzieję że będziemy się mijać na trasie 6 Poznań Maratonu na który chcę jechać i do którego przygotowania już kończę.

Pozdrawiam
Wojciech Kukuła



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
CZARNA STRZAŁA
15:56
Wojciech
15:50
BOP55
15:42
olos88
15:41
marczy
15:26
VaderSWDN
15:09
macius73
14:51
fit_ania
14:32
hajfi1971
14:30
Raffaello conti
14:11
lemo-51
13:55
Ghost Manitou
13:55
pawlo
13:40
kostekmar
13:39
luluazu
13:23
biegacz54
13:03
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |