|
Jedyna w historii Polski mistrzyni świata w biegu maratońskim – Wanda Panfil – opowiada o swoich sportowych dokonaniach.
Jakie były początki Pani kariery, w którym maratonie zaliczyła Pani swój pierwszy start?
WANDA PANFIL: – Początki mojej kariery były bardzo trudne. Wstawałam każdego dnia 4.30, musiałam iść 5 km przez las do przystanku na pociąg. Nieważne było, czy padał śnieg, deszcz, czy świeciło słońce. W każdych warunkach pokonywałam 20 km pociągiem i czekałam na lekcję godzinę, następnie 8 godzin lekcyjnych w szkole i bezpośrednio po nich treningi w moim klubie Lechia Tomaszów Mazowiecki. Potem powrót do domu codziennie bardzo późnym wieczorem. I tak przez ponad cztery lata. Treningi początkowo były dosyć lekkie, mój organizm adaptował się do wysiłku. Co najważniejsze, miałam fajnego trenera Karola Włodarczyka, który tak konstruował jednostki treningowe, by bieganie sprawiało mi radość. Zaczęłam od dystansów średnich: 800 m, 1500 m i stopniowo wydłużałam dystans aż do królewskiego, jakim jest maraton. Pierwszy mój start maratoński to Berlin Maraton. Wspominam go świetnie, ponieważ nie wiedziałam do końca, jak będzie, jak mój organizm zniesie tak długi wysiłek. Przez to, że nie wiedziałam co mnie czeka, pewnie też mniej się stresowałam. Jak się okazało, pobiegłam na bardzo wysokim poziomie, ustalając mój pierwszy rekord Polski w maratonie. Ponadto zajęłam drugą pozycje open. Ten świetny występ zapewnił mi kwalifikację olimpijską do Seulu.
Co było najtrudniejsze na początku treningów? Jak sobie z tym poradzić?
– Na początku moich treningów do maratonów, zmieniłam miejsce zamieszkania z Polski na Meksyk. Wówczas zmieniło się w moim życiu wszystko. Pierwszą sprawą była zmiana wysokości, z polskich nizin skok na wysokość 2400 m n.p.m. Drugim z czynników, do których musiałam się przystosować, była zmiana jedzenia. Jadłam więcej owoców, warzyw, mniej mięsa i pieczywa. Trzeci i najważniejszy czynnik to treningi wykonywane codziennie o godz. 7 rano z dosyć dużą intensywnością, w zależności od okresu, w jakim realizowałam dany trening. Po południu o godz. 16 zazwyczaj zaczynałam drugi trening. Było to rozbieganie, sprawność czy elementy siły biegowej. Było ciężko, ponieważ byłam 10000 km od rodzinnego domu, ale wiedziałam, że to niezbędny przystanek na drodze do wielkiego sukcesu sportowego. Poza tym, dzięki pobytowi w Meksyku, miałam zapewnione starty w Stanach Zjednoczonych. Rywalizując za oceanem nabierałam większej pewności siebie i wiary we własne możliwości. Zaczynając trening w Meksyku postawiłam wszystko na bieganie. Wiedziałam, że jestem tu po to aby wykonywać ciężką pracę, a ta zaprocentowała wygrywaniem największych imprez na świecie. Każdy zawodnik przygotowując się do ważnych maratonów powinien postawić sobie odpowiedni cel i konsekwentnie dążyć do jego realizacji. Mój sposób na radzenie sobie z przeciwnościami losu to myśleć pozytywnie i być pewnym tej pracy, którą wykonujesz.
Ukończyła Pani szereg znanych maratonów na całym świecie (w Bostonie, Seulu, Nagoi, Londynie czy Nowym Jorku) – czy któryś z nich wspomina Pani szczególnie? Może pamięta Pani anegdoty lub wyjątkowe wydarzenia z poszczególnych miejsc?
– Wszystkie światowe maratony, które biegałam, były maratonami prestiżowymi i co ciekawe, każdy z tych maratonów był inny. Dlaczego? Ponieważ obsada każdego z nich była porównywalna do stawki, jaką przyszło mi się zmagać na imprezach rangi mistrzostw świata czy igrzyskach. Największym z moich wspomnień jest start na mistrzostwach świata w Tokio, gdzie wywalczyłam dla Polski jedyny tytuł mistrzyni świata w maratonie. Kiedy pojawiłam się na lotnisku w Tokio, czekali na mnie dziennikarze z różnych państw i zaczęli zadawać pytania o moją formę. Mówiłam, że jest bardzo wysoka. Wiedziałam, że wszyscy dookoła będą wywierali na mnie presję, np. poprzez rozstawienie moich rywalek wyżej ode mnie. Zawsze będę pamiętać, jak wbiegałam na stadion w bardzo ciężkich warunkach (100% wilgotności i temp. 26 stopni), kiedy usłyszałam głosy moich znajomych poczułam dodatkowy przypływ energii. Byłam pewna, że to mój dzień i mój triumf na mistrzostwach świata. Każdy sportowiec marzy o tym, by na imprezie takiej rangi usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego. To uczucie nieporównywalne do czegokolwiek, kiedy podczas dekoracji stoi się na najwyższym stopniu podium z orzełkiem na piersi, słuchając hymnu narodowego.
Duże znaczenie ma dla Pani trasa (miasto), po której Pani biegnie?
– Dla mnie trasa, na jakiej przyszło mi się zmagać nigdy nie miała znaczenia. Zawsze byłam skupiona na tym, co i jak mam zrobić. Często się zdarzało, że organizatorzy po maratonie zabierali mnie na trasę całego biegu, by zobaczyć profil. Podczas startu byłam tak mocno skupiona na taktyce, że nie zwracałam uwagi na miasto w którym biegałam.
Jak – Pani zdaniem – zmieniły się biegi długodystansowe na przestrzeni lat? W wywiadach wspominała Pani, że czasy uzyskiwane obecnie przez biegaczki są wręcz nieprawdopodobnie dobre.
– Moim zdaniem biegi długie zmieniły się globalnie od 1995 roku, kiedy to organizatorzy zaczęli ścigać się między sobą, który maraton jest szybszy, zapominając o ,,czystym sporcie”. Jak wspominałam wcześniej uzyskiwane wyniki na przełomie lat 1995-2015 były mocno kontrowersyjne. Wystarczy spojrzeć na listę zawieszonych federacji i zawodników.
W ubiegłym roku przyjechała Pani do Wrocławia na 3. PKO Nocny Wrocław Półmaraton. Jakie są Pani wrażenia?
– Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ogromnym odzewem. To niesamowite, że prawie siedem tysięcy osób zmobilizowało się i zdecydowało przebiec dystans półmaratonu, i to na dodatek w nocy! Wśród nich część osób na pewno była nastawiona jedynie na jak najlepszy czas i mniej skupiona na trasie – tak jak ja w czasie swoich biegów. Wydaje mi się jednak, że teraz, kiedy długie dystanse stają się coraz popularniejsze, wielu uczestników startuje nie tylko dla wyniku, ale i dla dodatkowych atrakcji na trasie – jak rok temu we Wrocławiu, kiedy zapewniono program artystyczny na mostach.
Podczas tegorocznego 4. PKO Nocnego Wrocław Półmaratonu i 34. PKO Wrocław Maratonu wystartują także „grupy turystyczne”, prowadzone przez pacemakerów – przewodników, którzy opowiedzą o atrakcjach biegaczom z najwolniejszych grup. To dobry pomysł na dalszą popularyzację długich dystansów?
– Jak najbardziej. Przecież nie każdy chce biegać wyczynowo, część uczestników chce się po prostu sprawdzić. I tak sporą część biegaczy podczas dużych maratonów i półmaratonów stanowią ludzie, którzy nie ścigają się, a biegną wolniejszym tempem. Teraz będą mogli dodatkowo posłuchać co nieco o historii Wrocławia. W ogóle te dwa wrocławskie biegi organizuje fajna, młoda ekipa, która jak widać wciąż ma nowe, ciekawe pomysły! |
Zobacz takze:
|
|
| | Autor: harpaganzwola, 2016-02-09, 22:29 napisał/-a: a ktoś może napisać jak trenowała Wanda Panfil ? | | | Autor: henry, 2016-02-10, 08:37 napisał/-a: Nikt Ci tego nie napisze bo nie wie , sam możesz do niej napisać może rozpisze Ci trening. A tak nawiasem to jak pisze w wywiadzie to codziennie pieszo 2 razy po 5 km w dzieciństwie , dodatkowo pochodziła gdzieś ze wsi , gdzie się od dziecka ciężko pracuje , jednym słowem dziewczyna z charakterem , dlatego miała wyniki. | | | Autor: nochalek75, 2016-02-11, 21:16 napisał/-a: Pewnie Heniu ma trochę racji ponieważ źródła podają, że Pani Wanda pochodzi z wielodzietnej rodziny (była jedną z dwanaściorga rodzeństwa) a dzieciństwo spędziła w niewielkiej wsi Kraśnica pod Opocznem gdzie jej ojciec gospodarzył na 6-cio hektarowym gospodarstwie więc napewno nie było jej łatwo. Ciężka praca i silny charakter to w sporcie podstawa.
Pozdrawiam | | | Autor: zbigniewwalo1, 2016-02-13, 06:53 napisał/-a: Jej trening polegal również na czytaniu książki na wysokości 2500m npm. | | | Autor: zbigniewwalo1, 2016-02-13, 17:27 napisał/-a: LINK: http://henry
Heniu ja wiem jak nabiegać poniżej 2,30 maraton. | |
|
|