2008-05-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Modlińska Niemoc (czytano: 1134 razy)
Wczoraj, jak to najczęściej bywa w niedzielę, wybrałem się z kolegą Marasem na modlińską pętlę. Mieliśmy zacząć o 17.00 więc jak to mam w zwyczaju 2 godzinki wcześniej obiadek co by się w brzuszku ułożyło. Na obiadek kluchy ale tym razem na ostro - gdzieś wyczytałem że wpomaga to trawienie. O 17.00 start - powolutku, truchcikiem i po pierwszych 5 km już wiedziałem że lekko nie będzie. Z kilometra na kilometr czułem się coraz gorzej. Miałem uczucie jak by mi ktoś nawrzucał kamieni do żołądka. Dobiegłem co prawda do 21 km ale musiałem przejść do marszu i ostatnie kilka kilometrów przespacerowałem. W gardle sucho jak na pustyni, już nic do picia i uczucie jak bym się obrzarł za wszystkie czasy. Puściło mnie dopiero po 21.00. Jeszcze nigdy się tak źle w czasie biegu nie czułem. Ale wnioski na przyszłość są. Przed biegankiem papu musi być lajtowe i sprawdzone wcześniej - wynalazki źle na mnie działają.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |