2010-04-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg, którego nie było (czytano: 1891 razy)
Na chwilę zamilkłam na blogu. Chwila okazała się dłuższa niż moj zamiar. Tydzień temu na blgu miała się ukazać relacja z Dębna.
Ci, którzy tam byli - twierdz±, że takiej atmosfery, jak w Dębnie (i okolicznych miejsocwo¶ciach, przez które wiedzie trasa biegu), nie ma na żadnym maratonie w Polsce, i że organizacja oraz atmosfera jak najbardziej uzasadniaj± to, aby tam wlasnie Mistrzostwa Polski były.
W tym roku chciałam to sama sprawdzić, do¶wiadczyć, zobaczyć, co w Dębnie przyci±ga. A na dodatek - po solidnie przepracowanej zimie i dobrych wynikach ostatnich biegów, mialam nadzieję na dobry wynik w maratonie również. Więcej - na życiówkę. Na dobr± życiówkę.
Wyjechałam z domu w sobotę o 7.45. 22 minuty wczesniej wystartowal samolot do Smoleńska. Ale tego nie wiedzialam. Pojechalam pod Piaseczno, gdzie przesiadlam się do samochodu kolegi, potem zabrali¶my jeszcze koleżankę. Wyruszyli¶my tuż przed 9. Gadali¶my, radio bylo wył±czone. Po kilku kilometrach w CB radiu usłyszeli¶my co¶ o samolocie i prezydencie, ale mialo to formę półżartu, nie wiedzielismy o co chodzi. I za chwilę telefon, pierwszy, z informacj±, co się stało. Radio. Informacje. Najpierw jeszcze nieostateczne, a za chwilę potwierdzenia.
Nierzeczywisto¶ć.
Ta informacja i lista nazwisk podawana w radiu brzmiały jak okrutny żart, jakby nie były prawdziwe.
Radio, SMS-y, telefony. Żałoba.
Jechać dalej?
Dzwonimy, ale nikt nie odbiera telefonu. Strona internetowa. Długo żadnych informacji, w końcu o 11 pojawia się info, że bieg się odbędzie, będzie po¶więcony pamięci ofiar.
Jedziemy.
Zaraz po wjeĽdzie na autostradę zacczynaj± się kłopoty z autem. Na stacji czekamy na mechanika, co¶ poprawia, ruszamy dalej, za chwilę znowu kłopoty... Znowu naprawiamy, tym razem kolega i koleżanka (zna się na autach, ja tylko patrzę). Jedziemy, ale wolniej, ostrożnie.
Dojeżdżamy o 18. Pol godziny wczesniej zapadla decyzja, że maratonu nie będzie. Mieli¶my w planie nocleg. Odwołujemy. W samochodzie jest trzech kierowców, jako¶ damy radę wrócić. Siedzmy chwilę na miejcu, jemy makaron, faktycznie wygl±da, że wszystko super przygotowane. Ja muszę chwilę popracować, co¶ napisac. Po 20. wyjeżdżamy w drogę powrotn±, we czwórkę.
Chyba ja tylko trochę przysypiam po drodze. Jedziemy ostrożnie, ciagle radio, informacje... W Piasecznie jestesmy o 5 rano, ja dojezdzam do siebie niespełna godzinę pozniej.
Powinnam isc spac. Ale jeszcze wyslac informacje, jeszcze to, jeszcze tamto... Ogl±dam TVN24, serwisy informacyjne. Powoli dociera do mnie, co się stało... Zło¶ć na organizatora, który pozwolił nam dojechac na miejsce zanim odwołał bieg, powoli mija. Nie mogę zasn±ć. Mam i¶ć biegać, ale nie mogę. Jestem skrajnie zmęczona, ale nie ¶pię....
W końcu odpuszczam, bieganie w takim stanie nie wyjdzie mi na dobre...
Zapisuję się na Cracovia Maraton za dwa tygodnie.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |