W sobotnie południe 7 października w Lublińcu odbyła się juz po raz kolejny bieg przełajowy "O Nóż Komandosa". Wstyd przyznać, ale był do mój debiut startowy nie tylko w przełajach, ale także na tak krótkim dystansie - do tej pory nie biegałem poniżej półmaratonu. Dystans 13 km pokonałem w niezłej formie, najzwyczajniej w świecie nie mogąc się przełamać i pobiec na "całego". Przyzwyczajenia z maratonów brały górę, i cały czas oszczędzałem siły na drugą część dystansu. A trzeba było "dać ognia" od samego startu... Stąd też mój słaby wynik - 57:31.
A teraz o samym biegu: jak przystało na imprezę przełajową, trasa biegła leśnymi ścieżkami i przecinkami, tylko na niewielkim odcinku przecinając miasto. Małą ilość podbiegów wynagradzały piachy, w których buty zagrzebywały się z wielką łatwością. Trasa została oznakowana co kilometr, i poza jednym błędem dowodzi to, że jak ktoś chce, to może - nawet w lesie kartki z kilometrem były dobrze widoczne. Podczas przebiegania przez poligon można było podziwiać zwłoki starej i wielkiej rakiety przeciwlotniczej.
Na mecie zawodników ważono i mierzono (okazało się, że przyznano nagrody dla najwyższego, najniższego, najcięższego i najlżejszego biegacza). Poza kategoriami OPEN oraz wiekowymi, licznie zgromadzeni wojskowi (zawody organizowała jednostka wojskowa 4101) walczyli w klasyfikacji żołnierzy służby czynnej (biegnąc w pełnym umundurowaniu polowym). Dodatkową niespodzianką były wobory Miss Biegu (zerknijcie na zdjęcia). Naprawdę było w czym wybierać, jako że wystartowało ponad 40 pań !!! Nagrody wręczały wysokie szarże oraz piękne dziewczyny - laureatki wyborów Miss Ziemi Lublinieckiej.
Na zowodach w Lublińcu gościli także przedstawiciele naszych obecnych sojuszników - żołnierze armii Holenderskiej oraz Niemieckiej. Szczególną uwagę zwracały umundurowane kobiety... widok u nas nadal rzadki. Pomimo ostrego startu, zagraniczni biegacze szybko spadli na dalsze pozycje. Nasi komandosi nawet pozbawieni wsparcia nowoczesnych samolotów wielozadaniowych i środków przeciwpancernych, pokonali ich bez większego wysiłku zajmując trzy pierwsze miejsca w kategorii "wojskowych".
Po biegu, poza napychaniem brzuchów wojskową grochówką, wszyscy z przejęciem obserwowali pokazy walki wręcz, stawiania zasłony dymnej, reakcji ogniowej na zasadzki itd. Tu napotkałem na niewielki problem: mój pies, który towarzyszył mi na zawodach, na widok walki wręcz oraz ostrzału zapałał chęcią współuczestniczenia w przedstawieniu i ledwie udało mi się go powstrzymac od popędzenia na teren placu pokazowego ;-)
O imprezie nie da się powiedzieć cokolwiek innego jak to, że była udana. Dużo imprez towarzyszących, spoko kibiców na stadionie, ciekawa trasa i ogromna jak na krajowe warunki liczba startujących pań dobrze wróżą biegowi na przyszłe lata.
|