Niecodzienna uroczystość miała miejsce w przeddzień tegorocznego V Biegu Katorżnika w Lublińcu – Kokotku. Zawodnik reprezentujący MaratonyPolskie.PL TEAM Krzysztof Zulus Wojtecki postanowił zawrzeć związek małżeński z Klaudią Jakubowicz – Klaudynką właśnie tu nad jeziorem Posmyk, a potem uczcić to wydarzenie rodzinnym udziałem w Biegu Katorżnika.
Pomysł spodobał się chyba organizatorom Biegu oraz przyjaciołom z Teamu, gdyż dzięki ich wszechstronnemu zaangażowaniu i pomocy narzeczonym udało się niemal wszystko zorganizować na odległość.
A było to tak:
W sobotę 15 sierpnia, przed południem, w hotelu „Silesiana” i na plaży zaczęli kręcić się różni dziwni ludzie i zaczęły dziać się dziwne rzeczy, budząc zaciekawienie odpoczywających nad wodą turystów. Pod dużym, czerwonym namiotem z logo MaratonówPolskich ustawiono biało nakryte stoliki i sprzęt grający. „Chyba będą kręcić film” zaczęto przebąkiwać na plaży.
Tuż przed trzynastą pod namiotem pojawiła się ubrana w długą, elegancką suknię Pani Barbara Kozielska – kierownik USC w Lublińcu. Zaczęli gromadzić się weselni goście. Wśród nich stroje wizytowe mieszały się z czerwonymi, sportowymi koszulkami teamowiczów, czarnymi katorżników, ale nie zabrakło również afrykańskich, „zuluskich” akcentów.
Punktualnie o godzinie 13 –tej na pięknych, siwych koniach na plażę wjechała Młoda Para. I tu od razu pierwsza przeszkoda – żywa „bramka” złożona z katorżników pod wodzą górnika w stroju galowym – prowadzącego całą imprezę pana Zenka, którzy podarowali nowożeńcom torbę cukru na osłodzenie nowej drogi życia. Nie wiem, jakimi obietnicami młodym i świadkom udało wykupić się?! Potem Zulus pomógł wybrance swego serca zsiąść z konia i już bez przeszkód odbyła się ślubna ceremonia.
Młodzi powiedzieli sobie zgodne TAK w obecności świadków: Gabrieli Kucharskiej – Gaby i Roberta Koraba – Treborusa, w otoczeniu rodziny, przyjaciół z MaratonyPolskie.PL TEAM i nie tylko, bo na przykład specjalnie na ślub przyjechali Iwonka Zuba – Shadoke i Jan Pinkosz – Jasiek oraz wiele innych osób, których nie miałam przyjemności poznać osobiście, więc proszę o wybaczenie, że z imienia nie wymienię.
Były łzy wzruszenia, prezenty, kwiaty, życzenia…Ja zadedykowałam nowożeńcom wiersz, który poniżej zamieszczam w całości, na prośbę wielu weselnych gości:
Los nie zawsze jest szczęśliwy i łaskawy
Czasem ludziom zsyła krzyże i cierpienia
Łamie serca, gmatwa losy, plącze drogi…
Z taką parą mamy dziś tu do czynienia.
Jedno w biegu prostowało swoje dróżki,
Drugie chciało pognać w świat
Co koń wyskoczy.
Aż pewnego dnia ich drogi się spotkały,
Dłoń pomocną sobie dali,
Głęboko spojrzeli w oczy.
Serca nowym zapłonęły ogniem,
Zapragnęli wspólnych dni
I wspólnych nocy.
Nie spaliło ich miłości greckie słońce,
Nie zatopi jej też katorżnicze błoto
I od dzisiaj pójdą ramię przy ramieniu
Wspólną drogą…
Biegiem, konno, autem, na piechotę
Niech ta droga będzie prosta, bez kolein
I niech zawsze Was prowadzi prosto w słońce,
Niech nie wiedzie przez ostępy i wykroty.
Podążajcie nią już wspólnie aż do końca.
Ramię w ramię, ręka w rękę, z sercem serce…
Idźcie, osiągając wspólne cele.
Niech Was zawsze, w każdej chwili,
Tak jak dzisiaj, otaczają bliscy
I sprawdzeni przyjaciele.
Po ceremonii Młoda Para została „porwana” przez załogę pontonowej łodzi desantowej w podróż poślubną po jeziorze Posmyk. A później podobnej przyjemności mogli posmakować weselni goście.
O godzinie 15-tej dla nowożeńców i wszystkich chętnych na scenie zatańczyła koleżanka z Temu, biegaczka, tancerka, chearliderka Dalia Delewska. Dziękujemy! Zaś wieczorem weselnicy bawili się na plaży, przy ognisku, a do śpiewu na gitarach przygrywali Gaba i Radek Ertel. Gabie jesteśmy również wdzięczni za ucztę dla podniebienia w postaci pysznego weselnego tortu!
A w niedzielę…
Od godziny 11 –tej po kolei w błotku się taplali:
Nikoleta – córka Zulusa – za rączkę z Jaśkiem – synkiem starszej druhny Gaby i Łukasz – siostrzeniec Panny Młodej. O trzynastej „na dobre i na złe” w wodę i błoto poszła siostra Zulusa – Urszula (Ursel). O jej przeżyciach na trasie możecie przeczytać w artykule „Bohaterki V Biegu Katorżnika”.
Zaś o 15 –tej na starcie stanął sam Pan Młody. Wcześniej życzenia nowożeńcom przekazał i podarował wielkiego Misia Tedy, który już zyskał przydomek „Katorek” sam Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego - Aleksander Szczygło, za co Młoda Para pragnie tą drogą Panu ministrowi gorąco podziękować. Zulusowi podczas pokonywania jeziora towarzyszyła na łodzi ratunkowej świeżo poślubiona żona i córka Nikola.
Również o piętnastej w wodę i bagna wyruszyli: starszy drużba - Treborus, szwagier – Tadeusz Śliwak i Damianek Bracik. Wszyscy – mali i dorośli – szczęśliwie do mety dobrnęli, powiększając tym samym, zacną KATORŻNICZĄ RODZINĘ!
Takiego ślubu i takiego Biegu nie zapomnimy do końca życia!
……i ja tam byłam, weselny tort jadłam i piwko piłam, a co przeżyłam i widziałam Wam tu opisałam.
W imieniu Państwa Młodych ZULUSA I KLAUDYNKI oraz całej rodziny serdecznie dziękuję:
Organizatorom Biegu Katorżnika WKB META Lubliniec,
Załodze Maratonów Polskich Team na czele z Panem Michałem Walczewskim, Dyrektorowi Jerzemu Budniakowi i pracownikom Hotelu „Silesiana”, szczególnie Pani Weronice Gabor, Pani Kierownik USC w Lublińcu – Barbarze Kozielskiej, Świadkom – Treborusowi i Gabie z rodziną, Właścicielowi stadniny panu Andrzejowi Skorupie za wypożyczenie koni, Dziewczynom, za ich przygotowanie, Załodze pontonowej łodzi desantowej, Ratownikom, a szczególnie Panu, który zorganizował asystę Panny Młodej na trasie, Panu Zenkowi z załogą…
Wszystkim, którzy zechcieli przybyć, aby towarzyszyć Młodym w tak ważnej chwili życia. Wszystkim, których być może przez przypadek lub niedopatrzenie pominęłam…
Bez Was wszystkich, waszej życzliwości, cierpliwości, zaangażowania, bezinteresownej, wszechstronnej pomocy nie byłoby tej pięknej, wzruszającej uroczystości.
|