2016-02-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dylematy z wyborem wiosennego maratonu (czytano: 1336 razy)
Jadę do Pjongjangu, stolicy Korei Północnej.
Wiosną będzie wysyp maratonów. Dużo biegania i w Polsce i poza jej granicami. Znów tysiące rodaków będzie odbijać się od asfaltu miast Europy, Azji i Ameryki Północnej. Gdzie by tu pobiec?
W zeszłym roku pobiegłem w dwóch pierwszych maratonach. W Paryżu, w kwietniu 2015 broniłem się przed granicą 5h. Skutecznie. Pół roku później przebiegłem 42.195 metrów w Berlinie w czasie 4:18.
Mam wrażenie, że bieganie dystansów maratońskich jest dla mnie ograniczone, że będę w stanie przebiec kilka, może kilkanaście takich biegów w życiu. Czyli, że wybierając lokalizację biegu muszę być ostrożny, by nie zmarnować "losu".
Dlatego zdecydowałem, że dwa okienka na maratony w roku 2016 przeznaczę na Azję (wiosna) i Amerykę Północną (jesień). Ameryka Północna jest prosta - próbuję być wylosowany na maraton w Nowym Jorku (proces właśnie trwa), jeśli to nie wyjdzie, to będę próbował maraton w Chicago (zapisy ruszają w marcu) lub gdzie indziej. Azja jest trudniejsza: odrzucając gorące południe (w tym biegi w Indiach) oraz te na Bliskim Wschodzie (jakoś to nie bardzo Azja...), pozostało tylko kilka biegów w Japonii i w Koreach. Japonię rezerwuję sobie na kiedyś w przyszłości na Maraton Tokijski, ponoć bardziej oblegany niż nowojorski, na który próbuję być wylosowany czwarty rok z rzędu... Pozostały dwa biegi w Korei. Najpierw chciałem pobiec w Seulu 20 marca, ale ten pomysł upadł po spojrzeniu w kalendarz i okazał się niemożliwy do realizacji.
I tak został maraton w Pjongjang 10 kwietnia 2016. Korea Północna, reżim totalny, czy jest tam bezpiecznie? Informacje jakie słyszymy o tym miejscu są albo przygnębiające, albo zatrważające. Tym samym pomysł by tam biec maraton nie należał pewnie do jasnych. Chwilę trwało, by się zdecydować. Ale, pomyślałem, skoro nadarza się okazja, by wjechać za żelazną kurtynę, to czemu z tej okazji nie skorzystać. Będę trochę jak zachodni turyści w Polsce w latach 1980-tych: rzadko ich spotykano, ale byli bardzo ciekawi. Myślę sobie, że jeden uśmiech i jedno pozdrowienie to wyciągnięcie gałązki pokoju do ludzi za żelazną kurtyną, pokazanie, że wbrew temu, co ich reżim twierdzi o świecie zachodnim, nie jest on aż taki żarłoczny.
Pomogło w podjęciu decyzji, że nie jadę sam. Jedzie nas dwóch. Kumpel pierwszy raz zasugerował bieganie w Korei Północnej rok temu, ale wtedy nie wyszło, wtedy wręcz mnie taki pomysł odrzucał. Dorzucać się do garnuszka Kimów? Ale człowiek nie krowa i zdanie zmienić może.
Więc jadę do Korei Północnej. I wszystko byłoby super, gdyby nie jeden szkopuł, który odkryłem dopiero po rejestracji i kupieniu biletów do Pekinu (skąd się jedzie do Korei Północnej). Otóż "cut off time" to na maraton 4h (na półmaraton 2:30). Ups. Uuuuuups. Jak nic muszę zrobić życiówkę. Teraz nie ma przeproś, teraz muszę poprawić wyniki z 2015 roku.
Nie ma jak ekstra motywacja do treningu, co? Luty mam rozplanowany co do dnia, a długie biegi do połowy marca. W tygodniu co drugi dzień biegam, na przemian z godziną na siłowni. W soboty wybiegania 22-24 km, a potem seria trzech półmaratonów w Tel Awiwie, Paryżu i Rzymie. Zakładam, że jeśli przebiegnę wszystkie trzy w 1:50 lub szybciej, to mam szansę złamać 4h w Pjongjang. A jak będzie? Życie pokaże.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |