2009-10-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Tydzien po (czytano: 1959 razy)
Tydzien bezposrednio po maratonie nie byl przezyciem wyjatkowo traumatycznym. Ogladajac filmy na youtubie sadzilem, ze bede tak jak wiekszosc musial swoje odcierpiec, ale na szczescie juz w srode moglem powiedziec, ze maraton nie zostawil na organizmie zadnych sladow.
Zastanawiam sie: co teraz?
Postanowilem podejsc do sprawy jak amator, czyli zawiesic buty na kolku do wiosny. Buty, dodajmy, nie jakies pierwsze lepsze, ale takie z milionem poduszek powietrznych, z wszystkoprzepuszczalnego materialu oraz samooddychajace. Zolnierz biegnacy w starozytnosci do Maratonu nie mial takich udogodnien: mial na sobie ciezka zbroje, biegl po polnej drodze, nie czekaly na niego cale zastepy wolontariuszy przy wodopoju, a dystans, ktory pokonal byl prawdopodobnie duzo wiekszy niz 42 kilometry i 195 metrow.
Pozostalo napawanie sie 17112 sekundami na trasie Maratonu Warszawskiego. Mysli wedruja tez ku poprawieniu tego wyniku. Wiekszosc zaklada przekroczenie bariery 3, 4 czy 5 godzin. Ja bede oryginalny i zaloze za rok zlamanie 15000 sekund (4h 10min). I z ta mysla zapadam w sen zimowy i nie wiem kiedy sie z niego wybudze lub ktos zrobi to za mnie.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |