|
Azja, 30 wrzesnia 2019, 20:07, 2058/185412 | GrandF Panfil Łukasz | |
| | 17. Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce - pogodowy koszmar
LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AZJA
|
|
Piekło, sauna, koszmar. Tymi słowami zawodnicy zwłaszcza z konkurencji wytrzymałościowych określają warunki atmosferyczne panujące na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce. Katarskie Doha gości najlepszych przedstawicieli Królowej Sportu podczas 17 edycji światowego czempionatu.
Dantejskie sceny podczas żeńskiego maratonu, chodu na 50 i 20km. Adam Kszczot wyglądający jakby wyszedł z basenu po półfinałowym biegu na 800m. Nieznośna wilgotność. Nocne temperatury jak w najgorętszych, lipcowych dniach w Polsce. W takich warunkach przyszło rywalizować lekkoatletom. Dodatkowo w nienaturalnym terminie rozgrywania mistrzowskiej imprezy.
W ostatnich dwóch dekadach tylko Igrzyska Olimpijskie w Sydney 2000 przeprowadzane były pod koniec września. Wymagało to od zawodników i trenerów dużej mądrości w planowaniu polityki startowej. Związek musiał przeorganizować cały roczny kalendarz imprez. Mimo tych trudności i długiego sezonu warunki pogodowe w Sydney były umiarkowane i nie miały wpływu na samopoczucie przedstawicieli konkurencji wytrzymałościowych.
W Doha pogoda jest nie do zniesienia. Powietrze dosłownie stoi. Wczoraj rano sprawdzałem wyniki chodu sportowego na 50km. Na stronie IAAF-u kliknąłem ikonkę „results”. Kiedy wyświetliły się wyniki, cofnąłem się do strony poprzedniej. Nie patrząc na nazwiska stwierdziłem, że na pewno otworzyłem wyniki chodu kobiecego. Włączyłem jeszcze raz męskie „results” i… wyświetliło mi się to samo. 4:04:20. Tym razem przyjrzałem się nazwiskom i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że ich właścicielami są mężczyźni.
Utwierdziłem się w przekonaniu, że moje poszukiwania są właściwe kiedy na 8 miejscu zobaczyłem nazwisko 50-letniego Hiszpana Jesusa Angela Garcii, a na 13 naszego Rafała Augustyna. 4:04:20. Na pierwszych mistrzostwach świata 36 lat temu w Helsinkach zwycięzca chodził 21 minut szybciej. Na igrzyskach olimpijskich w Monachium przed 47 laty złoty medalista uzyskiwał wynik 8 minut lepszy. 60 lat temu reprezentant ZSRR Anatolij Wediakow pokonywał chodem 50km minutę szybciej. Armagedon. Pogoda zupełnie wypaczyła rywalizację chodziarzy.
Tak jak zresztą pań walczących o mistrzostwo świata w maratonie. Do boju stanęło 68 zawodniczek. Metę minęło 40. Mistrzyni świata, Kenijka Ruth Chepngetich potrzebowała na pokonanie trasy 2 godzin 32 minut i 43 sekund. Pierwsza mistrzyni świata w historii Grete Waitz biegała w Helsinkach ‘83 ponad 4 minuty szybciej. 1/3 stawki zeszła z trasy. Te, które ukończyły w wielu przypadkach potrzebowały pomocy medycznej. Znana z polskich tras, 5-ta w tegorocznym Orlen Warsaw Marathonie Białorusinka Swietłana Kudzelich ukończyła maraton w Doha w 3:00:38. 5 miesięcy temu w Warszawie pobiegła 29 minut szybciej...
Znacznie lepiej było w biegu na 10000m pań. Sensacyjną zwyciężczynią okazała się Sifan Hassan, znana głównie z sukcesów w biegu na 1500m. Co prawda przed dwoma laty w Londynie zdobyła brąz na 5000m, ale stadionowa „dycha” w Doha była jej drugim startem na tym dystansie. Uzyskane 30:17.62 chyba ostatecznie przypieczętuje jej przekwalifikowanie się na biegi długie. 6 zawodniczek pobiegło poniżej 31 minut.
Źródło: MagazynBieganie
Na przeciwnym biegunie stoją jednak wyniki w konkurencjach technicznych i sprinterskich. Świetne wyniki mistrzów stumetrówki – Christiana Colemana 9.76 i Shelly Ann Fryser Pryce 10.71. Doskonały konkurs pań w skoku o tyczce gdzie triumfatorka Andżelika Sidorowa uzyskała 4.95, gdzie 6 zawodniczek pokonało poprzeczkę zawieszoną na 4.80, a aż 12 na 4.70!
A jak prezentują się Polacy? Na absolutne wyżyny wzniosła się Joanna Fiodorow sięgając po srebrny medal ze świetnym rekordem życiowym 76.35. Asia jest 4-tą Polką, po Kamili Skolimowskiej, Anicie Włodarczyk i Malwinie Kopron, która przekroczyła barierę 76 metrów. Irytować mogą komentarze mediów i ekspertów, którzy podkreślają, że Fiodorow okazała się godną następczynią Włodarczyk. Joanna Fiodorow sama zasłużyła na swój sukces. Ciężką pracą, konsekwencją i mimo znacznie skromniejszych warunków fizycznych niż większość czołowych zawodniczek, wiarą w sukces.
Pozostali reprezentanci Polski startują w kratkę. Po 4 dniach można powiedzieć, że nasz dorobek nie wygląda najlepiej. Nie zobaczymy w finałach Piotra Małachowskiego, Adama Kszczota, Pawła Wojciechowskiego, Patryka Dobka, czy Ewy Swobody. Ale… zanim ocenimy. Należy wziąć pod uwagę, że sezon dla naszych lekkoatletów nie był łatwy. Mimo iż mistrzostwa w Doha z punktu widzenia prestiżu i „ważności” są imprezą najważniejszą, dla nas równie duże znaczenie miały Drużynowe Mistrzostwa Europy. I zdaje się, że znacz na część energii naszych lekkoatletów została skupiona właśnie 1,5 miesiąca temu w Bydgoszczy. Czy było to błędem? Subiektywnie uważam, że nie. Szansa pokazania się przed własną publicznością na jednej z najważniejszych imprez lekkoatletycznych na Starym Kontynencie zdarza się niezwykle rzadko. Poza tym termin rozgrywania DME był naturalnym w kontekście szczytu formy. No i warunki atmosferyczne również.
Oceniającym negatywnie Adama Kszczota proponuję dokładnie prześledzić cały bieżący sezon. Nie był to Adam Kszczot, który przyzwyczaił kibiców do perfekcji, schematycznego wręcz ogrywania rywali, pewności siebie i ogólnego błysku. Od początku, przez całą bardzo długą rozciągłość lekkoatletycznej drogi do Doha nie można było oprzeć się wrażeniu, że Adam zwyczajnie się męczy. Sam Adam we wczorajszej rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim opowiadał o trudach przygotowań i przeszkodach związanych z kłopotami zdrowotnymi. Na swoim fanpage’u facebookowym podzielił się swoimi odczuciami:
Trudno jest przegrywać. To jest bardzo bolesne. Ale taki właśnie jest sport. Z definicji jest piękny, choć czasem jest tragiczny. Zawsze śmialiśmy się, że w czasie rywalizacji piszę własne komedio-dramaty. Teraz zabrakło komedii, a został sam dramat. Chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy ze mną bardzo ciężko pracowali przez te wszystkie miesiące. Są to: trener Zbigniew Król, Jan Blecharz, Jakub Dukiewicz, Tomasz Mikulski, Michał Robakowski, Michał Adamczewski. Wszyscy dążyliśmy do jednego i wspaniałego celu. Chcieliśmy znowu stanąć na podium mistrzostw świata. Wierzyłem w to i walczyłem o to każdego dnia. W tym roku nie będzie mi to dane.
Nie co roku można być mistrzem. Od tych co będą w finale odróżniają mnie drobnostki. Coś, co było kilka miesięcy temu. Tych wiele drobnych rzeczy, jakie się na siebie nakładają, może spowodować właśnie taki efekt. Naprawdę wszyscy walczyliśmy do ostatniego treningu i ostatniej godziny, żeby te zawody były jak najlepsze. Dziękuję za to, że tu jesteście, a wam kibicom za to, że nas oglądacie. Trzymam kciuki za resztę swojej reprezentacji.
Z wielkim zaciekawieniem lekkoatletyczny światek śledził zmagania w debiutującej sztafecie mieszanej 4x400m. Konkurencja eksperymentalna, ale jeszcze bardziej eksperymentalny był układ sił w naszej sztafecie reprezentacyjnej. Aleksander Matusiński odpowiedzialny za rozstawienie zawodników, jako jedyny zdecydował się na zupełnie inny układ w naszym zespole. Wszystkie inne na pierwszej zmianie wystawiły mężczyzn, na dwóch kolejnych panie, a na ostatniej znów panów. Trener Matusiński zdecydował się na układ M-M-K-K. Dla lekkoatletycznych konserwatystów (w tym do wczoraj dla mnie) obrazek uciekającego przed paniami Rafała Omelki, a później broniącej się przed atakiem facetów Justyny Święty Ersetic był zupełnie surrealistyczny.
Emocje były jednak ogromne. Odpowiedź na pytanie czy Olek Matusiński postąpił słusznie nie jest jednoznaczna z jednej prostej przyczyny – ten mieszany „produkt” musi dopiero zacząć funkcjonować na lekkoatletycznym rynku. Kilka sezonów upłynie zanim wykrystalizuje się jakaś jednolita (o ile to możliwe) taktyka rozgrywania męsko – żeńskiego biegu rozstawnego. W kontekście strefy zmian „polski” układ był na pewno bardziej efektywny.
Uczestnicy sztafety nie wdawali się w potyczki wynikające z „kotłowania” się w tym punkcie. Jednak z perspektywy rywalizacji sprawa wygląda nieco inaczej. Rafał Omelko i IgaBaumgart – Witan rywalizowali właściwie sami z sobą. Z resztą sama Iga w swojej wypowiedzi podkreśliła, że nie jest przekonana czy dała z siebie wszystko. Należy zatem poczekać i przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy potraktować sztafetę mieszaną jako produkt testowy.
Znając znacznie wcześniej termin i przede wszystkim miejsce rozgrywania MŚ nie spodziewałem się fajerwerków. Osobiście byłem przekonany, że będzie to jedna ze słabszych edycji światowego czempionatu w wykonaniu Polaków. Klimat i termin to jedno. Drugie – czasami zwyczajnie nie wychodzi. Tak jak 8 lat temu w Daegu. Faworyci kończyli zmagania poza strefą medalową. Jedyną osłodą był wówczas złoty medal Pawła Wojciechowskiego. Kolejne „ale” - mistrzostwa się jeszcze nie skończyły.
Ba! Nie osiągnęły nawet półmetka! Wstrzymajmy się zatem z komentarzami, wstrzymajmy się z ocenianiem polskiej reprezentacji. Piotr Lisek, Marcin Lewandowski, młociarze, kulomioci, panie w sztafecie 4x400m – to nasze szanse medalowe. Nawet jeżeli tych szans nie uda się wykorzystać, bądźmy z zawodnikami. Cel najważniejszy to Tokio 2020.
| | Autor: henry, 2019-10-01, 13:15 napisał/-a: Obecnie mogę oglądać imprezy sportowe przez cały dzień , szczególnie leka atletykę. Mogę oglądać ponieważ przepracowałem w Polsce 35 lat i od 11 lat jestem na emeryturze. Płacą mi obecnie 1520 zł na miesiąc i nie narzekam . | | | Autor: Ryszard N., 2019-10-01, 15:50 napisał/-a: Po pierwsze, walę takie byki, że jak je później czytam to sam się z siebie śmieje. Oczywiście, nie "Europom" lecz "Europą",...
Po drugie, Heniu, ważne aby Ci zdrowie dopisywało.
Powracając do meritum.
W konkurencja technicznych, tradycyjnie coś się udaje pokazać. Tam, gdzie w grę wchodzą geny, słabo. Nie kupuję też argumentów, które mówią, że z Kenijczykami, Etiopczykami, itd możemy wygrywać. Okazuje się, że czasem z drugim sortem udaje się nam coś ugrać. Gdy przychodzi do konfrontacji z pierwszym, afrykańskim garniturem to tak jak pozostała część Europy, nie mamy szans. Możemy psioczyć, obrażać się na naszych liderów i nic to nie da. Panie nie pobiegną w 2:20, Panowie nie pobiegną w 2:05. Musimy się cieszyć, tym co mamy.
Sam wybór Kataru, tak jak miejsce na mistrzostwa świata jak i miejsce turniejów piłkarskich, jest dowodem na to, że decydują petrodolary. Klimat bez wątpienia ma wpływ na poziom i jakoś zawodów. Mieliśmy okazję oglądać to podczas maratonu kobiet. To był totalny pomór.
Ach, no i Heniu, Ty 35 lat pracy + 11 lat emerytury. Ja sumarycznie podobnie, 46 lat pracy i nadal pracuje,...😊 | | | Autor: Jarek42, 2019-10-01, 18:01 napisał/-a: Każdy ma takie same warunki. Jak to narzekali, że w maratonie czy w chodzie są ciężkie warunki. Każdy wiedział jakie są warunki. Jak jest cieplej, to nawet amator wie, że trzeba biegać wolniej. | | | Autor: henry, 2019-10-01, 18:45 napisał/-a: Tak naprawdę Afrykanów, tez można pokonać. Wygrywają z nimi Amerykanie , Australijczycy , Nowozelandczycy , a także Europejczycy np. ostatnio Norwegowie albo Lewandowski. A co do lat pracy to mam zaliczone 43 lata , ale uczciwie licząc to szkoły i wojska nie liczę. W dalszym ciągu pracuję czasem 12 godz. dziennie , ale to już praca sama z siebie. Trening też u mnie jest pracą trenuję bez przerwy ponad 46 lat , ale nie jestem rekordzistą są tacy co trenują bez przerwy ponad 50 lat. | | | Autor: Tatanka Yotanka, 2019-10-02, 08:54 napisał/-a: Pokonać Afroamerykanów pokazali Norwegowie - jeden zszedł , jeden zdechł na mecie a jeden truchtał na końcu aby zaliczyć - nie te geny , nie ta motoryka- pewno że można oglądać na emeryturze cały dzień , bo przecież dają 13 i 14 a na następne wybory 15 emeryturę | | | Autor: Ryszard N., 2019-10-02, 12:26 napisał/-a: LINK: https://eurosport.tvn24.pl/lekkoatletyka,128/etiop
Taka ciekawostka. zastanawiam się czy zawodnicy będą ten zakaz respektować. Inna sprawa, że w tym okresie, po za Dubajem chyba nie ma znaczących maratonów. | | | Autor: Henryk W., 2019-10-05, 22:02 napisał/-a: LINK: https://sportowefakty.wp.pl/la/847246/mistrzostwa-
Dzisiaj 22-letnia Niemka Klosterhalfen postawiła się Kenijkom. Wielkie emocje w finale 5000 m. | | | Autor: Ryszard N., 2019-10-06, 07:37 napisał/-a: Heniu, ale ona jest ze stajni Salazara. Wokół tej grupy zawodników, pojawia się od lat szereg spekulacji. Salazara zawieszono w roli trenera na cztery lata, cofnięto mu akredytację w Doha. Salazar "bawił się testosteronem, podając go w "celach naukowych", min. swoim synom.
Sprawa dotyczy kilku medalistów z Doha ale też szeregów nie obecnych w Doha, np. Mo Farah, Galena Ruppa, itd.
Prawdą jednak jest również to, że oficjalnie, nikogo nie złapano. | | | Autor: Henryk W., 2019-10-06, 15:17 napisał/-a: Dzięki Ryszard, nie wiedziałem, że ona też. To chyba wyjaśnia sprawę. | | | Autor: henry, 2019-10-08, 21:50 napisał/-a: Dziwię się ,ze jeszcze nikt nie podsumował tych mistrzostw. Dla mnie wypadli dobrze i walczyli ambitnie . Nie wiem tylko po co pojechały tam zawodniczki Zabawska , Kardasz, Andrejczyk i dyskobole. Profesor Kszczot nazwany tak przez dziennikarzy już w kraju był w słabej formie i to się potwierdziło. Najlepszy polski zawodnik to Lewandowski , lepszy o d Fajdka . Lewandowski konkuruje z całym światem w tym z Afrykanami , natomiast młot konkurencja uprawiana przez nielicznych. | |
|
|
| |
|