Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Azja, 30 sierpnia 2015, 15:27, 1933/301717
GrandF
Panfil
Łukasz
XV MŚ w LA – dzień ósmy

LINK 1: ARCHIWUM: ZAGRANICA - AZJA



      Dramatyczne chwile przeżywał polski zespół w sesji porannej przedostatniego dnia mistrzostw świata. Będące w niezwykle wysokiej dyspozycji, członkinie naszej reprezentacyjnej sztafety 4x400m musiały przełknąć gorycz porażki.

Niestety występ, który zakończył się fatalnie nie ma zupełnie związku z aktualną formą sprinterek, wolą walki czy innym czynnikiem w mniejszym lub większym stopniu wpływającym na końcowy efekt pracy zespołowej czterech biegaczek. Rywalizująca na trzeciej zmianie, nasza eksportowa płotkarka Joanna Linkiewicz wypuściła z dłoni pałeczkę. Niestety taki błąd kosztuje wiele, właściwie wszystko. Jak domek z kart lecą wielomiesięczne przygotowania, plany i marzenia już nie tylko jednej zawodniczki.

Sztafeta jest jedyną konkurencją lekkoatletyczną, która pozwala przedstawicielom Królowej Sportu zrozumieć relacje panujące między zawodnikami w grach zespołowych. I tutaj nasze pozostałe trzy zawodniczki zupełnie się nie popisały. Z relacji Polskiej Agencji Prasowej i z udostępnianych na portalach społecznościopwych postów płynie jasny przekaz – pozostała część składu naszej sztafety zupełnie „wypięła” się na Joannę Linkiewicz. Wstyd. Zespół jest zespołem nie tylko w chwili sukcesu. Przykład właściwego zachowania w takiej sytuacji dali nasi najsłynniejsi czterystumetrowcy ostatnich dwóch dekad podczas igrzysk olimpijskich w Sydney.

Wówczas Robert Maćkowiak przewrócił się o pudło startowe wystające poza obrys bieżni. Reszta zespołu mogła również mieć pretensje – że mógł bardziej uważać, że mógł ominąć i nie zaprzepaścić największej szansy zdarzającej się raz na 4 lata.

Bo oni stanowili drużynę. Zespół oparty na sześciu zawodnikach, których cechowała waleczność, ale przede wszystkim lojalność. Jeśli prali jakieś brudy to w tylko w swoim wewnętrznym gronie. Tylko tak, żeby cały świat się o tym nie dowiedział. Sześć lat temu Jacek Bocian powiedział w udzielonym mi wywiadzie:

W tej sztafecie każdy miał swoje zdanie i każdy był indywidualnością. Piotrek Haczek temperament góralski. Potrafił walczyć o swoje, przepychał się, torował sobie drogę łokciami. Piotrek Rysiukiewicz miał dużo do czynienia z muzyką, grał na gitarze, Rychu obdarzony był w znacznym stopniu zdolnościami oratoryjnymi. Tomek Czubak – zadziorny i impulsywny, co jak najbardziej w sporcie jest przydatne. Prasa przyczepiła łatkę Robertowi Maćkowiakowi kreując go na lidera i przywódcę zespołu. Tak naprawdę nie czuliśmy jakiegoś stopniowania między nami, byliśmy równi.

Mimo iż charakterami byli skrajnymi potrafili dopełniać się i funkcjonować ze sobą tak, że byli postrzegani jako drużyna. Bo drużyna to nie tylko zbiór ludzi, ale wewnętrzne w tym zbiorze relacje i zależności. I cała sztuka polega na tym, żeby te relacje w trudnych chwilach oparte były na zrozumieniu. Tego dziewczynom w Pekinie zabrakło. Sport to trudna dziedzina. W wielu dyscyplinach, nie tylko lekkiej atletyce chwila nieuwagi może zniweczyć cały wcześniejszy proces treningowy. I to też jest w sport w pisane. Mogło zdarzyć się każdej. Zdarzyło się Joannie Linkiewicz.

Atmosferę w naszej reprezentacji poprawiła zapewne sama perspektywa startu Piotra Małachowskiego. Mimo niestabilnej postawy w eliminacjach nasz najlepszy dyskobol w historii był faworytem sobotniego konkursu finałowego. Postawa na przestrzeni całego sezonu i pozycja lidera na listach światowych były jakby urzędowym narzuceniem roli największego pretendenta do złota. Tym razem presja nie zdołała powstrzymać Piotra od objęcia konkursowych sterów. Już po pierwszym rzucie na odległość 65.09 nasz zawodnik wysunął się na prowadzenie.

Małachowski zdawał sobie sprawę, że to może być za mało i w drugiej próbie posłał dysk na dalekie 67.40! To był już jasny przekaz informujący o tym po co Małachowski do Pekinu przyjechał. Pozostali zawodnicy jak zaczarowani rzucali niemal w ten sam punkt w okolicach 64 – 65 metra. W gronie ścisłych finalistów zaczęło robić się bardzo gęsto. Jedynym, który nawiązał do wyniku Małachowskiego był Belg Philip Milanov poprawiający w trzeciej kolejce rekord życiowy i swojego kraju – 66.90.

Sprawa brązowego medalu była bardziej otwarta. Trzecią pozycję okupował od pierwszej serii zasłużony i utytułowany Estończyk Gerd Kanter legitymujący się rekordem życiowym na poziomie 3 wyniku w historii tej konkurencji. I oto w 5 kolejce zrzucił Kantera z pozycji medalowej Robert Urbanek próbą zakończoną rezultatem 65.18! Istniała jednak uzasadniona obawa, że któryś z zawodników „przerzuci” Urbanka w ostatniej kolejce. Konkurs dobiegł jednak końca w niezmiennym w strefie podium układzie i mogliśmy cieszyć się z trzeciego już na tych mistrzostwach duetu medalistów w jednej konkurencji! Można śmiało powiedzieć, że chłopakom się należało!

Doskonale radzili sobie przecież w mitingach Diamentowej Ligi, Małachowski został tegorocznym liderem światowej listy, a Urbanek wynikiem 66.31 przed trzema tygodniami zbliżył się na 62 cm do rekordu życiowego. Panowie dopisali kolejne medale do pekińskiego konta i pod względem ich ilości wyrównany został rekord z Berlina 2009 roku.

Duże nadzieje już w tracie samej rywalizacji wlała w serca kibiców Kamila Lićwinko. Skacząca „czysto” każdą wysokość do 1.99 włącznie znalazła się w pewnym momencie razem z Marią Kuchiną w najlepszej sytuacji pod względem wcześniejszego przebiegu konkursu. 1.99 zaliczyło aż 6 zawodniczek jednak tylko dwie wspomniane nie notowały żadnej zrzutki. Rozstrzygająca okazała się kolejna wysokość – 2.01. W pierwszej próbie pokonały ją Kuchina i Blanka Vlasic, w drugiej Anna Cziczerowa. Trzy pozostałe – Lićwinko, Ruth Beitia i Marie Jungfleish strąciły trzykrotnie poprzeczkę. Najlepszą konkursową historię miała jednak Polka i ostatecznie uplasowała się na 4 pozycji. Wysokość 2.03 okazała się zaporową dla trzech pozostałych w konkursie zawodniczek. Wszystkie medalistki zakończyły zatem rywalizację na 2.01, a najlepiej prezentowała się Maria Kuchina i to ona sięgnęła po tytuł mistrzyni świata. Srebrna, 32-letnia Vlasic wróciła do gry po 4 letnim okresie medalowej pustki i znacznego „obniżenia lotów”. Brąz przypadł Annie Cziczerowej, mistrzyni olimpijskiej z Londynu.

W biegu na 800m pań do boju stanęła nasza przebojowa Joanna Jóźwik. Na co mogliśmy liczyć w decydującej rozgrywce po wyczerpującym biegu półfinałowym gdzie Polka ustanowiła fantastyczny rekord życiowy 1:58.35… Stawka najlepszych specjalistek od dwóch okrążeń była niezwykle mocna. Na faworytkę do złota kreowano Kenijkę Eunice Sum. Tempo pierwszych dwustu metrów było potężne – 27.11. Później zawodniczki znacznie zwolniły mijając pierwsze okrążenie w 59.10. Jóźwik po 400m zanotowała międzyczas bliski minuty – 59.85. W perspektywie jej mocnego finiszu bieg układał się po myśli zawodniczki.

Mimo, że Jóźwik włączyła „piąty” bieg nie wystarczyło to do nawiązania walki z trójką skutecznie uciekających kandydatek do podium. Joanna zakończyła rywalizację na siódmej pozycji z bardzo dobrym, drugim w karierze wynikiem – 1:59.09. Różnice między Polką, a 4 zawodniczką były nieznaczne. Joannie zabrakło do plasującej się na tej pozycji zalewie 19 setnych sekundy! Niespodziewanie „tylko” brązowy medal przypadł wspomnianej Sum.

Zwyciężyła Białorusinka Arzamasowa (1:58.03). Największą sensacją była jednak zdobywczyni srebrnego medalu – Kanadyjka Melissa Bishop. Wydawać się mogło, że zawodniczka „wystrzelała się” zupełnie w biegach eliminacyjnych. Do Pekinu przyjechała z rekordem życiowym 1:59.52, a w półfinale poprawiła ten wynik dokładnie o 2 sekundy ustanawiając nowy rekord Kanady! Miejsce w finale naszej reprezentantki cieszy tym bardziej, że przed MŚ nie należała do ścisłej czołówki światowej. Teraz już należy.

Sztuki niezwykłej dokonał Mo Farah, Po raz trzeci z rzędu sięgnął po tytuł mistrza świata w biegu na 5000m, a po raz drugi obronił na tych mistrzostwach dwa złote medale – na tymże dystansie oraz dwukrotnie dłuższym. Pomijając wartość osiągnięcia Brytyjczyka, „piątka” była jedną z najnudniejszych konkurencji podczas całego czempionatu. Zawodnicy truchtali pierwsze 2km po 3:00/km. Końcowego wyniku na poziomie 13:50 nie zrekompensuje nawet potężnej mocy ostatni kilometr w 2:19.2. Widz otrzymał nie ten produkt, którego się spodziewał, bo właściwie można tu mówić o biegu na 800m. Dokładnie na 2 okrążenia przed metą zaczęło się cokolwiek dziać. Finisz owszem imponujący, ale czy wynagrodził marazm i dalekie od granic juniorskiej przyzwoitości tempo? Rzecz wątpliwa.

Niesamowitym widowiskiem była końcowa faza dziesięcioboju. Po ośmiu konkurencjach prowadził oczywiście niepodzielnie Ashton Eaton. Suma punktów wskazywała na fakt, że Eaton znajduje się o 45 pod planem, w stosunku do występu, w którym przed trzema laty ustanawiał genialny rekord świata – 9039 pkt. Wydawało się, że o planie ostatecznego powodzenia poprawy wspomnianego wyniku zadecyduje rzut oszczepem. Gdyby Eaton uzyskał wynik w okolicach tego z rekordowego startu, czyli 58 metrów, o rekordzie świata mógłby zapomnieć.

Zadanie było zatem niezwykle trudne, bo Amerykanin musiał chociaż zbliżyć się do rekordu życiowego na poziomie 66 metrów. Oszczep wyszedł bardzo dobrze, Ashton osiągnął odległość 63.63. Po przeliczeniu punktów z 9 konkurencji okazało się, że zawodnik musi przebiec 1500m w 4:18 aby wyrównać, ewentualnie minimalnie poprawić własny rekord świata. Eaton dwa najlepsze wyniki w karierze notował na poziomie 4:14 i 4:18, czyli był w stanie tyle pobiec.

Fakt, że czynił to tak rzadko postawił go przed koniecznością absolutnego zmuszenia się do maksymalnego wysiłku. Eaton skorzystał z tempa, które narzucił Larbi Bourrada z Algierii. Mimo perspektywy ustanowienia rekordu świata, który był niemal na wyciągnięcie ręki, cały świat zastanawiał się czy Eaton podoła. Był niemiłosiernie zmęczony, a tempo które dyktował Algierczyk było jednak za wolne. Przed wejściem na ostatnie okrążenie bezlitosne cyfry zegara wskazywały na konieczność pokonania ostatnich 400m w 64 sekundy. Sprawa zaczęła robić się coraz bardziej wątpliwa. Kiedy zostało ostatnie 200m Amerykanin musiał pobiec jeszcze szybciej (30s) gdyż poprzedzającą „dwusetkę” pobiegł zdecydowanie za wolno. Finisz wyczerpał ostatecznie rezerwy wieloboisty, ale opłaciło się! Czas 4:17.52 oznaczał, że jest nowy rekord świata w dziesięcioboju! 9045 punktów! Lepszy od poprzedniego o 6 „oczek”. Ashton Eaton ze zmęczenia nie miał siły celebrować sukcesu, słaniał się wręcz na nogach. To jest właśnie cena, którą płacą wieloboiści za dwudniowy trud. Nasz reprezentant Paweł Wiesiołek ukończył rywalizację na 17 pozycji z dorobkiem 7705 pkt. Polak jest zawodnikiem perspektywicznym, ale pytanie czy 5 start w dziesięcioboju na przestrzeni bieżącego sezonu to aby nie za dużo.

Przedostatni dzień MŚ zakończyły sztafety 4x100m. Wśród pań pewne zwycięstwo odniosły Jamajki (41.07) przed USA (41.68) i Trynidadem i Tobago (42.03). W gronie mężczyzn faworyzowani Amerykanie mieli duże kłopoty na ostatniej zmianie i w rezultacie błąd pozbawił ich złotego medalu, a finalnie medalu w ogóle. Ekipa USA została zdyskwalifikowana za przekroczenie strefy zmian. Mistrzostwo świata wywalczyła Jamajka (37.36) przed sensacyjną sztafetą Chin (38.01) i Kanadą (38.13).

Przed nami ostatni dzień mistrzostw świata. Co prawda już bez polskich reprezentantów jednak również bardzo ciekawy. Sztafety 4x400m, bieg na 1500m mężczyzn czy skok wzwyż. Kolejna dawka sportu na najwyższym poziomie.

Jeżeli uważają Państwo, że moje teksty zasługują na uznanie mam gorącą prośbę o oddanie na mnie głosu w konkursie na Biegowego Dziennikarza Roku. Od 10 lat moje artykuły, felietony, reportaże i wywiady publikowane są na łamach portali internetowych i prasy lekkoatletycznej. Jestem członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej oraz Klubu Dziennikarzy Sportowych. Biorę udział w pracach Komisji Statystycznej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Jestem również spikerem imprez biegowych na terenie całego kraju.

Aby zagłosować wystarczy wysłać sms (koszt 62 grosze) na numer 70068 o treści MEDIA28. Z góry dziękuję za oddane głosy!

Komentarze czytelników - 35podyskutuj o tym 
 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 13:18 napisał/-a:
I po pierwszej serii , ani jeden rzut w TV, ( powtórka z skoku o tyczce ) Anita prowadzi 74:40 , szkoda że pozostałe nasze dziewczyny nie awansowały bo reszta przeciętne rzuty:)

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 13:20 napisał/-a:
W TV pokazują ale z odtworzenia - Anita drugi już medalowy rzut 78:52 !

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 13:33 napisał/-a:
Już jest złoto - trzeci wszystko załatwił 80:27 !!!!

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 13:46 napisał/-a:
Jaka jest moc Anity pokazała 3 seria w której druga zawodniczka tej serii miała rzut gorszy o ponad 6,5 m. od naszej zawodniczki!!!

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 13:55 napisał/-a:
Kolejny rekord mistrzostw 80:85!!!

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-27, 14:01 napisał/-a:
Wpis ze strony IAAF : BOOM. The Wlodarczyk cannonade continues. 80.85m this time, another championship record.

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-28, 13:14 napisał/-a:
Dobrze że Łukasz przy okazji 800m. kobiet przypomniałeś tragicznie zmarłą Elżbietę Katolik która zginęła w wypadku samochodowym 1.VII. 1983r. w Niedoniu pod Błaszkami .Właśnie dzisiaj w sąsiedniej wiosce odbywają się zawody sportowe Armagedon w których startuję . Obecny wójt Błaszek walczy z przeciwnikami aby w miejscu tego zdarzenia postawić pomnik upamiętniający naszą lekkoatletkę!!!

 

GrandF

Autor: GrandF, 2015-08-28, 13:41 napisał/-a:
Życiorys E.Katolik nadaje się na książkę... Nie wszyscy byliby jednak zadowoleni z jej wydania. Mieszkam 48km od miejsca jej tragicznej śmierci, zapewne kiedyś się wybiorę.

 

Tatanka Yota

Autor: Tatanka Yotanka, 2015-08-28, 14:43 napisał/-a:
Warto się wybrać gdyż drzewo na którym rozbiło się auto już ledwo się trzyma , przy okazji w pobliskich Gruszczycach co roku organizowane są biegi im. E. Katolik i jest bieg open na 1500m.!!!
Co się dzieje z tymi Rosjanami na tych MŚ ,nawet piękna Darya Klishina nie weszła do ósemki w skoku w dal :)

 

fajnygrabarz

Autor: fajnygrabarz, 2015-09-01, 10:38 napisał/-a:
LINK: http://www.porozumieniebezprzemocy.pl

Brawo Polacy! To były chyba dobre Mistrzostwa. Szkoda mi tylko Lewandowskiego.

 


















 Ostatnio zalogowani
marswi60
08:49
kos 88
08:34
cinekmal
08:22
platat
08:06
mariuszkurlej1968@gmail.c
07:34
Admin
07:15
Januszz
06:56
42.195
06:48
jaro109
06:18
biegacz54
05:04
Jarek42
04:24
Serce
00:08
przemek300
23:36
Citos
23:23
Namor 13
23:18
necropoleis
23:02
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |